MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bo zabrakło miejsca na drogę

Mariusz Jabłoński
Irena Czaja od kilku lat stara się o to, by powstała droga prowadząca do jej domu
Irena Czaja od kilku lat stara się o to, by powstała droga prowadząca do jej domu Fot. Tomasz Bołt
Irena Czaja, mieszkanka oficyny przy ul. Warszawskiej w Gdyni, od kilku lat stara się o wybudowanie drogi prowadzącej do jej posesji. Żeby wyjść na ulicę, musi przechodzić przez klatkę schodową sąsiadującego z jej domem bloku. Dojazd samochodem do posesji jest niemożliwy.

Kobieta domaga się od gminy wybudowania tzw. drogi koniecznej, jednak na razie nie ma co na to liczyć. Na drogę brakuje miejsca. - Mieszkam razem ze swoją 92-letnią matką, która wymaga stałej opieki. Bez przerwy muszę chodzić do sklepu lub do apteki - mówi Irena Czaja.

- Przejście przez klatkę schodową jest dla mnie utrudnieniem. Ja też już jestem w podeszłym wieku. Co się stanie, jeżeli moja matka lub ja będziemy wymagały nagłej pomocy lekarskiej? Karetka pogotowia ratunkowego nie dojedzie do naszego domu. Nie daj Boże, jak wybuchnie pożar. Cały nasz dobytek pójdzie z dymem, bo straż pożarna też tu nie dotrze. Boimy się tu mieszkać - dodaje kobieta.

Przepisy przeciwpożarowe mówią wyraźnie, że do każdej posesji powinien być swobodny dojazd. Przepisy swoje, a życie swoje. - Dużo domów w Gdyni wybudowano przed wieloma laty, a wtedy przepisy przeciwpożarowe nie były tak rygorystyczne - mówi Piotr Socha, p.o. rzecznik prasowy gdyńskich strażaków.

- Jest wiele takich posesji na terenie miasta, do których dojazd jest praktycznie niemożliwy. W razie pożaru strażacy w takich przypadkach muszą ciągnąć wąż od wozu gaśniczego lub gasić pożar za pomocą gaśnic. Takie sytuacje bardzo często zdarzają się w przypadku oficyn.

- Te budynki były stawiane niedaleko drogi dojazdowej, a po zabudowaniu terenu są odcięte od ulicy. Nie mogą być jednak wyburzone tylko ze względu na przepisy przeciwpożarowe.

- Tam, gdzie nie ma dojazdu, sanitariusz i ratownik medyczny przenoszą pacjenta do karetki pogotowia na noszach lub na specjalnym krześle - informuje Marian Kentner, dyrektor pogotowia ratunkowego w Gdyni. - Oczywiście bardzo to utrudnia przeprowadzenie akcji ratunkowej, ale dobro pacjenta jest najważniejsze.

- Jest kilka miejsc w Gdyni, do których jeździmy często i z góry wiemy, że dojazd do posesji jest niemożliwy. Ekipa karetki chwyta wówczas za nosze i biegnie do chorego.

Wybudowanie drogi do posesji Ireny Czai jest niemożliwe, ponieważ nie ma tam miejsca.
- W tym przypadku teren jest tak zabudowany, że wyznaczenie drogi jest niemożliwe - podkreśla Joanna Grajter, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Gdyni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki