Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy lekarz z Miastka zaraził pacjenta gronkowcem?

Mateusz Węsierski
Robert Kwiatek/ Archiwum
Burza rozpętała się wokół miasteckiego szpitala. Dyrekcja placówki zapowiada przebadanie lekarzy chirurgów pod kątem nosicielstwa bakterii gronkowca złocistego

Wszystko zaczęło się od przypadku naszego Czytelnika, który twierdzi, że gronkowcem zaraził się w gabinecie jednego z tutejszych lekarzy. Ten co prawda nie ma sobie nic do zarzucenia, ale dyrekcja szpitala obiecuje, że całej sprawy nie zamierza bagatelizować. Zakażenia gronkowcem są coraz większą plagą, nie tylko na Pomorzu.

Mieszkaniec Miastka do szpitala zgłosił się z dotkliwym urazem nogi. Teraz mężczyzna (dane do wiad. red.) nie ma wątpliwości, że gronkowcem zaraził się w gabinecie chirurgicznym. Lekarz zdecydowanie jednak zaprzecza. Twierdzi, że rany pacjenta nawet nie dotykał.
- Nieprawda. Dotykał i to jeszcze bez rękawiczek - twierdzi kategorycznie nasz Czytelnik. - Gdy pierwszy raz przyszedłem z głębokim urazem prawego podudzia przyjął mnie doktor Piotr Lange. Założył opatrunek, a badania wykazały, że nie jestem nosicielem gronkowca. Później kilkakrotnie chodziłem do gabinetu doktora Stankowskiego. Zmieniano mi tam opatrunki. Doktor dotykał mojej rany bez rękawiczek. Później rana zaczęła się paprać". Przestraszyłem się.

W rezultacie mężczyzna pojechał po pomoc do Słupska. Tam czekała go fatalna wiadomość. - Okazało się, że jestem zarażony bakterią gronkowca złocistego. Na szczęście przyjął mnie dobry chirurg. Oczyścił ranę, niwelując zagrożenie amputacji nogi. Niestety, bakteria zostanie w moim organizmie do końca życia - skarży się pacjent i zapowiada, że sprawy nie zostawi bez wyjaśnienia.

- Zawiadomiłem już sanepid i dyrektora szpitala, Lecha Wiszniowskiego. Liczę, że w końcu zrobią porządek z tym lekarzem - dodaje oburzony mężczyzna.
Lech Wiszniowski, dyrektor miasteckiego szpitala ds. medycznych, obiecuje, że zajmie się sprawą.

- Na pismo odpowiemy pismem i sprawdzimy wszystko. Nie wierzę jednak, by doktor bez rękawiczek dotykał rany pacjenta i by ingerował w głąb rany. Nie miał nawet takiej potrzeby, bo przecież pacjent miał opatrunek. Zmiany opatrunku dokonuje pielęgniarka. Lekarz mógł tylko wzrokowo oceniać ranę - powiedział "Dziennikowi Bałtyckiemu" Lech Wiszniowski.
Lekarze - nie tylko ci z Miastka, bo procedury wszędzie są podobne - przechodzą rokroczne regularne badania pod kątem zdolności do pracy. Standardowo nie sprawdza się jednak czy są nosicielami niebezpiecznego gronkowca.

- Jeśli jednak jest jakiekolwiek podejrzenie, to takie badania są przeprowadzane. Po tym sygnale powtórzymy badania wszystkich lekarzy na chirurgii w Miastku. Okaże się czy doktor Stankowski jest faktycznie nosicielem gronkowca czy też pacjent nie ma racji - podkreśla Wiszniowski.

Tymczasem oskarżony przez pacjenta lekarz nie ma sobie nic do zarzucenia. - Nie jestem nosicielem gronkowca i nie dotykałem rany tego pana. A gdybym nawet dotykał, to zawsze pracuję w rękawiczkach - mówi doktor Stankowski. - Te oskarżenia są bezpodstawne. Pacjent mógł się zarazić gronkowcem w każdym innym miejscu. Również tam gdzie jeździł z tą raną, bo chodził nie tylko do mnie, choć tego pewnie nie powiedział - dodaje doktor.
Pacjent jest zupełnie innego zdania. - Nigdzie indziej nie chodziłem. Do Słupska pojechałem gdy już zarażono mnie gronkowcem. To mogło się stać tylko w gabinecie Andrzeja Stankowskiego - upiera się mężczyzna. - Liczę, że dyrekcja nie sfałszuje badań i znajdzie źródło zakażenia.

Sanepid, który został poinformowany o całej sprawie, podkreśla, że nie ma obowiązku badania lekarzy pod kątem nosicielstwa gronkowca i wyjaśnia sposób zakażenia. - Źródłem zakażenia szczepami gronkowców są ludzie ponieważ stanowią składnik fizjologicznej flory bakteryjnej człowieka, bytują na skórze i błonach śluzowych. Zakażenia wywołane są przez szczepy gronkowcowe pochodzące z własnej flory bakteryjnej chorego. Najczęściej zakażenie jest przenoszone przez bezpośredni kontakt oraz w mniejszym stopniu drogą powietrzną. Wrotami zakażenia jest uszkodzona ciągłość skóry i błon śluzowych - informuje Iwona Stubba z sanepidu w Bytowie.

Efekt leczenia zakażeń gronkowcowych jest uzależniony od prawidłowego doboru antybiotyku, ponieważ wybór leku jest uzależniony od klinicznej postaci choroby i wrażliwości izolowanego szczepu.

Do Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Bytowie w 2009 roku nie wpłynęło dotąd żadne zgłoszenie dotyczące zakażenia gronkowcem złocistym.

Takie przypadki w polskich szpitalach są jednak stosunkowo częste, a pacjenci na ogół nie mają wątpliwości, gdzie zostali zakażeni. W internecie roi się od wpisów, w których chorzy opisują swoje dramatyczne przypadki i szukają pomocy prawnej. Wielu z nich zamierza bowiem walczyć o odszkodowania. To jednak oznacza wejście na żmudną drogę sądową, która jest czasochłonna i nie gwarantuje uzyskania pieniędzy od szpitala. Szacuje się, że tylko na Pomorzu co roku gronkowcem zaraża się nawet kilkaset osób.

Gronkowcem zarazili lekarkę

Na naszych łamach niejednokrotnie opisywaliśmy dramatyczne przypadki zakażeń gronkowcem. Okazuje się, że ofiarami bywają nie tylko zwykli pacjenci, ale także... lekarze.
Bolesną prawdę o naszej służbie zdrowia poznała gdańska lekarka radiolog - dr Hanna P., gdy trafiła na drobny zabieg do szpitala

Marynarki Wojennej w Gdańsku Oliwie. Tak, jak mówiła naszej gazecie, zakażono ją gronkowcem. Tylko dzięki pomocy innych lekarzy ocaliła życie i uniknęła amputacji, choć kaleką zostanie już do końca życia. Z tego powodu, a także ze względu na poniesione w trakcie leczenia wydatki oraz groźbę nawrotu choroby, domagała się przed Sądem Okręgowym w Gdańsku odszkodowania i zadośćuczynienia - w sumie 100 tys. zł.
Tymczasem szpital nie przyznał się do winy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki