Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Europa się kończy, świat niekoniecznie. Lektura (potencjalnego) emigranta

Krzysztof Maria Załuski
Krzysztof Maria Załuski
Curepipe to jedno z największych miast na Mauritiusie. Oferuje przyzwoite domy za mniej więcej 1500 dolarów za metr kwadratowy
Curepipe to jedno z największych miast na Mauritiusie. Oferuje przyzwoite domy za mniej więcej 1500 dolarów za metr kwadratowy Krzysztof Maria Załuski
Europa staje przed coraz poważniejszymi wyzwaniami. Poczynając od politycznych i ekonomicznych kryzysów, przez zmiany klimatyczne, po zagrożenia związane z wymykającą się spod kontroli imigracją. Struktury państwowe zaczynają się chwiać. Władze, poza regulowaniem wszystkiego, co możliwe i nakładaniem kolejnych podatków, nie potrafią spełniać oczekiwań obywateli.

Nic dziwnego, że wielu Europejczyków rozważa alternatywę - zamiast przyglądać się, jak ich świat powoli się rozsypuje, szukają sobie miejsc spokojniejszych, a przy okazji bardziej egzotycznych.

W XXIX wieku emigracja przestała być zjawiskiem wyłącznie ekonomicznym, czy politycznym. Stała się częścią globalnej kultury. Ludzie coraz częściej przenoszą się z kraju do kraju, z kontynentu na kontynent. I to nie z konieczności, lecz z wyboru. I jest to podstawowa różnica pomiędzy dzisiejszymi „wędrówkami ludów” i tymi z przeszłości - obecnie wyjazd ze swojego kraju, to nie tyle ucieczka przed nędzą lub prześladowaniem, co poszukiwanie nowych możliwości, doświadczeń i perspektyw życiowych.

Emigracja już nie taka straszna

Rozwój technologii, telekomunikacji i globalizacja zmieniły oblicze emigracji. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu przeprowadzka do innego kraju najczęściej oznaczała trwałe zerwanie więzi z ojczyzną, długotrwałą separację z rodziną i przyjaciółmi. Dziś, dzięki internetowi, mediom społecznościowym i powszechnej dostępności komunikacji lotniczej, ekspaci mogą utrzymywać kontakt z krajem, niezależnie od odległości. Możliwość wideorozmów, natychmiastowego udostępniania zdjęć i wiadomości sprawia, że odległości nie powodują już poczucia totalnej izolacji. Emigracja nie musi być więc ucieczką, ani dramatycznym i nieodwracalnym zerwaniem z przeszłością. Chociaż w niektórych przypadkach może stać się koszmarem…

Lato, trwające cały rok, ciepły ocean, niespieszny rytm życia, a może nawet korzystniejsze warunki ekonomiczne i podatkowe - to wszystko staje się coraz bardziej kuszące, zwłaszcza w zestawieniu z szarą europejską codziennością… Czy jednak decyzja o emigracji to nie rejterada przed problemami, które wcześniej czy później i tak nas dopadną? Czy wyjazd na przykład na Karaiby, albo na inne rajskie wyspy, nie okaże się jedynie rojeniem? Wszystko zależy od tego, czy wyjazd zostanie rozważnie zaplanowany.

Nie jest moim zamiarem nikogo namawiać do emigracji. Chociaż sam spędziłem zagranicą prawie połowę dorosłego życia. Taki wyjazd jest decyzją indywidualną, niemal intymną. I bardzo poważną, bo zmieniającą całą optykę postrzegania świata.
Proces oswajania obcych kultur, wartości, religii, a nawet ludzi, zaczyna się od momentu wyjścia z samolotu… I, co chyba najbardziej fascynujące, nigdy się nie kończy. Emigracja może wzbogacać również kulturowy i gospodarczy krajobraz „nowych ojczyzn”. Ekspaci oferują bowiem ich mieszkańcom często znaczące korzyści - dostarczają kapitał, technologie, kompetencje.

Wspierają budowę bardziej otwartych, zintegrowanych i dynamicznych społeczeństw. I to na warunkach tubylców, według ich zasad i na podstawie miejscowych norm prawnych.

Raje dla wybrańców

Władze wielu państw rozwijających się aktywnie zachęcają wykwalifikowanych Europejczyków do osiedlania się w swoich granicach. Tworzą specjalne programy dla cudzoziemskich pracowników i ich rodzin. Zachęcają do osiedlania się również zamożnych seniorów. Najatrakcyjniejszymi destynacjami są oczywiście oceaniczne raje - Seszele, Malediwy, Zanzibar, Bali, Polinezja, Karaiby i Mauritius. Ich rządy oferują bezpieczeństwo i stabilność inwestycyjną. Chociaż wiele z nich, zwłaszcza leżących w Azji, nie zezwala cudzoziemcom na zakup nieruchomości. A własny dom to przecież podstawa.

Na przykład obie, położone na Oceanie Indyjskim republiki, Seszele i Malediwy, stosują wobec ekspatów mocno restrykcyjną politykę osiedleńczą.

Większość imigrantów musi posiadać wizy pracownicze, które uprawniają do pobytu jedynie na czas wykonywania pracy. Kupno domu jest tutaj wprawdzie możliwe, ale wiąże się z wysokimi haraczami na rzecz państwa. Inne rozwiązanie znalazły władze wyspy Zaznzibar, będącej częścią Zjednoczonej Republiki Tanzanii. Miejscowe prawo zabrania rezydentom posiadania gruntów na własność.

Daje alternatywne wyjście w postaci użytkowania wieczystego - okres dzierżawy wynosi od 33 do 99 lat, z opcją jej przedłużenia. Także na Bali istnieją ograniczenia dotyczące własności gruntów - cudzoziemcom oferuje się jedynie prawo dzierżawy, zazwyczaj na 25 do 30 lat, z możliwością prolongaty. Trochę łatwiej nabyć dom na Fidżi. Tutejszy rząd zezwala obcokrajowcom na takie inwestycje. Ale tylko na ziemiach należących do państwa. Cudzoziemcom nie wolno natomiast kupować gruntów pozostających we władaniu rdzennych Fidżyjczyków - a grunty takie to aż 83% całkowitej powierzchni wysp. Podobnie jak w innych republikach pacyficznych - imigranci mogą użytkować nieruchomości wyłącznie jako dzierżawę długoterminową, nie dłuższą jednak niż 99 lat.

Obywatelstwo dla inwestorów

O wiele bardziej liberalne prawo panuje na Karaibach. Tu, cudzoziemcy mogą zarówno kupować nieruchomości jak i starać się o uzyskanie obywatelstwa. W tym celu stworzono dla nich specjalne programy zwane „Citizenship by Investmen” (CBI), czyli „obywatelstwo przez inwestycje”. Proces uzyskania zgody na przystąpienie do takiego programu jest zwykle szybki i prosty. Szczególnie na wyspach Saint Kitts i Nevis, Dominika, Grenada, Saint Lucia oraz Antigua i Barbuda.

Jako pierwsza programy CBI wprowadziła Federacja Saint Kitts i Nevis. Obywatelem tego państwa można zostać nawet w parę miesięcy. Inwestycja polega na dokonaniu wpłaty na któryś z funduszy rządowych lub kupnie wskazanych w programie nieruchomości.

Minimalna suma wymagana przy ubieganiu się o obywatelstwo, to 150 tys. dolarów USA - w przypadku inwestycji w Fundusz Rozwoju Zrównoważonego (Sustainable Growth Fund, SGF). Drugą opcją jest inwestycja w zatwierdzony przez rząd projekt nieruchomości. Minimalna kwota inwestycji w ten segment wynosi zazwyczaj 200 tys. dolarów. Do tego należy doliczyć oczywiście opłaty rządowych akcyz, koncesji i innych kosztów, związanych z procesem ubiegania się o obywatelstwo.

Również Grenada ma swój unikatowy program. Inwestując tutaj, prócz obywatelstwa można otrzymać też tzw. wizę E-2, która daje prawo do prowadzenia działalności gospodarczej i zamieszkania na terenie USA. Obywatelstwo Grenady otrzymuje się po zakupie nieruchomości lub wpłaceniu odpowiedniej kwoty na tzw. fundusz narodowy. Oferty rozpoczynają się niestety od 350 tys. dolarów…

Na tle wyspiarskich rajów wyróżnia się Mauritius, o którym pisałem już kilkukrotnie na tych łamach. Ta, licząca niewiele ponad 1,2 mln mieszkańców republika jest ulubionym miejscem wypoczynku zwłaszcza bogatych Europejczyków i Afrykanerów z RPA. Najsilniejszy magnes stanowi oczywiście słońce, rajskie krajobrazy i postkolonialna mozaika kulturowa. Ale nade wszystko jest nim stabilność polityczna i gospodarcza tego kraju. Zamożni ekspaci osiedlają się tu również ze względu na niskie podatki i atrakcyjne programy inwestycyjne, umożliwiające pobyt stały.

Wysoka stopa zwrotu

Władze republiki oferują zagranicznym inwestorom kilka programów osiedleńczych. Najatrakcyjniejszymi są: Integrated Resort Scheme (IRS), czyli „Program Zintegrowanych Ośrodków Wypoczynkowych” oraz Property Development Scheme (PDS), co można przetłumaczyć jako „Program Rozwoju Nieruchomości”. Oba umożliwiają zakup domu, dając automatycznie prawo uzyskania stałego pobytu - obywatelstwo przysługuje jedynie współmałżonkom Maurytyjczyków. IRS umożliwia cudzoziemcom zakup willi i apartamentów na terenie luksusowych osiedli, które oferują mieszkańcom zazwyczaj pola golfowe, SPA, przystanie, baseny i centra konferencyjne.

Minimalna cena nieruchomości w tym przypadku wynosi 500 tys. dolarów. Drugim programem jest PDS, dzięki któremu ekspaci mogą kupić nieruchomości w tzw. „zrównoważonych i zdywersyfikowanych projektach deweloperskich”. Koszt inwestycji tego typu to minimum 375 tys. dolarów. To dużo, ale średnia stopa zwrotu z inwestycji w kwatery turystyczne przeznaczone na wynajem krótkoterminowy może zaskoczyć nawet doświadczonych operatorów nieruchomości. Na przykład w Polsce średnia stopa zwrotu z wynajmu mieszkania wynosi od 2,4 do 4,2 proc. w skali roku - i to pod warunkiem, że inwestycja nie jest kredytowana.

Na Mauritiusie ten wskaźnik to 5 do 15 proc., w zależności od lokalizacji, standardu, umiejętności administrowania oraz kondycji rynku - np. w czasie pandemicznej izolacji cała branża turystyczna na wyspie o mały włos nie upadła.

Najbardziej poszukiwane są nieruchomości położone w popularnych kurortach - Flic en Flac, Grand Baie, Le Morne, Belle Mare, czy Blue Bay.

Tu trzeba się liczyć ze średnią ceną za metr kwadratowy na poziomie ok. 5 tys. dolarów. Taniej jest na przykład w położonej w środkowej części wyspy miejscowości Curepipe. To największe miasto na Mauritiusie, oferuje przyzwoite domy za mniej więcej 1500 dolarów za metr kwadratowy. Jeszcze taniej jest na oddalonej o prawie 600 km od Mauritiusa wysepce Rodrigues.
Tu średnia cena to zaledwie 1000 dolarów za metr.

Alternatywa dla Europy

Inwestycje zagraniczne stanowią potężny motor napędowy dla całej gospodarki Mauritiusa. Między innymi dzięki nim wyspa może poszczycić się stabilną i dynamicznie rozwijającą się gospodarką, której fundamenty zbudowane są na najlepszych wzorcach zachodnich demokracji. Napływające tu pieniądze dają Maurytyjczykom bezpieczeństwo i zapewniają życie na najwyższym w Afryce poziomie. Powstająca w szybkim tempie infrastruktura, nowoczesne usługi medyczne i wysoki poziom edukacji sprawiły, że to, jeszcze kilkadziesiąt lat temu zacofane państwo, przestaje ustępować w czymkolwiek europejskim standardom życia.
Z kolei tradycyjna gościnność mieszkańców, wspaniały klimat i doskonała kuchnia, czynią z Mauritiusa wymarzone miejsce dla tych wszystkich, którzy szukają alternatywy do „starej” Europy, targanej politycznymi zawirowaniami, kolejnymi groźbami wojen i kryzysów klimatycznych, pandemiami i konsumpcjonizmem.

CZYTAJ TEŻ: 42. rocznica wprowadzenia stanu wojennego. Zomowiec z ludzką twarzą

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki