- Sąsiad przybiegł i powiedział, że z komina dymi się zbyt mocno. Dałyśmy mu drabinę, żeby wszedł na górę i sprawdził, czy sadze się nie zapaliły. Nic nie wyczuł. Dopiero po chwili spod dachówek zaczął buchać ogień - opowiada Barbara Kuźma, jedna z mieszkanek spalonego domu w Szczepkowie.
Do akcji gaśniczej, trwającej 4,5 godziny, ruszyło osiem zastępów straży pożarnej.
- Po ugaszeniu ognia przystąpiliśmy do rozbiórki pozostałości dachu i jednego z kominów. Budynek nie grozi zawaleniem, raczej będzie można go odbudować. Wstępnie straty oszacowano na 200 tys. zł. Przyczynę tragedii bada policja - mówi kpt. Jan Chodukiewicz, rzecznik straży pożarnej w Kwidzynie.
Niestety, dom nie był ubezpieczony. W dodatku mieszkańcy niedawno zakończyli jego remont, w ramach którego wymieniono m.in. piec i oczyszczono kominy.
Wsparcie pogorzelcom obiecał wójt oraz Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej.
- Na pokrycie całego remontu nie mamy tyle pieniędzy, ale pomożemy w zakupie materiałów budowlanych. To porządni ludzie, dlatego nasze środki nie zostaną zmarnotrawione. Czekamy jeszcze na decyzję wójta, ale myślę, że pomoc będzie liczona w tysiącach złotych - mówi Eleonora Lewandowska, pracownik socjalny GOPS w Gardei.
W trakcie akcji obnażona została słabość infrastruktury pożarniczej w Szczepkowie. Podziemny hydrant, którym zarządza gardejski Zakład Gospodarki Komunalnej, był w tak złym stanie, że strażacy woleli nie korzystać z niego i czerpać wodę z pobliskiego stawu. Sekretarz gminy Roman Mroczkowski zapowiedział, że przeprowadzone zostanie dochodzenie w tej sprawie i winni zaniedbań poniosą konsekwencje.
Seria pożarów
Lista poważnych pożarów na Pomorzu powiększa się. W ciągu kilku tygodni wielu mieszkańców straciło dobytek. W nocy z 30 na 31 grudnia w Sztumie spłonęły mieszkania na poddaszu domu, a osiem zostało zalanych podczas akcji ratowniczej. 10 rodzin straciło dorobek życia. 31 grudnia w Potułach (pow. kartuski) spłonął dom. Dobytek straciła 12-osobowa rodzina.
W Czersku w niedzielę nad ranem paliła się kamienica, w której żyło siedem rodzin. Ogień zniszczył poddasze i jedno z mieszkań. Sześć rodzin wróciło do domów. Na początku stycznia we wsi Myszkowo (powiat nowodworski) spłonął doszczętnie przedwojenny budynek. Trzy rodziny, które uciekły z płonącego budynku, przebywają obecnie u swoich najbliższych. Akcja ratunkowa była bardzo trudna. Strażacy, którzy dotarli na miejsce, oprócz walki z ogniem musieli zmagać się z silnym wiatrem i mrozem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?