Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dedykacja pod choinkę. Opowieść świąteczna nie tylko o baśni

Dariusz Olejniczak
Dariusz Olejniczak
Dedykacja pod choinkę. Opowieść świąteczna nie tylko o baśni
Dedykacja pod choinkę. Opowieść świąteczna nie tylko o baśni Dariusz Olejniczak
Zdarza się wam zatęsknić za książką z dzieciństwa? Mnie czasem tak. Niestety, nie zawsze ulubione lektury towarzyszą nam w wędrówce przez życie, w kolejnych przeprowadzkach, podróżach, remontach. Gubimy je, tracimy po drodze, czasem pozbywamy się ich bezdusznie i bezmyślnie…

Odzyskałem tę książkę po czterdziestu latach, może nawet po czterdziestu dwóch albo trzech. To nie jest ten sam egzemplarz, ale taki sam. Zbiór baśni Hansa Christiana Andersena z ilustracjami Zbigniewa Rychlickiego – zgadza się wydanie z roku 1958, zgadza się okładka, no i zawartość też się zgadza.

To była jedna z moich ulubionych lektur w dzieciństwie. Czytałem tę książkę być może częściej niż „Przygody Tomka Sawyera” i „Podróż do wnętrza Ziemi”. Nie wiem, jak znalazła się w moim domu rodzinnym, ale kiedy ja się tam pojawiłem i byłem na tyle duży, żeby samodzielnie czytać, baśnie już na mnie czekały. I nie opuszczały mnie przez parę kolejnych lat. Potem były następne książki, aż w końcu opowieści pana Andersena częściej stały na półce, niż były w użyciu, a ja zaczytywałem się innymi lekturami.

Któregoś razu – nie wiem po co i dlaczego – pożyczyłem komuś moje baśnie i już ich nigdy nie odzyskałem. To znaczy, nie odzyskałem tego konkretnego, zaczytanego, oswojonego egzemplarza, bo jak wspomniałem, książka po latach znów do mnie trafiła. Zatęskniłem i znalazłem ją w internetowym antykwariacie. Nie tę samą, ale taką samą. Zgadza się wydanie z roku 1958, zgadza się okładka, no i zawartość też się zgadza... Chociaż nie do końca, bo ta „zastępcza”, kupiona przez internet po czterech dekadach, ma coś, czego tamta „prawdziwa” nie miała.

Ma dedykację.

Dedykacja brzmi tak:

„Kochanej Marlence na gwiazdkę roku 1961 ofiaruje Ciocia Irena. Gdańsk-Wrzeszcz grudzień 1961 r.”.

Kiedy otworzyłem książkę i zobaczyłem wpis poczyniony piórem wiecznym, wpatrywałem się w tych kilka słów dłuższą chwilę, rozmyślając o Wielkich Sprawach. Czy to nie dziwne? W dzieciństwie mieszkałem w górniczym mieście na Dolnym Śląsku - tam był mój dom rodzinny i półka z książkami i ani mi w głowie było przewidywać, że dorosłe życie spędzę na drugim końcu Polski w Gdańsku. Kilkadziesiąt lat później, w wyniku uwieńczonych sukcesem poszukiwań ulubionych baśni, otrzymuję na mój gdański adres przesyłkę z małej mieściny w Małopolsce, zawierającą starą książkę. A kiedy biorę tę książkę do rąk, okazuje się, że baśnie Andersena były prezentem, który ktoś komuś wręczył w Gdańsku sześćdziesiąt dwa lata temu. Długą i daleką drogę przebyliśmy, ja i ta książka.

A obdarowana gwiazdkowym prezentem Marlenka przeżyła w tym czasie niemal całe życie. Ile mogła mieć wtedy lat? Osiem, dziesięć? Może dwanaście. Nie więcej. Lubiła książki, a baśnie rozpalały jej wyobraźnię. Jest starsza ode mnie, w 1961 roku nie było mnie jeszcze na świecie. A ona dziś przekroczyła 70, z okładem, wiosen i zim. Co dobrego i złego jej się w tym czasie wydarzyło? Czy nadal mieszka pod dawnym adresem we Wrzeszczu? Kiedy odłożyła swój gwiazdkowy prezent na półkę z książkami „z których się wyrasta” i jak to się stało, że jej egzemplarz baśni Andersena z 1958 roku trafił do antykwariatu na drugim końcu Polski?

To są znaki zapytania ze zbioru tych niewiadomych, które z reguły nie znajdują rozwiązania i nie zamieniają się w kropkę odpowiedzi kończącą sprawę. Takie znaki zapytania pojawiają się tam, gdzie Czas znaczy tyle, co Przemijanie. Potrafią czekać na człowieka latami i dekadami. Ale nie dłużej, bo człowiek jest w swoim czasie dość ograniczony.

Andersen o tym wiedział, i o innych Wielkich Sprawach. I pisał o tym w baśniach. Jest w zbiorze z roku 1958 pewna opowieść świąteczna... o choince wprawdzie, ale i o Czasie, i o Przemijaniu. O tym jeszcze, że choć mamy większy wpływ na swoje życie, niż świąteczne drzewko przywiezione z lasu, bywa, że czas i przypadek ustalają nasz los. I że nigdy nie wiemy, dokąd nas zawiodą nasze pragnienia i wybory.

Dokąd zawiodły małą dziewczynkę z Gdańska-Wrzeszcza? Dokąd mnie jeszcze zaprowadzą?


W Święta Bożego Narodzenia nie powinno zabraknąć niosącego nadzieję przesłania. Bo choć pewnie nigdy nie uda mi się poznać historii pierwszej właścicielki „odzyskanej” po czterech dekadach książki, to przecież ten wigilijny podarunek sprzed 62 lat spotkał los lepszy, niż choinkę z opowieści Andersena. Książeczka nie utknęła zapomniana na półce w antykwarycznym magazynie, nie zmieniła się w niepotrzebny, niewyczekiwany przez nikogo przedmiot. Baśnie znów są pretekstem do refleksji, ożywiają wspomnienia, poruszają wyobraźnię. Dla mnie ta książka jest najlepszym prezentem, jaki mogłem sobie sprawić.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki