Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cwelokracja

Dariusz Szreter
Dariusz Szreter
Dariusz Szreter
Piątek, 15 stycznia 2010

Jest taki rysunek Marka Raczkowskiego, przezabawny, jak większość rzeczy spod jego ręki i czaszki: stoją dwie grupki osób różnych płci, jak się potem okazuje polityków i polityczek. Świadomie używam tego ostatniego słowa, choć brzmi dziwacznie - im częściej będziemy je pisać i wypowiadać, tym prędzej znormalnieje. Polityczki mówią do polityków: "Panowie, czy wy nie macie jaj?" Politycy na to z pewnym zażenowaniem: "My? Ależ oczywiście, że mamy jaja. Właśnie na tym polega problem, że ja mamy. Prezes trzyma nas za jaja".

Kiedy ukazało się to w druku nie miałem wątpliwości, że autorowi chodziło o PiS i wiadomego prezesa. Nawiasem mówiąc kiedy czasem (niezbyt często) zastanawiałem się, a ściślej mówiąc dziwiłem, co trzyma różnych "Gosiów" i Brudzińskich przy prezesie, myślałem głównie o upokorzeniach jakie muszą znosić z jego strony. Prezes wydziela im władzę, ale jednocześnie odbiera poczucie godności.

Ale to było jeszcze przed aferą hazardową i brawurowym manewrem Tuska ze Schetyną i całą resztą ekipy, którą wypchnął z sań uciekając przed goniącą go sforą wilków. A teraz w mojej macierzystej gazecie czytam wywiad z Palikotem pt. "Tusk wychowuje Schetynę", a w nim takie oto spostrzeżenia: "(...) dialektyka pana i niewolnika w relacjach politycznych jest absolutnie kluczowa. Trzeba przejść różne upokorzenia, żeby zwiększyć swoją pojemność. (...) Nikt tak nie pomaga Schetynie stać się wybitnym przywódcą jak Tusk rzucając go na ziemię". I najlepsze na koniec: "(...) tylko wtedy możesz dać sobie radę, gdy krew i sperma ciekły ci po twarzy". Reasumując - kto nigdy nie został skopany i zgwałcony, nie nadaje się do rządzenia.

Można to oczywiście potraktować w kategoriach palikocenia czyli gawęd wuja Janusza przy butelczynie, co ślina na język przyniesie. A jednak od dłuższego czasu nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Donald Tusk, w swojej obecnej postaci, ukształtowany został właśnie przez upokorzenie podwójnej porażki z Kaczyńskimi w 2005. Wyzbył się wtedy resztek inteligenckich sentymentów i wyciągnął wnioski: polityczną skuteczność zapewnić może tylko partia, w której prezes trzyma wszystkich za jaja.

Tak, 2005 to rzeczywiście był rok przełomowy w dziejach III RP. Miał przynieść moralne oczyszczenie po zgniliźnie rządów Millera. Tymczasem zastąpił "szorstką, męską przyjaźń", cwelowaniem kolegów. Tylko jak można się spodziewać, że potem ci odarci z godności faceci, będą podejmować decyzje w interesie kraju, a nie tylko tych, którzy ich, w przywołany przez Palikota sposób, do władzy namaścili? A przy okazji nadużywając władzy, tudzież służb jawnych i tajnych "zwiększą swoją pojemność" i zrekompensują sobie uprzednią traumę zgnojenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki