Zaraz po pojawieniu się ofert z Gdańska i Gdyni na początku był moment zastanowienia. Decyzja nie była natychmiastowa w przypadku Adama.
- Słyszałem wcześniej o zainteresowaniu ze strony Lechii. Na pewno były wahania z mojej strony - przyznaje Adam.
- Miał ważny kontrakt z Jagiellonią. Największym zagrożeniem było to, że kluby nie dojdą do porozumienia. Jeśli chodzi o aspekt sportowy to było ryzyko większej rywalizacji w Lechii. Na razie spełnia się ten scenariusz, że nie ma miejsca w składzie - dodaje tata, który jednocześnie zdradza, że od razu przyjął ofertę z Arki.
- Ja już byłem po słowie z ROW Rybnik, który spadł z I ligi. Dostałem ofertę z Arki. Nie zastanawiałem się nawet chwili. To był dla mnie awans sportowy, bo samodzielnie mogłem prowadzić klub w I lidze. W Arce jest stadion na bardzo wysokim poziomie, Trójmiasto to świetne miejsce do mieszkania i jednak bliżej rodziny - przyznaje Dariusz.
Ojciec z synem zamieszkali więc nad polskim morzem.
- Żona pracuje w Warszawie, jeden syn chodzi do szkoły, drugi studiuje. W wolnej chwili przyjeżdżają do nas. Jesteśmy w stałym kontakcie. Podczas gry w piłkę żona jeździła ze mną, bo to ważne, żeby rodzina była razem. Dziś dzieci są już dorosłe. Drogi mamy już takie, że w ciągu czterech godzin można się spotkać - nie ukrywa trener żółto-niebieskich.
Miał być Sopot, a jest Gdańsk
Początkowo rozważali różne opcje. Mieszkania oddzielnie albo w Sopocie. Ostatecznie mieszkają razem w Brzeźnie.
- Żona znalazła nam piękne mieszkanie, nad samym morzem. Adam jest na miejscu, a ja dojeżdżam. Jestem przyzwyczajony, bo w Warszawie mieszkamy 20 kilometrów od stadionu Polonii. To normalna rzecz i dojazdy do Gdyni nie są dla mnie problemem - przyznaje Dariusz.
Dla piłkarza Lechii to nie pierwszy wyjazd z domu. Wcześniej grał w Jagiellonii Białystok. - Adam wie, jak smakuje rozstanie z rodziną - mówi tata.
- Umiem sobie poradzić. Gotowanie czy pranie nie stanowią dla mnie problemu - przyznaje syn.
Obaj nie ukrywają, że bardzo dobrze czują się w Trójmieście.
- Moje wrażenia są takie, że odkąd podjąłem pracę w Gdyni i zamieszkałem w Gdańsku, to nie byłem ani razu w Warszawie i nie mam takiej potrzeby - nie ukrywa Dariusz. - Jak mieszkałem w innych miastach, to wracałem do domu. Tutaj za to żona
częściej do nas przyjeżdża.
- Jest fajnie. Mamy okres wakacyjny, mieszkamy blisko plaży i zawsze można iść nad morze - dodaje zawodnik Lechii.
Odnowa nad morzem
Mimo że mieszkają blisko morza to specjalnie nie mają zbyt wiele czasu na korzystanie z jego uroków.
- Jest dużo pracy i dojazdy. Prędzej wieczorem wybiorę się na jakiś spacer nad morzem - mówi trener Arki.
- A ja czasami idę nad morze. Jak rano mam trening i wolne popołudnie, a jest początek tygodnia, to czemu miałbym nie skorzystać z orzeźwiającego spaceru - przyznaje Adam.
- To jak odnowa biologiczna - śmieje się tata.
Losy tak się potoczyły, że pracują w klubach, które dzieli niewielka odległość, ale wielka niechęć kibiców.
- To normalna rzecz na całym świecie - mówi Dariusz. - Są kluby, które trzymają ze sobą i takie, które różnią się w poglądach. Arka jest na dziś w niższej lidze, ale jeśli mam mówić o naszych kibicach, to jestem bardzo zadowolony z miejsca pracy. A o stosunkach fanów Arki i Lechii nie chcę się wypowiadać.
- Moim zdaniem, to w Gdańsku rządzi Lechia, a w Gdyni Arka - dyplomatycznie odpowiedział Adam.
Może dojść do takiej sytuacji, że poprzez Puchar Polski ojciec zmierzy się w tym sezonie z synem.
- Życzyłbym sobie, żeby oba kluby za rok spotkały się w ekstraklasie. Taki jest mój cel i staram się pracować, aby tak się właśnie stało. A gdyby już w najbliższym czasie pojawiła się szansa, żeby zmierzyć się na poziomie Pucharu Polski, to czemu nie. Chciałbym skonfrontować się z Lechią, w której tworzy się coś nowego - przyznaje Dariusz.
- Oj, chciałbym takiego meczu - dodaje Adam. - Jeszcze nie miałem okazji grać przeciwko klubowi, który prowadzi tata.
- Tylko w siatkonogę graliśmy przeciwko sobie - zwraca się tata z uśmiechem do syna. - I Adaś zawsze w łeb.
Adam szefem kuchni
Z gotowaniem radzą sobie sami. Restauracje raczej odwiedzają sporadycznie.
- Częściej gotuje Adam, zwłaszcza obiad. Ja zrobię ewentualnie śniadanie, na przykład jajecznicę - mówi Dariusz.
- Robię najprostsze potrawy. Dobrze wychodzi mi kurczak w sosie słodko-kwaśnym. Do tego ugotowanie ryżu albo makaronu to żaden problem. Na deser lubię bakławę, której posmakowałem w Turcji. Robiłem ją ze dwa razy w domu i też wyszła mi całkiem dobra, bo na drugi dzień już jej nie było. Jak wracałem z Białegostoku to mama zawsze zachęcała do odwiedzin rodzinę i znajomych, mówiąc, że będę bakławę robił - zdradza Adam.
Jeśli chodzi o sprzątanie, to tutaj role się odwracają.
- Tata na pewno więcej sprząta. Jak kładę koszulkę, to potem nie mogę jej znaleźć w tym miejscu - śmieje się Adam.
- Mam kota na punkcie porządku - nie ukrywa Dariusz. - Gdybyście przyszli teraz do nas do domu, to byście zobaczyli, że w mieszkaniu dwóch dorosłych facetów jest zachowany porządek.
Zresztą o taki sam dba także wewnątrz zespołu Arki.
- O, tak. To są szczegóły, ale od nich bardzo dużo zależy w życiu sportowym i prywatnym. Tak byłem wychowany przez trenera z Drukarza. Przekazał mi wiele pozytywnych cech, z których korzystam do dzisiaj. Na przykład punktualność. Nienawidzę się spóźniać i tego samego oczekuję od zawodników i dzieci. To jest szacunek dla drugiej osoby. To mam we krwi i staram się tego przestrzegać. Uważam to za taką podstawę w życiu - nie ukrywa Dariusz.
Wolny czas poświęcają głównie na relaks.
- W każdej wolnej chwili pracuję. Robię analizę treningu, okresu przygotowawczego, wypoczynku. Relaksu nie jest za wiele. Jak mam już trochę czasu, to lubię wieczorem pójść na spacer na plażę i zresetować się po całym dniu - przyznaje szkoleniowiec Arki.
- Ja ten czas przeznaczam w głównej mierze na odpoczynek. Wieczorami idę na spacer zobaczyć, co się dzieje ciekawego na plaży - dodaje Adam.
Piłkarz biało-zielonych nie ukrywa, że trudne są rozstania i przez wyjazd do Gdańska znacznie mniej widuje się ze swoją dziewczyną Kaliną.
- Nie widzieliśmy się ponad miesiąc. Zobaczymy jak to będzie po wakacjach. Nie wiem, jak często będziemy się widywać, ale pewnie nie częściej niż raz w tygodniu. Nie jest to dla nas sytuacja komfortowa. Chciałbym ją teraz gorąco pozdrowić - mówi Adam.
Futbol to numer jeden
Obaj nie ukrywają, że piłka nożna to ich życie.
- Odkąd pamiętam to tematem numer jeden jest piłka nożna. Jak Adam jest w domu, a ja wracam, to pytam, jak było na treningu. To nowa sytuacja dla nas. Adam musi walczyć o miejsce w meczowej "18". Dopytuję jako ojciec o wszystko, bo wiem, że ma bardzo duży potencjał piłkarski. Rywalizacja i konkurencja w Lechii jest duża i Adam ma we mnie wsparcie, jeśli chodzi o podejście na linii trener - zawodnik. Też mam zawodników, którzy mniej grają i mówię mu o swoich odczuciach, czym ma mnie przekonać do siebie piłkarz, który nie gra. Przede wszystkim mówię mu, żeby był pogodny, nie chodził z nosem spuszczonym na dół i walczył z nową sytuacją. Znalazł się w Lechii, bo ktoś w nim coś widzi - uważa ojciec.
- To działa też w drugą stronę. Mówię tacie, co czuje zawodnik, który mniej gra - przyznaje Adam.
- Nie można rezygnować i nie wierzyć w umiejętności. Sam miałem w karierze sytuację, że trener na mnie nie stawiał. Dołowałem wtedy sam siebie, a to niczego nie zmieni, a wręcz pogorszy sytuację. Zrobię wszystko, żeby Adam u siebie do tego nie dopuścił. Syn ma u mnie wsparcie i wierzę, że pokaże, na co go stać. Piłkarz się obroni - jak to powtarza Tomasz Hajto - zakończył trener.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?