Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Danuta Wałęsa zdradza swoje sekrety

Ryszarda Wojciechowska
Danuta Wałęsa z mężem
Danuta Wałęsa z mężem Archiwum
Kiedy była najszczęśliwsza? Co zabrał jej Sierpień '80? Dlaczego nie lubi określenia Pierwsza Dama? Czy chciałaby drugi raz przeżyć życie tak samo? Z Piotrem Adamowiczem, dziennikarzem, który opracował autobiografię Danuty Wałęsy, rozmawia Ryszarda Wojciechowska.

Teraz ja - mówi Danuta Wałęsa i po latach wreszcie wychodzi z cienia. Ale za to jak efektownie. 23 listopada do księgarń trafi autobiografia byłej prezydentowej. Jej opowieść spisał gdański dziennikarz Piotr Adamowicz.

Autobiografia ma tytuł "Moje marzenia i tajemnice". To historia najbardziej znanej polskiej rodziny na tle burzliwych dziejów Polski ostatnich dekad. Widziana jednak oczami kobiety, której wielka polityka weszła w Sierpniu '80 roku do kuchni, i to dosłownie.

Przede wszystkim jednak są to zwierzenia jednej z najbardziej skrytych i niedostępnych pierwszych dam, która nie chciała się przenieść do prezydenckiego pałacu, wybierając podczas prezydentury Lecha Wałęsy życie z dziećmi w ich gdańskim domu.

Autobiografię ilustrować będą zdjęcia z rodzinnego archiwum rodziny Wałęsów, w większości nigdy jeszcze do tej pory niepublikowane. Książka wychodzi nakładem Wydawnictwa Literackiego.

Autobiografia Danuty Wałęsowej ukaże się w listopadzie

Pamiętam Twój wywiad z Danutą Wałęsową sprzed lat. Pierwszą rozmowę, w której była prezydentowa tak bardzo się "otworzyła". Autobiografia też jest, podobno, szczera. Chwilami nawet do bólu.
Danuta Wałęsa od kilku lat nosiła się z zamiarem opowiedzenia o swoim życiu. Przez dziesięciolecia pozostawała w cieniu męża. Świadomie przyjmując postawę zawsze pół kroku z tyłu. Po latach, będąc dojrzałą kobietą, stwierdziła: - Mnie jakby w tym wszystkim nie było. A przecież byłam.

Otrzymałeś propozycję przygotowania tych wspomnień...

I przez kilka tygodni wahałem się, czy przyjąć.

Dlaczego? Wspomnienia byłej prezydentowej to gratka.

Pani Danuta jest osobą z bardzo bogatym, skomplikowanym i trudnym życiorysem. Miałem obawy, czy sobie poradzę. Czy ogarnę wszystko to, co najważniejsze, zachowując zarazem niezbędny dystans.

No i sama bohaterka nie jest łatwa. To jedna z najbardziej skrytych i niedostępnych pierwszych dam.
Owa skrytość i pozorne jednak zamknięcie się na obcych pozwoliło jej postawić tamę między wielką polityką a rodziną. Chciała jedynie chronić rodzinne gniazdo. To osoba, której siłą jest naturalność. Mówi tylko to, co chce powiedzieć. Operuje językiem prostym i zdecydowanym. Ma swoje sądy i oceny, niekiedy bardzo bezkompromisowe. Często powtarza: - Nie zadowolę wszystkich. Nie chcę być poprawna. Albo mnie bierzecie taką jaka jestem, albo.... trudno. Przede wszystkim jednak zobaczyłem osobę, która nie poddała się PR-owej obróbce, nie pozwoliła się przepuścić przez marketingową maszynkę. Co współcześnie jest rzadkością. Danuty Wałęsy nie sformatował marketing. Sformatowało ją życie.

W jaki sposób pracowaliście nad książką?

Prace trwały ponad dwa lata. Z naszych rozmów powstało kilkadziesiąt godzin nagrań. Doszły jeszcze opowieści dwudziestu osób, które dobrze znają Danutę Wałęsę i zapamiętały ważne wydarzenia z jej życia. Opowiada m.in. wieloletnia znajoma Bożena Rybicka-Grzywaczewska, wieloletnia przyjaciółka Grażyna Pusz, abp Tadeusz Gocłowski, historyk Andrzej Drzycimski, Tadeusz Fiszbach czy muzyk Zbigniew Hołdys. Początki naszych rozmów nie były łatwe. Niezbędne było wzajemne dostrojenie fal nadawczo--odbiorczych, poza tym kompletny spokój, wyizolowanie się. Dlatego spotykaliśmy się tylko przed południem, kiedy męża nie było w domu, zaś wnuki były w szkole albo przedszkolu. Bo pani Danuta ciągle jest mamą i żoną, a dziś także babcią. W południe koniec wspominania. Pani prezydentowa ubiera fartuszek, bo należy przygotować obiad. Żadnych rozmów w weekendy i święta. To święty czas dla siebie i rodziny.
Jak Danuta Wałęsa ocenia ludzi?
Nie po tym, co o nich przeczyta w gazetach albo zobaczy w telewizji. Dla niej szalenie ważny jest kontakt z człowiekiem twarzą w twarz, oko w oko. Rozmawiając z kimś wyczuwa, na ile człowiek jest szczery. Bo ona oczekuje szczerości.

Były jakieś tematy tabu, zastrzeżone na początku waszych rozmów?

Trudność w tej pracy wiązała się z czymś innym. Chcieliśmy utrzymać pracę nad książką w tajemnicy, możliwie jak najdłużej.

I udało się. Chociaż były szumy w eterze.

Niektórzy dziennikarze wiedzieli, że pracuję nad książką. Ale myśleli, że to będzie coś o Lechu Wałęsie. Pytany, potakiwałem: - Tak, tak, o Wałęsie też będzie. I na tym się kończyło.

Czego się jeszcze dowiedziałeś podczas rozmów o swojej bohaterce?

Praca nad książką utwierdziła mnie w przekonaniu, że to bardzo silna osobowość. Kobieta, która szybko podejmuje decyzje i nie żałuje niczego, co się wydarzyło w przeszłości. Zawsze idzie do przodu, mimo przeciwności losu. Należy jej się wielki szacunek za to, że wytrzymała przez te wszystkie lata. Bo łatwo nie było.

Dlatego, że miała u boku męża z tak silną osobowością?
Jeden z moich wcześniejszych artykułów o Danucie Wałęsie zatytułowałem "Bez Danuty nie byłoby takiego Lecha Wałęsy". To dla mnie jasne jak amen w pacierzu, że bez Danuty Lech nie byłby tym, kim jest. Zresztą ona tę wielką politykę, która wkroczyła w ich życie, bardzo poważnie odchorowała. To ją potem wiele kosztowało. Wcześniej żyli sobie skromnie, bardzo skromnie na Stogach, z pięciorgiem dzieci na trzydziestu kilku metrach. Męża wyrzucano z pracy. A usłyszałem, że to były najpiękniejsze lata w jej życiu. Te Stogi właśnie.

Dlaczego?

Bo jako rodzina byli wówczas jak zaciśnięta pięść. A potem Sierpień '80, Solidarność i - jak mówi - ta cholerna polityka wkracza w ich życie. Wtedy się wszystko rozlało.

W jakim sensie?
Przestali być rodziną. Lech Wałęsa - mąż i ojciec - był już wówczas tak naprawdę gdzie indziej. Rodzina znalazła się na boku. Danuta Wałęsa musiała przestać rozpamiętywać. I wziąć to wszystko w swoje ręce.

Czytaj również:**Lech Wałęsa świętował 68 urodziny. Na uroczystość w Gdańsku - Oliwie przyjechało 200 gości (ZDJĘCIA)**

Z fragmentów książki wynika, że się buntowała.
Ona nie mówi, że się przeprowadzili na Zaspę, tylko że ich przeniesiono. Na Zaspie ich dom stał się otwarty. Zaczęli pojawiać się związkowcy, działacze opozycji, dziennikarze, księża, osoby niezrównoważone. Pojawiło się od razu wielu znajomych, którzy przez lata nie przyznawali się do nich. A teraz, po Sierpniu, sobie przypomnieli...

Dom był jak dworzec.

I to od wczesnego ranka. Dzieci biegają w piżamach, chcą jeść, a przez mieszkanie ciągną pielgrzymki obcych, których też trzeba czasami nakarmić i napoić. Nic dziwnego, że pewnego dnia pani Danuta zrobiła mężowi karczemną awanturę. Wykrzyczała, że ma tego dość, że tak dalej być nie może, że zwariuje i że to wszystko się rozleci. Tych ludzi ma nie być w moim domu - postawiła ultimatum. Lech Wałęsa wyszedł na parę godzin. A jak wrócił, powiedział: - Dobrze, kończymy z otwartym domem. Związkowcy do związku. Tu jest tylko rodzina. Na drzwiach wywieszamy kartkę: Tyfus. Obcym wstęp wzbroniony.

To było takie kobiece zwycięstwo.
Ale jeśli pamiętamy początek lat osiemdziesiątych, to wiemy, że w Polsce cały czas się coś działo. Strajki, spotkania. Lecha Wałęsy prawie nie było w domu. I znowu wszystko na jej barkach. Cała rodzina. Co robi Danuta 14 grudnia, dzień po wprowadzeniu stanu wojennego? Razem z kuzynką Mariolą jadą 250 kilometrów za Gdańsk po... świniaka. To się może wydać irracjonalne. Stan wojenny, mąż internowany. A ona zamiast siedzieć, rozmyślać, czekać na wieści, przebija się przez Polskę po mięso. Inne kobiety może by płakały. Ona wie, że nie ma się co roztkliwiać. Życie toczy się dalej. Dzieci są najważniejsze. Zabity świniak czeka, to trzeba go przywieźć. Załatwia pozwolenie na przejazd. Pomaga jej w tym Tadeusz Fiszbach, którego do dziś darzy wielką estymą. I z tym pozwoleniem przebija się przez ulice pełne wojska. Ich samochód zatrzymują na rogatkach. Legitymują. Czytają: Danuta Wałęsa i... nie wierzą. Ale świniak został przywieziony. Zresztą wprowadzenia stanu wojennego nie odchorowała tak jak chrzcin Marii Wiktorii.

Jak to?
Miała nadzieję, że mąż zostanie na ten jeden dzień zwolniony z interny. Ale na kilkanaście godzin przed uroczystością przychodzi jakiś smutny pan, mówiąc, że Wałęsy nie wypuszczą. Te samotne chrzciny naprawdę ciężko przeżyła.
Zawsze była w cieniu męża?
Podczas internowania męża zdecydowała się być jego rzecznikiem. Po powrocie z widzeń przekazywała dziennikarzom zachodnim informacje. Ale kiedy został zwolniony, wróciła do roli matki i żony. Tylko raz publicznie w tamtym czasie zaistniała, odbierając w imieniu Lecha Wałęsy Pokojową Nagrodę Nobla. O tym, że pojedzie do Oslo dowiedziała się z... Radia Wolna Europa. Mąż nie skonsultował z nią tego. Zresztą nie konsultował z nią także i tego, że zamierza kandydować na urząd prezydenta.

Danuta Wałęsa czuła się Pierwszą Damą?
Nie lubi tego określenia. Jest panią Danutą albo panią prezydentową. Czasy prezydentury męża bardzo źle wspomina. Podkreśla, że rodzina poniosła ogromną cenę. Gazety w tamtym czasie o tym dokładnie pisały.

Chodzi o wydarzenia związane z dziećmi?
W książce mówi otwarcie, że problemy, które pojawiły się z synami, są skutkiem prezydentury. Między innymi tego, że w domu nie było ojca.

Czy w autobiografii zdradza tajniki politycznej kuchni?

Znajdują się barwne opowieści, związane z pewnymi osobami. Jest opowieść o tym, jak bardzo znana osoba klęczy przed Lechem Wałęsą i prorokuje: - Zobaczysz, wodzu, jeszcze będziesz prezydentem. A były to lata osiemdziesiąte. Nic dziwnego, że ten swoisty hołd lenny wszyscy przyjęli ze śmiechem. Są zabawne charakterystyki polityków. Jeden z nich zwierzał się z problemu bardzo osobistego, mówiąc: - Pani Danuto, ja bym tak wolał bardziej siwieć, niż łysieć. Czołowy polityk SLD radził się, jak powinien przywitać się z Ojcem Świętym Janem Pawłem II. Usłyszał: - Niech pan popatrzy, jak wita się Wałęsa. Chodziło o to, że przyklęka i całuje w pierścień. Na to polityk: - Nie, ja tak nie mogę, co moi na to powiedzą. - A to już pańska sprawa - padła odpowiedź. Jest też historia przemytu przez nią próbki moczu męża, kiedy był internowany w Arłamowie. Był tak nienaturalnie gruby i opuchnięty, że zaprzyjaźnieni z rodziną lekarze uznali, że może być faszerowany środkami farmakologicznymi. Fiolka z moczem została dowieziona z Arłamowa do Gdańska, a potem powędrowała do Francji. A dalszy jej los już w książce.

Czytaj również:**Gdańsk: Danuta Wałęsa ochrzciła prezydenckie tulipany (ZDJĘCIA)**

Lech Wałęsa nie był ciekawy, co będzie w książce?
Z byłym prezydentem nieraz się w różnych okolicznościach spotykałem. Przez kilka miesięcy nie pytał mnie o nią. Ale raz rzucił pytanie: - A jak tam książka? Ja na to: - Która? I na tym się skończyło. Skoro o Lechu Wałęsie mówimy... W pewnym momencie pracy nad książką z wydawnictwa usłyszałem pytanie: - Jak Danuta Wałęsa nazywa męża, kiedy o nim opowiada? Czy mówi Lech, może Leszek? Chodziło o zastąpienie powtarzających się słów: prezydent, mąż, Lech Wałęsa. Odpowiedziałem, że zastąpić się nie da. Pani Danuta, kiedy opowiada o nim w kontekście działalności publicznej, mówi: Lech Wałęsa, albo prezydent. Jeśli wątek dotyka spraw rodzinnych, pada tylko słowo "mąż". Lech czy Leszek się nie pojawia. To zaskakujące.

O czym to świadczy?
Każdy czytelnik sam sobie zinterpretuje. Ale prawdą jest, że małżeństwo Wałęsów w tej chwili żyje razem, ale niejako osobno. To skutek uboczny polityki, która weszła w ich życie w Sierpniu '80 i miała zwieńczenie w prezydenturze. W książce czytelnik znajdzie, tak mi się wydaje, wiele odpowiedzi na pytanie - Kim jest Lech Wałęsa? I dlaczego nie może żyć bez polityki. Mimo że w tej chwili nie jest czynnym politykiem.
Co dla ciebie w opowieści Danuty Wałęsy było najbardziej przejmujące?
To, że zdecydowała się o pewnych sprawach mówić bardzo otwarcie. Jak o tym, że są razem, ale jakby osobno. To bardzo mocne. Szczerze i naturalnie opowiada też, jak przebiegały porody. Jak je przeżywała. Który był łatwy, który trudniejszy. To odsłonięcie sfery tak intymnej zaskoczyło mnie.

Rozmawialiście o wypadku Jarosława Wałęsy?
Tak. Usłyszałem, że tego typu problemów mogła się spodziewać po każdym synu, tylko nie po Jarku.

To dramatyczna sytuacja, kiedy dziecko walczy o życie.
Ale mamy do czynienia z bardzo silną kobietą. Jej siła ma dwie, mocne podstawy. Jedna to prawdy życiowe wyniesione z domu. Prosty podział na dobro i zło. Druga to wiara. Danuta Wałęsa jest osobą głęboko wierzącą i bardzo religijną. Modlitwa jej pomaga. Wiele osób obserwowało, że w wolnych chwilach czyta w domu Biblię. Cały osobny rozdział w książce poświęcony jest Ojcu Świętemu. To był dla niej ktoś szalenie ważny. Pani Danuta powiedziała nawet, że Jan Paweł II był dla niej kimś więcej niż biologiczny ojciec.

Pytałeś może, czy jednak czegoś w życiu żałuje?
Zapytałem inaczej - czy drugi raz weszłaby do tej samej rzeki? Bo podobno drugi raz się nie wchodzi. Odpowiedziała, że tak, bo nigdy, w najśmielszych wyobrażeniach, nie mogłaby sobie wyobrazić tak bogatego, emocjonującego życia. A Danuta Wałęsa lubi emocje. Przypomniałem sobie opowieść, jak przestała być prezydentową. Miała takie momenty wątpliwości - co teraz będzie, jak życie będzie wyglądać? Nie ma ochrony. Nie ma samochodu. Te wahania trwały kilka dni. Ale wspomina, jak w tamtym czasie poszła na rynek w Oliwie. Zabrała ze sobą jedną z córek. I potem córka powiedziała: - Ja już więcej nie pójdę, bo nas palcem pokazują. Mówią - o, przyszła ta, której mąż przegrał wybory.

I co na to Danuta Wałęsa?
Nic. Dalej chodziła na rynek, tylko bez córki. Pokazują palcami? Niech pokazują.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki