- Współpracujemy z wejherowskim nadleśnictwem, bo sytuacja staje się coraz poważniejsza - mówi Marek Dykta, sekretarz miasta Helu. - Porozumieliśmy się, że dziki, których jest po prostu na Helu za dużo, będą wyłapywane i wywożone w inne miejsce. Sam brałem udział w ostatniej akcji, podczas której udało się zwabić i wywieźć w klatkach cztery sztuki.
Od końca sezonu letniego dziki poczynają sobie w Helu coraz śmielej. Podchodzą coraz bliżej ludzkich zabudowań.
- Poorały już ziemię w poszukiwaniu pożywienia w pobliżu dworca kolejowego - dowiedzieliśmy się w helskim magistracie. - Ponadto zaczynają grasować przy naszym cmentarzu, istnieje niebezpieczeństwo, że wejdą między groby.
W poszukiwaniu pożywienia leśne zwierzęta zapuszczają się już nawet między bloki mieszkalne sąsiadujące z półwyspowymi lasami. A to już niemal centrum miasta.
- Biegam wieczorami lasem w stronę naszej latarni morskiej i widzę, że dziki stają się coraz bardziej agresywne - powiedział nam jeden z helan.
Kiedy tych zwierząt jest coraz więcej, mieszkańcy mają uzasadnione podstawy, aby się bać. W grupie dziki śmiało wędrują do samego centrum miasta w poszukiwaniu pożywienia.
Dwa lata temu dały się we znaki nawet prezydentowi Rzeczpospolitej Polskiej. W tym czasie wymieniono w półwyspowej rezydencji ogrodzenie. W poprzednim, mającym już swoje lata, można było zauważyć dziury i ślady rycia.
- Dziki chciały się dostać do prezydenckiej stołówki - żartowali helanie. Nowe, solidne ogrodzenie włości prezydenckich uniemożliwia zwierzętom sforsowanie ogrodzenia. Szukają więc szczęścia w mieście.
- Dlatego współpracujemy z nadleśnictwem, aby dziki opuściły mierzeję - wyjaśnia Dykta. - Wbrew obiegowej opinii, one nigdy nie wracają w miejsce, z którego zostały zabrane.
Leśniczy na mierzei kuszą dziki kukurydzą do specjalnych zagród. Kiedy zwierzęta do nich wejdą, bramka się zamyka i są one wywożone do Sobieńczyc koło Żarnowca.
W ten sposób wyłapano już 22 dziki z terenu mierzei. Akcja trwa od kilku tygodni i będzie kontynuowana.
Leśniczy i helscy samorządowcy uważają, że po części winni są sami mieszkańcy - z jednej strony alarmują, że zwierzęta podchodzą zbyt blisko ich domów, a z drugiej strony zostawiają dla zwierząt pożywienie.
- Na osiedlach, przy pojemnikach na śmieci ludzie rozsypują kawałki chleba - tłumaczy sekretarz miasta Helu. - Dla dzików to wspaniałe pożywienie. Dlatego apelujemy do mieszkańców, aby nie dokarmiali zwierząt.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?