Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogdan Borusewicz: robiąc strajk chcieliśmy, by władze też mogły wyjść z tego z twarzą

Redakcja
Z Bogdanem Borusewiczem, marszałkiem Senatu, organizatorem sierpniowego strajku w Stoczni Gdańskiej, działaczem Komitetu Obrony Robotników i Wolnych Związków Zawodowych, rozmawia Barbara Madajczyk-Krasowska.

Czy zwolnienie Anny Walentynowicz z pracy w Stoczni Gdańskiej było jedyną przyczyną rozpoczęcia strajku?
- Od stycznia zaczęto zwalniać robotników, pierwszy był Andrzej Kołodziej, zwolniony w styczniu ze Stoczni Gdańskiej, wcześniej wyrzucono grupę młodych robotników ze Stoczni Północnej. W momencie, kiedy zwolniono Annę Walentynowicz oceniłem, że postanowiono izolować mnie od stoczni, w ogóle od robotników i jeżeli nie uda się tego zablokować, to parę lat pracy pójdzie na marne. Dlatego zwolnienie Walentynowicz było decydującym sygnałem.

Mówi Pan o szkoleniach robotników w ramach działalności w Komitecie Obrony Robotników i Wolnych Związkach Zawodowych Wybrzeża?
- Tak, ale to nie były szkolenia na temat: jak robić strajk. Spotykaliśmy się i dyskutowaliśmy o strajku 1970 roku. Tłumaczyłem młodym robotnikom, jakich błędów nie można popełniać. Wbijałem im do głowy, że nie należy wyprowadzać ludzi na ulicę, bo jest nas za mało, żeby utrzymać kontrolę, że trzeba trzymać ludzi w zakładach. Koledzy opowiadali mi, że przy drugiej bramie, na początku strajku w 1980, mieli pierwszą dramatyczną sytuację, bo padły okrzyki: "Idziemy na miasto!". Ale oni zdołali to opanować.

Pan wyznaczył datę strajku na podwórzu mieszkania Ewy i Piotra Dyków w Gdańsku Wrzeszczu?
- Początkowo planowałem 12 sierpnia. Przesunąłem termin na 14 i poinformowałem o tym Lecha Wałęsę, Jerzego Borowczaka i Bogdana Felskiego na podwórzu domu, gdzie było mieszkanie Dyków. Tylko pięć osób: oni, ja i jeszcze Ludwik Prądzyński wiedziało o dacie strajku. Był jeszcze wtajemniczony, ze stoczni, Kazimierz Kunikowski, ale on wiedział tylko, że ma przyjść wcześniej. Spotkaliśmy się u Dyków, bo Ruch Młodej Polski zorganizował przyjęcie po wyjściu z więzienia Dariusza Kobzdeja i Tadeusza Szczudłowskiego.

Dlaczego wyznaczył Pan Lecha Wałęsę na przywódcę strajku?
- Nikt nie był wyznaczony. Każdy mógł być przywódcą. Scenariusz rozpoczęcia strajku przygotowywałem z trzema robotnikami: Borowczakiem, Felskim, Prądzyńskim. Wałęsa wiedział, że ma się włączyć w strajk. Poleciłem Prądzyńskiemu, by codziennie przypominał Wałęsie o strajku, żeby nie powiedział, że zapomniał. Trzeba pamiętać, że wszyscy byliśmy pod olbrzymią presją. To była garstka osób, a strajk był przygotowywany w zakładzie, w którym pracowało kilkanaście tysięcy. Na terenie stoczni było więcej bezpieki niż organizatorów strajku. Musiałem przygotować tych młodych ludzi, żeby się zdecydowali na taki niebezpieczny krok. Oni dobrze wiedzieli, co się stanie, jeśli się nie uda. Przygotowując strajk przez tydzień nie mieszkałem w domu. Napisałem ulotkę, zorganizowałem grupy ulotkowe i tę grupę uderzeniową.

Pełny zapis rozmowy z Bogdanem Borusewiczem we wtorkowym "Dzienniku Bałtyckim".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki