Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy Sopot odniósł sukces?

Tomasz Słomczyński
Karolina Misztal
Sopot odniósł sukces, stając się znanym europejskim kurortem. Co do takiego twierdzenia panuje zgoda - trudno zaprzeczać faktom. Wystarczy wyjść na przechadzkę po zatłoczonym Monciaku. I wówczas, gdzieś między Krzywym Domkiem a Centrum Haffnera, nasunie się pytanie: Kto jest ojcem tego sukcesu? A może nie ma kogoś takiego, bo Sopot był na sukces skazany?

Wirus zaatakował

Wojciech Fułek i Roman Stinzing w swojej książce "Sopot - kurort w cieniu PRL-u" tak opisali lata 80. w Sopocie : "Sopot i jego uzdrowiskowa funkcja ulegały powolnej degradacji, nie potrafiąc znaleźć recepty na nieuchronny upływ czasu i brak pieniędzy. Twarz miasta pokrywała się stopniowo siecią coraz wyraźniejszych zmarszczek i bruzd, a dawne uzdrowisko zamiast leczyć - samo zachorowało i trudno było znaleźć odpowiednie lekarstwo na jego dolegliwości.(...) Miasto zaatakował polityczno- ideologiczny wirus (…). Niezbędna była drakońska kuracja i antypeerelowska szczepionka, ale na nie trzeba było jeszcze kilka lat poczekać".

W 1989 roku molo popadało w ruinę, plaże były pozamykane, ze względu na fatalny stan sanitarny zatoki. Na ul. Bohaterów Monte Cassino słynne były donaty (pączki w kształcie kółka), funkcjonowały nieliczne kawiarnie, takie jak Złoty Ul czy Teatralna. Na lody chodziło się do Włocha albo do Giusti. Był jeden kebab... Sopot wciąż był piękny, ale zapyziały, ze swoją własną plażowo-festiwalową legendą, która bezlitośnie uświadamiała ówczesny upadek kurortu.

Wtedy, dokładnie w 1990 roku, odbyły się wybory samorządowe. Nowa Rada Miasta w stu procentach składała się z członków Komitetu Obywatelskiego "Solidarność". W ten sposób otworzyła się nowa karta w dziejach miasta.

Miasto samograj

- To miasto było na sukces skazane - słychać w Sopocie od tych, którzy nie zwykli chwalić obecnych władze miasta. - Bo przecież kurort jest świetnie zaprojektowany, jakby stworzony do spacerów, architektura - kameralne kamienice, przetrwała wojenną zawieruchę. Ze swoim otwarciem na morze, na plaże, jest wyjątkowym miejscem w Trójmieście. No i przecież w 1989 czy 1990 roku to miasto, głównie dzięki festiwalowi, miało swoją markę. Co prawda była to marka "made in PRL", ale to przecież dobry punkt wyjścia do dalszego rozwoju.

Czyli: w gruncie rzeczy, po 1990 roku, nie zrobiono w Sopocie niczego wyjątkowego, po prostu nie popsuto tego, co już było, pozwalając miastu pójść do przodu na fali przemian ustrojowych.

Wojciech Fułek, były wiceprezydent miasta, teraz lider opozycyjnego ruchu Kocham Sopot, jest raczej powściągliwy w pochwałach obecnego prezydenta:

- Dziedzictwo Sopotu jako światowego kurortu i nadmorska lokalizacja w sercu Trójmiasta, z tak rozległymi "przedmieściami" jak Gdynia i Gdańsk, to był bezcenny prezent od historii, który trudno było zmarnować.

Czyli Sopot to "miasto samograj" - które, co by nie zrobić, i tak odniesie sukces.

- To było okupione ciężką pracą i mądrymi decyzjami - mówią inni sopocianie, od wielu lat związani z magistratem i kolejnymi prezydentami: Janem Kozłowskim i Jackiem Karnowskim. Podkreślają, że w 1990 roku Sopot borykał się z wieloma problemami. Oprócz zamkniętych plaż, zdewastowanego mola i sypiących się kamienic, w Sopocie było zanieczyszczone powietrze (z powodu ponad 400 kotłowni węglowych), funkcjonowała przestarzała sieć wodno- kanalizacyjna, przez miasto i plażę przepływały zanieczyszczone potoki, źródła solanki były zaczopowane i niewykorzystane, a miejska kasa świeciła pustkami i straszyła długami.

- Te problemy nie mogły rozwiązać się same - słyszę w magistracie oczywistą prawdę.

W 1996 roku, w powstającej Strategii Rozwoju Miasta, przyszły Sopot określono jako bezpieczne miasto uzdrowiskowe, o wysokim standardzie usług turystycznych, rekreacyjnych, kulturalnych i kongresowych.

Do dziś ten kierunek rozwoju się nie zmienił. Na drodze do realizacji tak sformułowanego celu stawiano kolejne kamienie milowe - kluczowe decyzje i działania. Przyglądając się im, można odtworzyć wypracowaną przez Sopot receptę na sukces. Okazuje się jednak, że nie ma jednej tylko oceny tych działań. To dla inteligenckiego i rozpolitykowanego Sopotu charakterystyczne: powody do dumy dla jednych, innym będą się kojarzyły z błędami i porażkami.

Blask kamienic

Wydaje się, że najgorętszy spór dotyczy "estetyki miasta", czyli tego, co na sopockiej ulicy unikatowe - klimatu przedwojennego kurortu.

Niewątpliwym sukcesem, co podkreślają również krytycy polityki obecnych władz miasta, jest program rewitalizacji kamienic i całych kwartałów. Miasto, po spełnieniu określonych warunków, dofinansowuje wspólnotom remonty elewacji. Dzieje się tak od lat, a efekty tych działań widać dziś wyraźnie. Kurort świeci blaskiem secesyjnych kamienic - i to się udało. W dużej mierze to właśnie dla tego widoku i klimatu, jaki tworzy kameralna zabudowa, przyjeżdżają do Sopotu turyści z Polski i Europy. Tu nie ma sporu.

Spór jest trochę gdzie indziej, można by powiedzieć: tuż obok.

Gigant w centrum

Marcin Gerwin jest współzałożycielem i aktywistą Sopockiej Inicjatywy Rozwojowej - nieformalnej grupy, która sama siebie określa jako "inicjatywę mieszkańców na rzecz demokratycznego podejmowania decyzji w sprawach miasta i zrównoważonego rozwoju". Należy do zdecydowanych krytyków działań Jacka Karnowskiego:

- Sopot wygląda dobrze, odnowione kamienice robią korzystne wrażenie. Jednak z powodu niektórych inwestycji zmieniono nieco charakter miasta. Mam tu na myśli na przykład zabudowę placu Przyjaciół Sopotu. Te budynki będą stały przez lata... A rozwój tej części miasta mógł pójść w innym kierunku. Kameralna zabudowa i tradycyjna architektura stanowią o wyjątkowym klimacie tego miasta. Odejście od tego charakteru, w stronę modernistycznej, gigantycznej architektury - to jest moje podstawowe zastrzeżenie kierowane do prowadzonej obecnie polityki miasta.

Tymczasem zabudowa placu Przyjaciół Sopotu z Centrum Haffnera to dla wielu sopocian powód do dumy - są oni przekonani o tym, że inwestycja jest jednym z najważniejszych kamieni milowych w historii rozwoju kurortu.

To bardzo "sopockie": plac Przyjaciół Sopotu jest jednocześnie sukcesem i porażką urzędującego prezydenta.

Moloch przy torach

Oponenci Karnowskiego podają więcej przykładów na to, że kameralny charakter kurortu jest psuty przez nowe inwestycje.
Marcin Gerwin:

- Coraz więcej w Sopocie gmachów plastikowo-betonowych. Oprócz zabudowy placu Przyjaciół Sopotu, mam tu na myśli nowy szklany bank przy Monciaku i zabudowę terenów przydworcowych... Jeśli chodzi o tę ostatnią inwestycję, to urzędnicy utrzymują, że budowany jest nowy dworzec. To jest jeden wielki kit. To, co jest budowane, to będzie wielkie centrum handlowo-usługowe. Modernistyczna, minimalistyczna architektura. Pytanie, czy pasuje do klimatu Sopotu. Moim zdaniem - nie. Będzie degradowała klimat miasta.

I znów: zdania są skrajne podzielone. Bo dla innych sopocian nowoczesny dworzec i wszystko, co wokół, ma być wizytówką nowoczesnego kurortu, który swoje dziedzictwo umiejętnie łączy z nowoczesnością.

Olbrzym na granicy

Magdalena Jachim, rzecznik prasowy magistratu i osoba odpowiedzialna w Sopocie za promocję miasta, do kamieni milowych rozwoju miasta zalicza wszystkie te działania, które się składają na sukces kurortu: budowa kluczowych obiektów, takich jak (oprócz Centrum Haffnera) Ergo Arena i Aquapark, pozwoliła na wprowadzenie do Sopotu wydarzeń gospodarczo-politycznych, kulturalnych i sportowych.

- Nie promuję Sopotu "jako Sopotu". Staram się to robić poprzez wydarzenia, jakie mają tu miejsce. Wychodzę z założenia, że marka wydarzenia tworzy markę miasta, w którym się ono odbywa - tłumaczy Magdalena Jachim.

Trudno się z tym wszystkim nie zgodzić. Świat obiegały zdjęcia spacerującego po sopockim molu Władimira Putina. A obecnie w Sopocie widać już, chociażby na billboardach, zbliżające się halowe mistrzostwa w lekkotletyce.

Jednak decyzja o budowie Ergo Areny dla wielu nie jest tak jednoznaczna, jak mogłoby się to wydawać.
Marcin Gerwin:

- Wydatki na Ergo Arenę były ogromne. Uważam, że są to zmarnowane pieniądze. Mogłyby być one wykorzystane w zupełnie inny sposób. Mówi się, że dzięki niej mamy w Sopocie taki napływ turystów. Należy jednak postawić pytanie, czy bez Ergo Areny nie byłoby turystów. Pamiętam taki sezon, kiedy molo było remontowane, Opera Leśna była przebudowywana... I co? Turyści byli w Sopocie, jak zawsze. Dlatego pytanie brzmi: czy te ogromne koszty, które zostały poniesione na wybudowanie Ergo Areny, przekładają się na jakiekolwiek korzyści? OK, ktoś raz na jakiś czas przyjedzie na koncert. Ale my włożyliśmy w to kilkaset milionów! Jesteśmy zadłużeni na kilkadziesiąt lat... Co z opieką zdrowotną, edukacją? Słyszymy, że pieniędzy nie będzie tyle, ile trzeba, bo jesteśmy zadłużeni, bo trzeba było budować Ergo Arenę...

Inteligenci

Sopot jest miastem wyjątkowym z jeszcze jednego powodu. Mieszkańcy są szczególni. Mamy tu szczególnie wysoki odsetek osób z wyższym wykształceniem. To z jednej strony - powód do dumy i satysfakcji, z drugiej zaś - szczególna przypadłość, która objawia się w powszechnym komentowaniu poczynań włodarzy i często - gruntownej i zmasowanej krytyce.

Wojciech Fułek, oponent obecnych władz, a wcześniej przez wiele lat członek rządzącej miastem ekipy, wśród zaproponowanych przez siebie kamieni milowych rozwoju Sopotu wymienia również "obudzenie się" społeczeństwa obywatelskiego, czego przykładem ma być pomysł budżetu obywatelskiego.

Dodajmy - budżetu, którego gorącym zwolennikiem jest właśnie Marcin Gerwin, jeden z bardziej wyrazistych adwersarzy Jacka Karnowskiego.

Ci zaś, którym Sopot się podoba, wskazują przede wszystkim na poczynione inwestycje.

- Ludzie nogami potwierdzili sukces wielu sopockich inwestycji, w tym Ergo Areny, licznie uczestnicząc w koncertach i wydarzeniach sportowych - przekonuje Magdalena Jachim. - Dzięki Ergo Arenie do Sopotu przyjeżdżają goście także poza sezonem letnim, a Sopot ma możliwość organizacji takiego prestiżowego wydarzenia jak Halowe Mistrzostwa Świata w Lekkoatletyce w marcu 2014 roku. Sukces inwestycyjny Sopotu, ale także wysoką jakość życia i wysoki poziom edukacji dostrzegają niezależni eksperci, przyznając Sopotowi czołowe miejsca w wielu rankingach. Dzięki wpływom z turystyki Sopot może przeznaczać dużo większe środki niż inne miasta na edukację i pomoc społeczną. Nie ma czegoś takiego jak samograj. Trzeba stale inwestować i poszerzać ofertę, aby przyciągać turystów. Jest wiele kurortów, które miały potencjał, ale stanęły w miejscu i straciły swoją pozycję.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki