Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chłopcy z Lęborka zapobiegli tragedii. W ich bloku ulatniał się gaz

Robert Gębuś
Robert Gębuś
Gdyby nie szybka interwencja dwóch 11-latków w bloku przy ulicy Czołgistów w Lęborku mogło dojść do wybuchu gazu. Chłopcy w porę weszli do mieszkania, otworzyli okna, zakręcili gaz i wezwali pogotowie do nieprzytomnego mężczyzny.

Było krok od nieszczęścia. Mieszkaniec bloku przy ulicy Czołgistów w Lęborku postawił na gazie garnek z obiadem i zasnął. Woda wykipiała i zalała palnik. Gaz zaczął się ulatniać. Mężczyzna stracił przytomność. Jego i innych mieszkańców bloku uratowała interwencja Oskara i Jakuba, uczniów piątej klasy Szkoły Podstawowej nr 8 w Lęborku. Chłopcy właśnie wracali do domu.

- Po zakończeniu lekcji poszliśmy do mieszkania Oskara. Gdy weszliśmy, poczuliśmy zapach gazu - relacjonuje Jakub.
Jakub szybko zakręcił kurek. Oskar pobiegł do pokoju, żeby otworzyć okna. Na ziemi leżał jego tata.
- Najpierw zadzwoniliśmy pod 112, ale nikt nie odbierał - mówi Jakub. - Potem wezwaliśmy pogotowie i straż pożarną. Kiedy odebrali nasze zgłoszenie, wyszliśmy z mieszkania.

O powadze sytuacji świadczy fakt, że na miejsce zostały wysłane wszystkie auta, jakie ma na wyposażeniu PSP w Lęborku, w tym m.in. dwa samochody gaśnicze, podnośnik. Przyjechały także policja i dwie karetki pogotowia.

- Z przekazanych informacji wynikało, że istnieje realne zagrożenie wybuchem - mówi Bogdan Madej, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej Państwowej Straży Pożarnej w Lęborku. - Zareagowaliśmy natychmiast. Wysłaliśmy cztery jednostki strażackie. Do mieszkania weszli strażacy i ratownicy medyczni, którzy przystąpili do cucenia mężczyzny. Lokator doszedł do siebie, nic poważnego się nie stało. Zapewne dlatego że wcześniej zostały pootwierane okna, dzięki czemu gaz się ulotnił. Mężczyzna leżał na ziemi, co również miało wpływ na to, że nie doszło do poważniejszego zatrucia, bo gaz jest lżejszy od powietrza. Kiedy przyjechaliśmy na ulicę Czołgistów, detektory nie wykazały stężenia wybuchowego. Nie było potrzeby ewakuowania mieszkańców bloku, część sama opuściła budynek, kiedy wyczuła gaz.

Madej podkreśla, że mogło dojść do tragedii, gdyby nie przytomność Kuby i Oskara.
- Chłopcom należą się duże brawa - mówi. - Być może ocalili również sąsiadów, bo gdyby doszło do dużego stężenia gazu, wystarczyłoby, żeby ktoś włączył światło. Powstałaby iskra i mogłoby dojść do wybuchu.

Po raz kolejny zawiódł system alarmowy 112. W komendzie są dwa aparaty, pod które można się dodzwonić na numer 112. Jednak trzecia osoba, która będzie chciała się połączyć, usłyszy w słuchawce nie sygnał "zajęty", ale dźwięk wolnej linii.
- Wolna linia nie oznacza, że nikt nie odbiera, tylko że dwie osoby, które obsługują numer 112, akurat przyjmują zgłoszenie - wyjaśnia Pańczyszyn. - Możemy zapewnić, że procedura odbierania telefonów jest u nas na bieżąco monitorowana.
To nie jedyny problem z numerem 112. Dzwoniąc pod niego z telefonu stacjonarnego, połączymy się ze strażą pożarną, natomiast próba skontaktowania się z policją na 112 w podlęborskich Mostach może się zakończyć rozmową z komendą w Wejherowie albo Kartuzach. - To już wina samego systemu - mówi Pańczyszyn.

[email protected]

Możesz wiedzieć więcej!Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki