Pod pojęciem opłaty reprograficznej skrywa się podatek, służący rekompensowaniu artystom strat wynikających z kopiowania treści objętych prawem autorskim. Nie wszyscy klienci sklepów z elektroniką mają świadomość, że już dziś opłata wspierająca twórców zawarta jest w cenach płyt CD i DVD, odtwarzaczy MP3, twardych dysków, nagrywarek, drukarek, a nawet faksów i papieru kserograficznego. Jak wynika z zapowiedzi ministra kultury Piotra Glińskiego, wkrótce może objąć także smartfony oraz tablety.
Artyści podziękowali wicepremierowi
- Polska jest jednym z ostatnich krajów europejskich, która takiej opłaty nie ma – stwierdził w specjalnym programie Wirtualnej Polski wicepremier. - Jest to rzecz absolutnie zrozumiała, by od nowego typu elektronicznych nośników autorzy otrzymywali tantiemy. W Polsce od wielu lat nie jest to uregulowane i to chyba jak najlepszy moment, by to zrobić.
Środowiska artystyczne przyjęły wypowiedź z zadowoleniem. Reprezentujące ich organizacje, takie jak ZAIKS, od lat lobbują za rozszerzeniem listy nośników, od których pobierana jest opłata reprograficzna, a która nie była aktualizowana od 2008 r. Przypomnijmy, że w 2019 r. Ogólnopolska Konferencja Kultury wypracowała własny projekt ustawy o statusie artysty zawodowego, w którym mowa jest o opłatach nieprzekraczających 6 proc. ceny urządzeń, w tym 1,5 proc. dla smartfonów oraz 2 proc. dla tabletów.
Ta decyzja bardzo pomoże polskiej kulturze. Jest ona szczególnie ważna dla twórców, artystów i pracowników kultury, zwłaszcza teraz, gdy wielu z nas z powodu pandemii zostało pozbawionych możliwości zarabiania – piszą w liście do wicepremiera artyści skupieni w stowarzyszeniu „Razem dla Kultury”, m.in. Urszula Dudziak, Krzysztof Cugowski czy Zygmunt Miłoszewski.
- Patrzy się na nas jak na pazernych ludzi, a wbrew pozorom, artystom bardzo trudno dzisiaj sprzedać muzykę. Dochody z takich platform jak Spotify czy Tidal są niewielkie. Dlatego w wielu krajach funkcjonuje zasada, że producenci sprzętu opodatkowują się na rzecz artystów – mówi Krzysztof Skiba, lider zespołu Big Cyc. - Telefon, a właściwie przenośny komputer, stał się naszym całym światem, w którym mamy telewizję, filmy i muzykę. To nasz klucz do kultury za darmo. Dlatego rozszerzenie grupy nośników uważam za zasadne, tym bardziej, że z powodu pandemii nasza branża została całkowicie zamrożona i nie wiadomo, kiedy się to skończy.
Wzrost cen sprzętu elektronicznego?
Krytycznie na na deklaracje polityków zareagowała Federacja Konsumentów. W liście do wicepremiera wylicza, że zmiany w opłacie mogą przełożyć się na wzrost cen smartfonów oraz tabletów nawet o 300 zł i to w czasie, gdy urządzenia służą młodzieży do nauki, a dorosłym do pracy zdalnej. Ponadto, zarzuca ZAIKS-owi manipulowanie faktami w sprawie wysokości podatku w innych krajach, a rządowi działanie na szkodę konsumentów oraz powiększanie cyfrowego wykluczenia Polaków.
CZYTAJ TAKŻE: Organizatorzy koncertów liczą na poważne traktowanie ze strony rządu
- Nie ma logicznego związku pomiędzy zakupem smartfona a szkodą, którą poniesie jakikolwiek artysta – mówi Kamil Pluskwa-Dąbrowski, prezes FK. - Konsumenci używają laptopów czy smartfonów do zupełnie innych celów. Opieramy się na stereotypie i opinii wyrobionej kilkanaście lat temu, kiedy nie mieliśmy powszechnego dostępu do Internetu i kiedy podstawowym narzędziem była MP3. Ale ta sytuacja się już zmieniła, świat się scyfryzował.
Federacja zaapelowała do wicepremiera o wstrzymanie się z wprowadzeniem nowych opłat oraz podjęcie konsultacji na temat systemu zbierania tego rodzaju podatków. Z kolei ZAIKS zadeklarował pomoc "we wdrażaniu nowych przepisów". W publikowanym oświadczeniu, podkreśla, że perspektywa podwyżek cen urządzeń elektronicznych, to wymysł lobby producentów i importerów sprzętu elektronicznego.
Jak poinformował nas wiceminister kultury Jarosław Sellin, w resorcie toczą się prace nad nowelizacją ustawy o opłacie reprograficznej. Na razie nie wiadomo, kiedy projekt mógłby trafić do procedowania w Sejmie. Środowisko artystów ma nadzieje, że wywołanie tematu nie jest jedynie przedwyborczą „wrzutką”.
- Szczerze mówiąc, ja w to nie wierzę – mówi o pracach w ministerstwie Krzysztof Skiba. - To stara metoda PiS-u, żeby kupować poszczególne środowiska różnymi, metaforycznie mówiąc, łapówkami, w formie dotacji itd. Być może to tylko zagrywka polityczna przez zbliżającymi się wyborami.
Strefa Biznesu: Takie plany mają pracodawcy. Co czeka rynek pracy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?