- Ci przestępcy funkcjonowali jak sekta. Kto raz do nich dołączył, potem nie mógł się wyrwać - mówi prok. Mariusz Marciniak, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku. - I dotyczy to zarówno kobiet, które świadczyły usługi, jak i ochroniarzy, stojących w wielu przypadkach najniżej w hierarchii grupy.
Według prokuratorów, do grupy przyjmowano wyłącznie osoby zaufane i z "rekomendacji" innych członków.
Śledczy mówią, że od czerwca 2009 do września ubiegłego roku oskarżeni, czerpiąc zyski z prostytucji, zarobili co najmniej 5,8 mln zł.
Według gdańskich prokuratorów, hersztem szajki był Aleksander B. - Z którym ściśle współdziałali jego bracia Leszek B. i Paweł B. Grupa działała głównie na terenie Gdyni Witomina, gdzie zamieszkiwała większość oskarżonych. Wszyscy byli "kibolskimi fanatykami" jednego z gdyńskich klubów sportowych - precyzuje prokurator.
Oskarżeni mieli nadzorować działalność innych, konkurencyjnych agencji towarzyskich na terenie Gdyni. Z materiałów, które służbom udało się zebrać, wynika, że szajka miała "plany ekspansji".
- Chcieli objąć "ochroną" agencje towarzyskie na terenie Malborka i Starogardu Gdańskiego. Chcieli się też zająć prostytutkami, które stały przy drogach - tłumaczy prok. Marciniak.
Bracia B. zarządzali bezpośrednio czterema agencjami. - W każdej z nich jednorazowo pracowało 6 do 7 kobiet. W toku śledztwa przesłuchano 18 prostytutek, które świadczyły usługi w agencjach braci B. Na podstawie ich zeznań można oszacować, że w okresie objętym zarzutami aktu oskarżenia przez te agencje przewinęło się co najmniej 70 kobiet - mówi prok. Marciniak.
Śledczy twierdzą, że bracia B. nie tylko zmuszali kobiety do uprawiania prostytucji i czerpali z tego korzyści, ale też uzależniali je od siebie. Prokurator znający sprawę opowiada: - Sprawiali, że byli postrzegani jak panowie i władcy. Przykładem tego są tatuaże wykonane na ciele najbardziej wiernych i oddanych kobiet.
Oskarżeni wpadli w ubiegłym roku. W połowie września funkcjonariusze gdańskiego CBŚ, przy wsparciu policjantów z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku, zatrzymali 12 osób. W kolejnych miesiącach - pozostałe 9.
Prokurator mówi: - Udało się zabezpieczyć pięć luksusowych samochodów, które posiadała szajka. Okazało się, że auta były kradzione na terenie Niemiec i Austrii.
Zabezpieczono też pocisk artyleryjski, 43 sztuki amunicji do rewolweru, narkotyki, m.in. amfetaminę i kokainę.
- Za zarzucane przestępstwa oskarżonym grozi kara do 15 lat więzienia, grzywna i przepadek korzyści majątkowych, które osiągnęli z przestępstwa - podsumowuje prok. Marciniak.
[email protected]
Cały artykuł na ten temat przeczytasz we wtorkowym, papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego"z 14.10.2014 r. albo kupując e-wydanie gazety
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?