Archive ma to do siebie, że na koncertach najchętniej prezentuje materiał najświeższy, najbliższy aktualnym poszukiwaniom jego członków. Kiedy więc w 2010 roku występowali na gdyńskim Open'erze, program występu złożyli głównie z misternie utkanej, rozpisanej na dwa albumy i cztery części kompozycyjne opowieści o utracie autonomii i pogłębiającej się kontroli wszystkich sfer życia człowieka ("Controlling Crowds"). Tym razem zespół zawitał do Polski na pięć koncertów promujących najnowszy, wydany w sierpniu album pt. "With Us Until You're Dead".
Nowe utwory Brytyjczyków to - przynajmniej formalnie - propozycja bardziej przystępna niż wiele ich poprzednich dokonań: mrocznych, podporządkowanych progresywnemu sznytowi i kreujących nastrój za pomocą nawet kilkunastominutowych suit czy kolaży dźwięków. W poszukiwaniu krótszej formy grupa zbliża się tu wręcz do melodyjnej piosenkowości, na poziomie instrumentalno-dramaturgicznym wykładanej dużo prostszymi środkami. Może dlatego, że muzycy dobrze wiedzą, jak łatwo stać się ofiarą uprawianego przez nich stylu, popadając w czcze popisy instrumentalne albo zupełnie tracąc komunikatywność?
W tekstach zrezygnowali zaś ze snutych w wykoncypowanej formie obserwacji społecznych na rzecz osobistych wynurzeń o mniej lub bardziej bolesnych stronach miłości. Ograniczając progresywność nowych kompozycji, ale też ich rockowy charakter (na korzyść elektroniki), grupa ryzykowała - zwłaszcza w Polsce, gdzie została pokochana jako następcy Pink Floyd - utratę popularności. Jak pokazały jednak gdańskie koncerty, na rodzimych fanów wciąż może liczyć.
Zresztą korekta kursu na nowej płycie nie znaczy, że Archive zatracił specyficzną aurę swoich kompozycji i klimat swoich występów. Tym bardziej że w wersjach koncertowych nowe utwory momentami mocno zbliżały się do konwencjonalnego, gitarowego rocka, choć zrytmizowanego triphopowymi podkładami. Nie obyło się też bez kilku wycieczek w przeszłość - usłyszeliśmy m.in. najbardziej znaną kompozycję zespołu, "Again" (tym razem w akustycznej wersji, która, w interpretacji Dave'a Pena, chyba jeszcze lepiej uwypukliła emocjonalny charakter utworu), silnie zrytmizowane "Fuck U" czy niepokojące "Controlling Crowds". Nie zawiodły też stałe dla koncertów Archive elementy: dobre panowanie nad dramaturgią występu, narastające napięcie, tajemnicza atmosfera. Kto wie, czy to właśnie nie one, wraz z dużym "kredytem" udzielonym ze strony publiczności, nie zadecydowały o powodzeniu tego koncertu. Trudno bowiem ukryć, że materiał z nowej płyty, choć może wciągać, nie ma tego potencjału, co najlepsze wcześniejsze dokonania Brytyjczyków.
W koncertowym składzie Archive pojawiła się także 21-letnia Holly Martin, która wzmocniła dotychczasową silną reprezentację wokalną kolektywu - podczas czwartkowego i piątkowego wieczoru zaśpiewała obok Marii Q, Pollarda Berriera i Dave'a Penneya. Mimo ciekawych warunków głosowych górę wziął jednak brak scenicznego obycia - debiutantka wypadła mniej przekonująco niż jej bardziej doświadczeni koledzy. Co nie wyklucza, że - zważywszy na ciekawą barwę głosu i udane partie zarejestrowane przez nią na nowej płycie - w szeregach Archive jeszcze nas pozytywnie zaskoczy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?