Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: Utonął tam, gdzie woda nie sięga do pasa. Prokurator umorzył śledztwo

Jacek Wierciński
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne archiwum
Ciało mężczyzny w Gdańsku, w strumieniu Strzyży zauważył przypadkowy przechodzień w pierwszych dniach grudnia minionego roku. Potok szeroki na mniej więcej 2 metry przeszukującym go strażakom nie sięgał nawet do pasa, ale półroczne śledztwo zakończyło się umorzeniem, ponieważ w zdarzeniu nie wykryto udziału "osób trzecich".

Zwłoki znajdowały się w płytkiej wodzie przy ul. Reja, około 200 metrów na wschód od linii kolejowej prowadzącej do Brzeźna. Lekarz, który stwierdził zgon, zauważył również obrażenia twarzy i potylicy. Kilka metrów dalej, również w wodzie, znaleziono plecak. W środku: laptop, tablet, portfel z pieniędzmi, a to - przy hipotezie, że "42-latkowi ktoś pomógł" - pozwoliło właściwie wykluczyć motyw rabunkowy.

- Mężczyzna miał zerwane wędzidełko przy górnej wardze i wylewy krwawe. Ten rodzaj obrażenia powoduje bardzo obfite krwawienie. Czaszka nie uległa złamaniu, ale ujawniono obrażenia w skroniowo-ciemieniowej części głowy - relacjonuje prok. Ewa Burdzińska, szefowa Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Oliwa. - We krwi znajdowało się aż 3,68 promila alkoholu, a wywiad środowiskowy ujawnił, że od pewnego czasu mężczyzna miał problem z alkoholem. Kilkanaście metrów od miejsca znalezienia zwłok, na trawie technicy zabezpieczyli dwie zakrwawione chusteczki do nosa - dodaje.

Przez sześć miesięcy śledztwa zamówiono wiele specjalistycznych ekspertyz, które pozwoliły właściwie wykluczyć udział innych osób w grudniowej tragedii.

Czytaj też: W Strzyży znaleziono zwłoki 42-latka z Gdańska. Potknął się i wpadł do kanału?

Co się zatem przydarzyło 42-latkowi? Prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy. Hipoteza śledczych: mężczyzna szedł ulicą Reja w kierunku torów. W jakiś sposób skaleczył się w wargę (przy 3,68 promila alkoholu niewykluczone, że urazu doznał, przewracając się na chodniku). Ranę chciał obmyć w Strzyży, kiedy się jednak pochylił nad potokiem, stracił równowagę. W nurt spadł tyłem, uderzając potylicą w rzeczne kamienie. Pod wodą stracił przytomność, a wskutek tego utopił się.

Scenariusz wydaje się wręcz nieprawdopodobny, ale na doświadczonym śledczym nie robi wrażenia.
- Wiele lat temu na południe od Gdańska znaleziono topielca, który zanurzoną w wodzie miał tylko twarz. Okazało się, że był to wędkarz, który zarzucając wędkę, zaczepił żyłką o linię energetyczną. Porażony prądem - czego ślady biegły lekarz zauważył na jego prawej dłoni - stracił przytomność i osunął się w przód tak nieszczęśliwie, że woda zakryła jego twarz. Takie nieszczęścia, niestety, się zdarzają - mówi gdański prokurator.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki