Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: Ekspresowo przygotowany ośrodek dla uchodźców z Ukrainy działa od poniedziałku. Pomaga im znaleźć się w nowym życiu

Stanisław Balicki
Stanisław Balicki
Ośrodek dla uchodźców z Ukrainy przygotowały w tydzień Gdańskie Nieruchomości. Mieści się w dawnej szkole w Oliwie. Schronienie znalazła tu m. in. dziewczyna, która z dwójką dzieci w dwa dni przemierzyła do polskiej granicy pół Ukrainy.

Ina ma 29 lat. Uciekła z dwójką dzieci, Romanem i Aminą, z Kropywnickiego. To ćwierćmilionowe miasto w środku Ukrainy. Do gdańskiego ośrodka przy Wita Stwosza 23 trafiła trzy dni temu.

- Kiedy tu przyjechałam, była noc, po prostu siadłam i rozpłakałam się. Takiej dobroci nie doświadczyłam nigdy, i na Ukrainie. Ludzie tu tacy... dobroduszni. Dziękuję wam, bardzo dziękuję, że nas tu przytuliliście – uśmiecha się Ukrainka.

Energiczna brunetka decyzję o wyjeździe podejmowała szybko.

- Wyły syreny, latały myśliwce, ostrzeliwały nasze lotnisko. Zrozumiałam, że trzeba ratować dzieci. Było naprawdę strasznie – opowiada Ina.

Potem były dwa dni w pociągu zatrzymywanym na długie godziny na zakorkowanych stacjach lub z powodu niebezpieczeństwa nalotu. W końcu – Lwów.

- Znowu długo staliśmy, w sumie osiem godzin. Gdy już mieliśmy wcześniej ruszyć, zawyły syreny, alarm przeciwlotniczy. Potem już u was dalej pociągami – tak dotarła do Gdańska.

Ośrodek, gdzie mieszka Ina z dziećmi, został przygotowany w tydzień. Remont poszkolnego budynku trwał 24 godziny na dobę. Ekipa Gdańskich Nieruchomości była wspomagana przez wolontariuszy.

- Obiekt jest zaplanowany na 190 osób, w tej chwili mamy blisko 160 – mówi Przemysław Piotr Guzow, szef Gdańskich Nieruchomości. - Są osoby, które potrzebują noclegu na jedną noc, jednak coraz więcej przyjeżdża takich ludzi, którzy nie bardzo wiedzą, co dalej. Dlatego postanowiliśmy tu docelowo stworzyć takie miejsce, które będzie dawało schronienie np. na dwa tygodnie, żeby w tym czasie pozałatwiać formalności, poszukać pracy i stanąć na nogi – deklaruje.

Właśnie w takiej sytuacji jest dziewczyna z Kropywnickiego.

- Nikogo z rodziny tu nie mam. Jeszcze w pociągu rozmawiałam z ludźmi, którzy już wiedzieli, że jadą do Gdańska, do bliskich, którzy tu pracują. Opowiadali o tym pięknym mieście. Pomyślałam, że dobrze tu żyć nad morzem, dzieci będą szczęśliwe – mówi.

Ina się spieszy. Umówiła się z inną mieszkanką ośrodka, żeby popilnowała jej dzieci, i jedzie załatwiać urzędowe sprawy, rozejrzeć się za pracą. Tęskni do bliskich.

- Mama jest na miejscu z babcią, która nie mogła przyjechać ze względu na stan zdrowia. Była z nami w pociągu, pomogła dojechać do Lwowa, potem wracała do babci, też dwa dni – opowiada.

Mówi, że wszystko będzie dobrze. Nie wie jeszcze, co dalej, ale już planuje ściągać mamę i babcię do Gdańska. Ma też nadzieję, że ta straszna wojna szybko się skończy. Płakała tylko raz, gdy przyjechała, nie chce więcej. Żegnamy się, życzę powodzenia. Ina idzie układać sobie na nowo życie w Gdańsku.

Jak pomóc uchodźcom z Ukrainy
Uchodźcy z Ukrainy dotarli do Pomorze

Uchodźcy wojenni z Ukrainy dotarli na Pomorze. Specjalny poc...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki