Z powodu braku specjalistów oraz wyszkolonych do tego zadania koni nie jest wyrabiana liczba bezpłatnych zajęć z niepełnosprawnymi dziećmi, którą zarząd operatora ośrodka - Fundacji AnimalPro - zobowiązał się prowadzić, przejmując nad nim koordynację. Terapeuci zatrudnieni na etatach w ośrodku od dwóch miesięcy nie otrzymują pełnych wynagrodzeń za pracę. Zarząd tłumaczy to problemami finansowymi placówki. W związku z trudną sytuacją władze miasta w piątek zdecydowały przyznać ośrodkowi dofinansowanie. Terapeuci mają więc niebawem otrzymać zaległe wynagrodzenia. Twierdzą jednak, że nie rozwiąże to problemów placówki.
Czytaj także: Gdynia: Ośrodek hipoterapii zostaje w Kolibkach
Hipoterapia w Gdyni prowadzona jest od 16 lat. Najpierw organizacją tej formy terapii - w dotychczasowej siedzibie w kolibkowskim dworze - zajmował się Prokom. Później placówkę przejęła Fundacja Ryszarda Krauzego. Po 10 latach ośrodek przejęło miasto. W 2010 roku ośrodek przeniósł się na ul. Spółdzielczą 4, do budynku za 5 mln zł. Zarząd Fundacji AnimalPro przejął nad nim koordynację w lipcu 2011 roku. Warunkiem było prowadzenie hipoterapii dla 200 dzieci, po dwa razy w miesiącu dla każdego uczestnika. Jest to 400 zajęć miesięcznie. To dużo, biorąc pod uwagę fakt, że teraz w ośrodku pracuje troje hipoterapeutów. Do rehabilitacji zaangażowane są zaś dwa konie z ośrodka oraz jeden prywatny, którego właściciel wynajmuje od fundacji miejsce w stajni.
- Strajkujemy - mówi pracownik ośrodka, który prosi o zachowanie anonimowości. - Dlaczego? Bo w ośrodku robi się prywata. Do terapii stosowane są tylko dwa konie. Za to w stajni jest coraz więcej koni niezwiązanych z hipoterapią - boksy są wynajmowane. Od dwóch miesięcy nie dostajemy też wynagrodzenia, a zajęcia wznowimy, gdy otrzymamy pieniądze. Jednak najbardziej zależy nam na tym, żeby ośrodek był użytkowany zgodnie ze swoim przeznaczeniem, a niestety, hipoterapii jest coraz mniej.
Według kanonów polskiej hipoterapii, jeden terapeuta zatrudniony na cały etat maksymalnie może pracować z pacjentami przez w sumie cztery godziny. Pozostały czas pracy powinien być przeznaczony na kompletowanie kart pacjentów. Hipoterapeuci przekonują, że w ośrodku jest za mało koni i specjalistów, by fundacja mogła się wywiązać z umowy z miastem. I przypominają, że wcześniej i pracowników, i zwierząt było więcej.
Czytaj także: Hipoterapia w nowej siedzibie w Gdyni Kolibkach
- Wciąż się obracam w środowisku jeździeckim, więc wiem, co się dzieje w ośrodku - opowiada Katarzyna Łbik, była kierownik ośrodka. - Na hipoterapii bardzo oszczędzają. Boję się, że w końcu zostanie zlikwidowana. Sama zostałam zwolniona z ośrodka wbrew prawu pracy, sąd zadecydował o przyznaniu mi odszkodowania.
To nie koniec zarzutów pod adresem ośrodka - według terapeutów, w ubiegłym roku w stajni wykryto u koni grzybicę. A zarząd fundacji miał nie poinformować o tym rodziców dzieci przychodzących do ośrodka na terapię.
Zarząd oskarżenia odpiera i zapewnia, że konie do hipoterapii nigdy nie miały grzybicy. Twierdzi też, że obecna sytuacja finansowa ośrodka wynika ze zbyt małych zysków, jakie generuje.
- Co miesiąc jest około 15 tysięcy złotych za mało. To kwestia naszego i miasta niedoszacowania - mówi Filip Gołębiewski, prezes fundacji. - Ośrodek nie jest w stanie sam się utrzymać. Wnioskowaliśmy już wcześniej u władz miasta o dotację, w piątek otrzymaliśmy odpowiedź, że dostaniemy pieniądze. Będziemy mogli wypłacić wynagrodzenia pracownikom. Zastanowimy się też nad zakupem nowego konia do terapii.
Rozmowa na temat problemów finansowych ośrodka hipoterapii w Gdyni z Michałem Guciem, wiceprezydentem Gdyni, w papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego" z dn. 14.05.2012.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?