Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Iwona Guzowska: Triathlon to radość totalna [ROZMOWA]

Adam Mauks
Tomasz Bolt/Polska Press
Iwona Guzowska, dyrektor zawodów Torus Triathlon In Da House, specjalnie dla „Dziennika Bałtyckiego”.

Widziałem jak sobie radzisz współprowadząc sportową galę plebiscytową „Dziennika Bałtyckiego”. Wśród sportowców czułaś się jak ryba w wodzie. Cały czas masz sport we krwi?
Wydaje mi się, że gdyby mi zrobić dokładną analizę krwi, to na pewno znajdzie się tam krwinka o nazwie „sport” (śmiech). To część mnie. Sport w czystej postaci, czyli wysiłek fizyczny, radość z jego uprawiania, dobro jakie z sobą niesie, gospodarka hormonalna, endorfiny, ale też jego duch fair play. To jest to, co przekłada się na część mojego życia. Stres? On jest zawsze. Także w telewizji, bo nie mam doświadczenia w prowadzeniu takich imprez, ale udział w waszej gali był dla mnie zaszczytem.

Kibice kojarzą Cię ze sportami walki. Byłaś wybitną kick-bokserką i pięściarką, mistrzynią świata i Europy. Co te sporty dały Ci, że dziś czujesz się w życiu pewnie i radośnie.
Sport uratował mi życie, choć może nie do końca. Gdyby nie to, jak ukształtowany miałam charakter, to nie wiem czy dałabym sobie radę w takich dyscyplinach sportu jakie uprawiałam. To cholernie ciężki kawałek chleba, ale po tylu latach bycia w nim, nie mam żadnych wątpliwości, że to on uczy młodego człowieka cierpliwości, koncentracji, odpowiedzialności, wkładania całego serca w to, co się robi. Pełna odpowiedź na to pytanie musiałaby być nieco filozoficzna, ale na pewno sport sprawił, że jestem tu gdzie jestem i jest mi z tym dobrze. Oczywiście, gdybym nie była sobą, to pewnie nie podołałabym tym sportom.

A gdybyś dziś miała znów wybierać życiową drogę to którędy byś poszła?
Na pewno nie zrezygnowałabym ze sportu, ale gdybym mogła wygospodarować nieco więcej czasu, to mocniej zainteresowałabym się neurobiologią. Ona bardzo mnie intryguje. Ludzki mózg działa trochę jak komputer, ale gdzieś tam jest istota naszego istnienia - duch. Nie wiem czy dusza. Wybrałabym więc sport i dołożyła do tego neurobiologię.

Dziś bardziej jesteś bardziej kojarzona z triathlonem. Powiedz coś o Twoim nowym sportowym wyborze.
Triathlon to radość totalna. Trudno było mi przejść w stan sportowego spoczynku, bo nie wyobrażam sobie mojego funkcjonowania bez sportu. To fantastyczna forma równowagi, powiedziałabym że nawet medyctacji. To ruch w najlepszej postaci. Z resztą nie tylko triathlon. Chodzi o to, by w ogóle się ruszać, bo to jest nasze zdrowie i samopoczucie. Im ludzie szybciej to zrozumieją, tym lepiej. Po treningu lepiej się myśli, lepiej żyje. Dla mnie to najwspanialszy rodzaj uzależnienia. Z triathlonem było tak, że zanim podpisałam pierwszy kontrakt w zawodowym boksie, usłyszałam dramatyczną historię dwóch kobiet, które startując na Hawajach w słynnym Ironmanie słaniały się na nogach, upadały, podnosiły się, ale na metę wpadły razem. Matko kochana! Trzeba być z żelaza by coś takiego zrobić - pomyślałam wtedy. Bardzo chcialam to zrobić, ale szybko uświadomiłam sobie, że nie umiem pływać kraulem. Po wielu latach to do mnie wróciło. Kiedy jeszcze pracowałam w Sejmie spotkałam Michała Drelicha z agencji Sport Evolution, organizatora zawodów, który zapytał mie: „Iwona, a nie chciałabyś wystartować w triathlonie? - Człowieku, ja o tym marzę! Tylko że nie umiem pływać - odpowiedziałam, a on: „To nie jest problem, nauczysz się”. I tak to się zaczęło. Pływać się nauczyłam. No i jestem w nim, bo sport to mój sposób na życie, więc teraz jest nim trathlon, który jest niezwykle różnorodny. Pływasz, biegasz, jeździsz na rowerze. To sport dający duże możliwości rozwoju. Ważne jest też to, że trening nie jest nudny, choć w okresie zimowym 3-4 godzinna jazda na trenażerze rowerowym, to jest już wyzwanie. I wtym wypadku zima była inspiracją to tego, by wymyśleć całą serię zawodow triatlonowych pod dachem.

No właśnie. Opowiedz o tym, co będzie się wkrótce działo w Gdańsku
W tym roku spełnia się moje marzenie. Udało się doprowadzić do organizacji nie pojedynczych zawodów, ale całego cyklu. Do tej pory dwa razy zrobiliśmy zawody Torus Triathlon In Da House, bo nie ma lepszego miejsca na takie zawody jak gdańska Alchemia. Tu masz pływalnię, wspaniałą siłownię i hale sportową. Pod jednym dachem masz przesteń, by zrobić to zimą. Torus Triathlon In Da House odbędzie się w Gdańsku, jako druga impreza cyklu już 25 lutego. Potem 4 marca zawody w Łodzi i 18 marca w Swarzędzu. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że tak szybko uda nam się zrobić cztery imprezy (zawody w Olsztynie odbyły się w sobotę - przyp. red.). Ta gdańska impreza to jest perełka. Wyobraź sobie, że po 25 minutach mieliśmy już pełna listę uczestników! Oczywiście serdecznie zapraszamy kibiców, bo ich wsparcie będzie dla triathlonistów bezcenne. Wyjątkowość tej imprezy polega też na tym, że za każdym razem ma ona cel charytatywny. Sportowcy oprócz tego że biorą udział w tych zawodach, wpłacając wpisowe pomagają tym, którzy tej pomocy bardzo potrzebują. Ta impreza przyciąga i angażuje tak niesamowitych ludzi, że jest to wielkie, nie tylko sportowe, święto. W tym roku powinien do nas przyjechać m.in. Tomasz Zimoch, cudowny dziennikarz i człowiek o wielkim poczuciu humoru. Wiem, że będzie wspaniale.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki