Od czwartku do niedzieli, przez trzy dni w klubie Żak, a na koniec w Filharmonii Bałtyckiej melomani mogli się nasłuchać do syta. DMN były kolejną ambitną, i równocześnie udaną, imprezą kulturalną, sfinansowaną głównie z miejskich funduszy - mówienie o potwornym Euro 2012, które rzekomo wyssało gdański skarbiec do dna, jest więc niejaką przesadą.
Festiwal warto pochwalić nie tylko za poziom muzyki i za ogólnie dobrą organizację, lecz także za czytelną myśl, obecną w programie, który został skonstruowany wokół dwóch osi - smyczków i elektroniki. Klamrą DMN były koncerty wybitnych kwartetów smyczkowych - na początek Kwartetu Śląskiego, na końcu wspomnianego już Kronos Quartet, ale sekcję smyczkową miał w swoim zespole także Johann Johannsson, który dał znakomity koncert autorski w Żaku w czwartek.
Czytaj również: Pomorze: Muzyczne i koncertowe podsumowanie 2011 roku
Smyki były wyraźnym odniesieniem do tradycji muzycznej, symbolizowały jej ciągłość, natomiast elektronika była obecna w mniejszym lub większym stopniu w produkcjach wszystkich zaproszonych wykonawców (z wyjątkiem Kwartetu Śląskiego). Trudno o bardziej dobitne pokazanie współistnienia i przenikania się tych dwóch porządków, uważanych jeszcze niedawno za obce sobie, a przez niektórych za wrogie. Pora te wzajemne lęki odłożyć na bok.
Kwartet Śląski jest często porównywany do Kronosa i to porównanie ma sens - oba zespoły złożone są z muzyków najwyższej klasy, oba specjalizują się w muzyce XX i XXI w., oba też mają w swoim dorobku imponującą liczbę prawykonań. Można wręcz powiedzieć, że się w nich specjalizują.
Różni je stopień otwartości stylistycznej - Polacy pozwolili sobie na wycieczkę poza muzykę poważną, interpretując melodie piosenek Grzegorza Ciechowskiego, natomiast Amerykanie zaprezentowali w Gdańsku program, w którym znaleźli się m.in. wywodzący się z rocka alternatywnego kompozytorzy Clint Mansell i Bryce Dessner, ale także muzyka tradycyjna i współczesna z rejonu Morza Śródziemnego i Bliskiego Wschodu, czyli repertuar w Polsce praktycznie nieznany, a nie muszę dodawać, że wykonany porywająco.
Czytaj również: Trójmiasto: Muzyka klasyczna - podsumowanie 2011 roku
Jednym z najwspanialszych momentów koncertu amerykańskiego kwartetu były fragmenty wykonanej po raz pierwszy jesienią ubiegłego roku kompozycji "WTC 9/11" Steve'a Reicha - ten utwór trzeba jak najszybciej przedstawić w Polsce w wersji koncertowej na żywo!!!
Kapitalnie się także słuchało muzyki Islandczyka Johanna Johannssona, który porusza się w przestrzeni pomiędzy współczesnym klasycyzmem spod znaku Henryka Mikołaja Góreckiego czy Arvo Parta a postrockiem w rodzaju szkockiego zespołu Mogwai lub rodaków Johannssona z Sigur Ros. Johannsson nie boi się w swojej muzyce romantycznego tonu i uczuciowości, przełamując ten czynnik ludzki elektroniką.
Całkowicie elektroniczny był za to sobotni koncert amerykańskiego duetu Lucky Dragons, który dał nie tak dawno temu rewelacyjny występ na OFF Festivalu. Tym razem Kalifornijczycy, przekonani o wyczerpaniu tradycyjnie pojętych form tworzenia, wykonywania i odbioru muzyki, dali mało przekonujący happening, w którym muzyka była tylko pretekstem do zamanifestowania teoretycznych poglądów. Ale i z takich akcji składa się, i powinno nadal się składać, współczesne życie muzyczne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Oto najśmieszniejsze nazwy miejscowości w Polsce! To nie jest żart. One istnieją!
- Najseksowniejsi panowie na Wyspach Brytyjskich. Jest nowy ranking
- Shein w Warszawie. Tak wyglądało wielkie otwarcie sklepu chińskiego giganta
- Szokujące zachowanie polityka. Lizał pisuar i śpiewał nazistowskie pieśni - WIDEO