Gdańsk: KORYTO idzie na wojnę z radnym

Poszło o zniszczone pod koniec października plakaty Skwierawskiego - dolepiono na nich dymki z hasłem "Popieram podwyżki czynszów". Radny wydał wtedy oświadczenie, w którym stwierdził, że "styl i sposób działania może wskazywać na KW KORYTO". Jego członków, którzy twierdzą, że z plakatową akcją nie mają nic wspólnego, te oskarżenia oburzyły.

- Stwierdzenia pana Skwierawskiego opierają się na nieprawdziwych i niesprawdzonych informacjach. Rozpowszechnianie ich wpływa destrukcyjnie nie tylko na działania naszego komitetu, ale i na moją działalność społeczną - mówi Mateusz Żuk, pełnomocnik KORYTA. Kandydatowi na radnego Żuk zarzuca naruszanie dóbr osobistych i zapowiada, że jeśli w ciągu tygodnia nie będzie przeprosin, sprawa trafi do sądu.

- Panu radnemu chcemy w ten sposób dać nauczkę i lekcję pokory. Jeśli ocenia się ludzi po pozorach, trzeba się liczyć z konsekwencjami prawnymi - mówi Żuk.
Marcina Skwierawskiego żądania komitetu bawią.

- Stanowczo odmawiam spełnienia ich warunków, bo są nieadekwatne do sytuacji. Pół żartem, pół serio powiem też, że nie odkładam pieniędzy, żeby 50 tys. zł zapłacić - mówi Skwierawski. Kandydat na radnego tłumaczy, że w swoim oświadczeniu tylko zwrócił uwagę na niekonwencjonalne metody działania wandali, które jego zdaniem są podobne do tych, jakimi posługiwały się osoby związane z komitetem, m.in. członkowie grupy Nic o Nas bez Nas. - Z pewnym zadowoleniem przyjąłem stanowisko komitetu KORYTO. To dobrze, że odżegnują się od takich metod - twierdzi Skwierawski i podkreśla, że sądu się nie boi.

- Grupa anarchistyczna podająca kogoś do sądu? To zabawne. Jej członkowie po raz kolejny demonstrują, że chodzi im tylko o zrobienie politycznej hucpy - uważa Skwierawski.