Gdynianie tradycyjnie już przy okazji tego typu pojedynków faworytem nie będą. Zmierzą się z Rakowem Częstochowa, czołowym zespołem PKO BP Ekstraklasy, który zapewnił już sobie w tym sezonie co najmniej brązowy medal mistrzostw Polski. Jednak przy okazji poprzednio wygranych pucharów, w 1979 roku w meczu z Wisłą Kraków i 38 lat później z Lechem Poznań, także niewielu ekspertów stawiało na żółto-niebieskich. Współautorami ostatniego z tych triumfów byli zaledwie dwaj aktualni piłkarze Arki Gdynia, kapitan zespołu Michał Marcjanik i klubowa ikona Marcus da Silva. Cała reszta zawodników z obecnego składu ma więc dziś być może jedyną w karierze, olbrzymią szansę, aby na stałe i złotymi zgłoskami zapisać się w historii żółto-niebieskich. Dlatego też mobilizacja w zespole jest olbrzymia. Nikomu nie trzeba dodatkowo przypominać, o co toczyła będzie się walka w Lublinie. Arka Gdynia w przypadku zwycięstwa otrzyma nie tylko potężną jak na realia klubu nagrodę w wysokości pięciu milionów złotych, ale także uzyska prawo gry w przyszłym sezonie w europejskich pucharach.
- Wiemy, jaka jest tradycja, a część zawodników pamięta, jak smakuje zdobycie Pucharu Polski - mówi Dariusz Marzec, trener żółto-niebieskich. - Wiadomo też, jaka jest to radość dla kibiców i co to oznacza dla klubu.
Gdynianie przystąpią do starcia z Rakowem Częstochowa po zwycięstwie w środę 3:2 nad Zagłębiem w Sosnowcu. Ten mecz zostanie na długo pamiętany, gdyż żółto-niebieskim udało się odwrócić losy spotkania, mimo że po nieco ponad kwadransie przegrywali 0:2. Dodatkowo w końcówce pierwszej połowy Daniel Kajzer obronił rzut karny, co dało dodatkowego „kopa” drużynie. Ostatecznie żółto-niebiescy triumfowali i nie ukrywali po końcowym gwizdku sędziego, że mocno podbudowało ich to mentalnie przed finałem Fortuna Pucharu Polski.
- Było to dla nas bardzo ważne zwycięstwo, bo wiemy jaki mecz jest przed nami - powiedział Dariusz Marzec.
Trener żółto-niebieskich pogratulował swoim zawodnikom wiary i determinacji, dzięki którym udało się odwrócić wynik spotkania.
Adam Deja, jak przyznał po meczu z Zagłębiem, zaliczył w Sosnowcu jeden z najlepszych występów w karierze. Strzelił dwie wysokiej urody bramki. Dorzucił do nich asystę przy golu Michała Marcjanika. Zarówno on, jak i koledzy z drużyny, mają jednak już w głowie finał Fortuna Pucharu Polski.
- Po zwycięstwie nad Zagłębiem zamierzamy się chwilę pocieszyć, ale już myślimy o niedzielnym meczu - powiedział po końcowym gwizdku sędziego Adam Deja. - Nie jesteśmy faworytem w finale z Rakowem Częstochowa i nie będzie to łatwe spotkanie. Ale trzeba wierzyć w zwycięstwo. Będziemy walczyć. Zrobimy wszystko, aby przywieźć puchar do Gdyni.
Niestety w Sosnowcu odnowiła się kontuzja Luisa Valcarce, który byłby z pewnością rozpatrywany przez trenera żółto-niebieskich jako jeden z mocnych kandydatów do występu od pierwszej minuty w dzisiejszym finale. Cieszy natomiast powrót na boisko i dobra postawa Arkadiusza Kasperkiewicza. Dla tego gracza, który zapewne pojawi się dziś na placu gry, finałowy pojedynek będzie miał dodatkowy, osobisty smaczek. Arkadiusz Kasperkiewicz jeszcze w zeszłym sezonie reprezentował barwy Rakowa Częstochowa w PKO BP Ekstraklasie. Nie dostawał jednak zbyt wielu szans od trenera Marka Papszuna. Ostatecznie zdecydowano się nie przedłużać z nim kontraktu i zrezygnowano z jego usług.
Warto dodać, że niedzielny finał Fortuna Pucharu Polski ma olbrzymi ciężar gatunkowy nie tylko dla jego uczestników, ale także kilku klubów z ekstraklasy. W przypadku zwycięstwa Rakowa Częstochowa czwarte miejsce w najwyższej klasie rozgrywkowej zagwarantuje udział w przyszłym sezonie w europejskich pucharach. Beneficjentem ewentualnej porażki Arki Gdynia może stać się dla przykładu Lechia Gdańsk. Rywal żółto-niebieskich zza między ma realną szansę na wywalczenie miejsca tuż za podium w tym sezonie PKO BP Ekstraklasy. Głównymi rywalami biało-zielonych w tym wyścigu są Warta Poznań, Zagłębie Lubin, Piast Gliwice i Śląsk Wrocław. Dużo mniejsze nadzieje na zajęcie czwartego miejsca w lidze na koniec sezonu ciągle tlić mogą się w głowach także kibiców, piłkarzy i działaczy Lecha Poznań, Górnika Zabrze, czy Jagiellonii Białystok.
Minister Ziobro: nie chodzi o to, aby złodziej kury trafiał za kratki
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?