Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Energa Czarni Słupsk pod ścianą. Trefl Sopot awansuje do półfinału?

Paweł Durkiewicz
Przemyslaw Swiderski
Jeśli koszykarze sopockiego Trefla wygrają w środę po raz trzeci z Energą Czarnymi, tym razem w Słupsku, awansują do półfinału play-off.

W serii sopocko-słupskiej jak na razie górą jest Trefl, który po pierwszym dwumeczu w Ergo Arenie do awansu potrzebuje już tylko jednego zwycięstwa. Dziś rywalizacja przenosi się jednak do słupskiej hali Gryfia, gdzie szóstym zawodnikiem Energi Czarnych są zawsze głośno dopingujący kibice.

- W Gryfii zawsze gra się ciężko, ale dwa zwycięstwa w pierwszych spotkaniach stawiają nas w bardzo dobrej sytuacji. Jedziemy tam bez presji i chcemy zakończyć serię już w trzecim meczu. Nie będzie łatwo, ale spokojnie dążymy do celu - deklaruje Adam Waczyński. Lider sopockiej drużyny miał być w ćwierćfinale najgroźniejszą bronią Trefla (w czterech meczach w rundzie zasadniczej przeciw Czarnym rzucał średnio 21,7 pkt), jednak jak na razie zespół nie potrzebuje od niego maksymalnej formy.

W dwóch spotkaniach w Ergo Arenie "Waca" zdobył łącznie tylko 16 "oczek". Nie stanowiło to dla sopocian wielkiego problemu, bo solidnie w ataku prezentowali się praktycznie wszyscy zawodnicy wchodzący na parkiet. Dość powiedzieć, że w drugim meczu dwucyfrową zdobycz zaliczyło aż sześciu sopocian. Co innego w przypadku Energi Czarnych, których gra w ataku oparta jest na amerykańskim duecie Roderick Trice - Garrett Stutz. W momencie gdy jeden z tych graczy nie zapewnia właściwej liczby punktów, drużyna trenera Andreja Urlepa praktycznie nie istnieje w ofensywie. Zwłaszcza Trice powinien wyciągnąć wnioski ze swojego katastrofalnego (skuteczność 4/16 z gry i 8 strat) występu w drugim meczu.

- Musimy wyeliminować proste błędy, które zdarzały nam się w Sopocie. Złe wybijanie piłki, podawanie prosto w ręce przeciwnikowi, rzuty z nadepnięciem na linię... To podcina nam skrzydła. Musimy skupić się na tym, żeby lepiej grać w obronie i zostawić na naszym parkiecie serce i płuca - uważa Michał Nowakowski, skrzydłowy Energi Czarnych, który wrócił na drugi mecz po przerwie spowodowanej przeciążeniem stawów kolanowych. Dobra gra Nowakowskiego będzie drużynie bardzo potrzebna, zwłaszcza po odsunięciu od składu skonfliktowanego z trenerem Urlepem Mateusza Jarmakowicza. Słupszczanie nie powinni liczyć na powrót do gry swojego obrońcy Jordana Hullsa, który przed startem serii nabawił się niegroźnego, ale uciążliwego urazu oka. Po stronie Trefla na ławkę trenerską powróci z kolei Darius Maskoliunas. Litwin musiał opuścić drugi mecz z powodu śmierci ojca.

Początek spotkania w Słupsku o godz. 18.15.

O godzinie 19 w hali Gdynia Arena rozpocznie się inny mecz ćwierćfinałowy, w którym Asseco podejmie aktualnego mistrza kraju, Stelmet Zielona Góra. Po dwóch starciach na parkiecie faworyta w rywalizacji do trzech zwycięstw jest sensacyjny remis 1:1. Na taki wynik złożyły się... dwie deklasacje. W pierwszej konfrontacji zielonogórzanie rozgromili gdynian, po czym w drugim meczu role się odwróciły.

- Gramy taką obronę, jaką graliśmy przez cały sezon zasadniczy, w którym straciliśmy najmniej punktów ze wszystkich zespołów w lidze. To są play-offy, czyli mecze walki, a w nich wygrywa się obroną - ocenia Piotr Szczotka. Kapitan Asseco to jeden z czterech najbardziej doświadczonych zawodników w tym ćwierćfinale, mających na koncie po cztery tytuły mistrza Polski. Podobnym dorobkiem mogą pochwalić się Przemysław Zamojski i Adam Hrycaniuk ze Stelmetu, którzy wszystkie swoje mistrzostwa zdobywali, reprezentując Asseco. Jest też Łukasz Seweryn - trzykrotny mistrz w Gdyni (2010, 2011, 2012) i zeszłoroczny w barwach... Stelmetu.

Niespodziewana wygrana w drugim meczu zespołu trenera Davida Dedka wprawiła w osłupienie całą koszykarską Polskę. Dysponujący silnym i wyrównanym składem Stelmet Zielona Góra nadal ma potencjał sięgający mistrzowskiego tytułu, będzie więc murowanym faworytem także w Gdyni.

- Teraz nadszedł czas, by nasza drużyna pokazała charakter. W play-off trzeba po prostu grać z większym zaangażowaniem i agresywnością. W drugim meczu tego nam zdecydowanie zabrakło. Czasami taka porażka potrafi pchnąć zespół na właściwe tory - ocenił Łukasz Koszarek, lider Stelmetu, który poprzedni sezon rozpoczynał, oczywiście, w Asseco Gdynia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki