Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: 25 lat więzienia dla Jolanty W.-K. oskarżonej o zamordowanie konkubenta

Tomasz Słomczyński
Jolanta W. -K. nie przyznaje się do winy, twierdzi, że jej konkubenta porwano
Jolanta W. -K. nie przyznaje się do winy, twierdzi, że jej konkubenta porwano Tomasz Słomczyński
Gdański Sąd Okręgowy wydał wyrok 25 lat więzienia w sprawie Jolanty W.-K., oskarżonej o zamordowanie swojego konkubenta. Skazana będzie mogła opuścić więzienie warunkowo dopiero po 20 latach. Oskarżona nadal jednak twierdzi, że nie zabiła swojego konkubenta.

- Sąd uznaje Jolantę W.-K. winną tego, że między 23 a 25 lutego 2001 r. strzałem w tył głowy zabiła swojego konkubenta Sławomira K. - powiedział w czwartek sędzia Krzysztof Ratusznik, rozpoczynając ogłoszenie wyroku.

Sąd uznał to, co twierdziła prokurator Dagmara Pohoska. Jolanta miała strzelić w tył głowy mężczyzny w ich wspólnej sypialni. Narzędzie zbrodni - pistolet smith and wesson, kaliber 5,6 mm, nigdy nie został odnaleziony. Według zeznań jednego ze świadków - wylądował w wodzie przy nabrzeżu w Gdyni.

Jak wynika z aktu oskarżenia, wspólnie ze swoim bratem Jolanta zakopała ciało w wynajętym wcześniej do tego celu garażu i zalała je betonem. Po kilku latach, wspólnie z kolejnym, znacznie młodszym od siebie kochankiem, wydobyte z posadzki garażu ciało przewiozła za miasto i spaliła. Niedopalone szczątki wrzuciła do rzeki.

Ciało nigdy nie zostało odnalezione. Zabezpieczone przez prokuratora szczątki były dwukrotnie w czasie procesu poddawane badaniom DNA. Wyniki nie były na tyle jednoznaczne, żeby można było stwierdzić bez cienia wątpliwości, że jest lub nie jest to ciało Sławomira K. Obydwie strony - zarówno prokurator, jak i obrońca- interpretowały te wyniki na swoją korzyść.

I jeszcze motyw - Sławomir K. miał zagrozić Jolancie, że odejdzie od niej. To wiązałoby się z utratą znacznego majątku, między innymi domu w Sopocie.

Taka jest wersja prokuratury. Co na to obrona?
Sławomir K., konkubent Jolanty, oficjalnie zaginął 24 lutego 2001 roku. Jak twierdzi obrona, mężczyzna prowadził różne interesy, mógł się narazić na niebezpieczeństwo - miał wrogów. Zdaniem Jolanty W.-K. i jej obrońcy, mec. Stanisława Jaworowskiego, w lutym 2001 r. został porwany. Niewykluczone, że przebywa gdzieś za granicą, nie chce wracać do kraju, nie daje znaków życia. Niewykluczone też, że nie żyje, bo zginął z rąk porywaczy.

Świadkowie zeznają, że wkrótce po zgłoszeniu zaginięcia Jolanta W.-K. zwracała się do znajomych i przyjaciół o pożyczkę na okup za Sławomira. Jolanta zeznała, że porywacze zgłaszali się do niej w tej sprawie. Do przekazania pieniędzy nigdy jednak nie doszło.

Wkrótce potem Jolanta zniknęła, zostawiając w Sopocie dom. Jak się okazało, przebywała w Las Vegas z córką, gdzie związała się z Polakiem.

Tymczasem do prokuratury zgłosił się Wojciech K., kochanek Jolanty. Dręczony wyrzutami sumienia zeznał, że pomagał jej w wydobyciu ciała Sławomira K. z garażu. Następnie miał je przetransportować na Kaszuby i tam pomóc w spaleniu zwłok. Szczątki Sławomira K. mieli wrzucić do rzeki. Zeznania Wojciecha K. potwierdziła przyjaciółka Jolanty, Barbara S. Zeznała, że wynajęła garaż przed morderstwem, że potem na polecenie Jolanty wyrzuciła pistolet do morza w Gdyni.
Prokuratura wysłała za Jolantą W.-K. międzynarodowy list gończy. Trafiła do polskiego aresztu w połowie maja 2009.

Proces trwał rok. Przed tygodniem w Sądzie Okręgowym w Gdańsku miały miejsce mowy końcowe prokuratora i obrońcy.

Szerzej o tej sprawie w piątkowym, papierowym wydaniu "Polski Dziennika Bałtyckiego"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki