Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Finał Lechia Gdańsk - Arka Gdynia. Mistrzostwo, czyli sens życia według rugbistów

Adam Mauks
Tomasz Bołt
Skupienie na twarzach, mocny trening i wzajemne mobilizowanie się - tego nie brakuje ostatnio rugbistom Arki Gdynia i Lechii Gdańsk. Nic dziwnego, bo już w niedzielę "współcześni gladiatorzy" - jak mawiają o nich niektórzy kibice, przystąpią do najważniejszego meczu sezonu.

W Gdyni, na stadionie rugby przy ul. Kazimierza Górskiego, o godz. 17.30 dojdzie do finału play-off ekstraligi rugby, którego stawką jest tytuł mistrza Polski. Tu jesteśmy winni zawodnikom i kibicom RC Lechia Gdańsk sprostowanie. We wczorajszym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego" podaliśmy, że biało-zieloni zdobyli mistrzostwo Polski dwa razy. W rzeczywistości Lechia wywalczyła tytuł najlepszej polskiej drużyny aż 11 razy i w tabeli wszech czasów zajmuje pierwsze miejsce. Gdańszczanie bronią też tytułu zdobytego przed rokiem w Łodzi, gdynianie chcą go odzyskać. Po raz ostatni "Buldogi" cieszyły się ze złota w 2011 roku, kiedy to, również w Łodzi, wygrali w finale z Budowlanymi.

Zarówno w Gdyni, jak i w Gdańsku bardzo chcą wywalczyć mistrzowski tytuł, bo dla Arki i Lechii jest to od lat niezmienny cel i sens działania. Polscy rugbiści nie mogą, poza mistrzostwem kraju i Pucharem Polski, zdobyć innego trofeum. Nie ma nas w rozgrywkach pucharowych i pewnie jeszcze długo nie będzie, ze względu na brak możliwości finansowych i organizacyjnych polskich klubów. Jedynym radosnym europejskim akcentem z udziałem naszego klubu było zdobycie Klubowego Pucharu Europy FIRA przez Arkę Gdynia. W listopadzie 2005 roku, w Splicie, polskie klubowe rugby odniosło swój największy jak dotąd sukces. Dziś rozgrywek dla europejskich średniaków, w których rugby ma najwyżej charakter półzawodowy, już nie ma. A szkoda, bo to byłaby jedyna sposobność pokazania się w przedsionku europejskiego zawodowego rugby, o którym środowisko rugby w Polsce marzy od lat.

Polskich klubów nie stać na zagraniczne wyjazdy i systematyczne kontakty z lepszymi drużynami, a tylko tak można w miarę szybko podnieść poziom rozgrywek ligowych i wzmocnić reprezentację kraju, która walczy raczej o byt w III lidze europejskiej. To chluby polskiemu rugby nie przynosi, ale każdy medal ma dwie strony. Warto zauważyć też tę drugą, czyli fakt, że bez pomocy miast (pisaliśmy o tym wczoraj) i nielicznych sponsorów polskiego rugby na poziomie ligowym po prostu by nie było.

Tymczasem mamy pierwszy trójmiejski finał mistrzostw Polski i oby nie ostatni. Finał będzie jednak ostatnim meczem dla Marka Płonki, jednego z trenerów Lechii, który postanowił odpocząć od pracy szkoleniowej. Nic nie wiadomo, by miał to być ostatni mecz dla trenera Arki Macieja Stachury. W niedzielę w Lechii nie zagra kontuzjowany Dariusz Wantoch-Rekowski. W Arce tylko Robert Andrzejczuk narzeka na ból, ale perspektywa takiego meczu jak ten niedzielny pozwala o nim zapomnieć. Wstęp na mecz jest bezpłatny, a kto nie będzie mógł być na stadionie, może obejrzeć finał w telewizji Polsat Sport.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki