Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezrobocie na Pomorzu ciągle rośnie, a ma być jeszcze gorzej

Szymon Zięba, Tomasz Chudzyński
Marzena Bugałla
Dramatyczna sytuacja na pomorskim rynku pracy. Tylko w powiecie nowodworskim co trzecia osoba pozostaje bez zatrudnienia. Lokalne urzędy w całym regionie przeżywają oblężenie, a ekonomiści i analitycy biją na alarm - będzie gorzej. Na duchu nie podnoszą również najnowsze prognozy. Według nich, w Pomorskiem poziom bezrobocia może osiągnąć drastyczny pułap 14 proc.

Tym samym do rzeszy 114,7 tys. osób zarejestrowanych już jako pozostający bez stałego zatrudnienia może dołączyć jeszcze kilka tysięcy innych.

W niechlubnych statystykach wskazujących poziom bezrobocia na Pomorzu prym od lat wiedzie powiat nowodworski. Tam ok. 30 proc. mieszkańców pozostaje bez pracy. Skala rośnie w regionie stale od ponad dwunastu miesięcy i osiągnęła obecnie najwyższy poziom od 2004 roku. Według oficjalnych danych, stopa bezrobocia na Żuławach i mierzei osiągnęła poziom 29,7 proc. (3472 bezrobotnych). Jednak są to wskaźniki z końcówki listopada i już teraz wiadomo, że liczba ta jest wyższa.

- Od początku stycznia zarejestrowało się 300 nowych bezrobotnych - mówi Ewelina Szymborska, wicedyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Nowym Dworze Gdańskim. - Z kolei w całym grudniu 2012 r. przybyło 413 osób bez pracy.

Większość nowo zarejestrowanych bezrobotnych to osoby, które w ostatnich miesiącach straciły pracę.
- Niestety, rynek pracy się kurczy - zaznacza Szymborska. - Osoby, które przychodzą do nas, zostały zwolnione najczęściej na skutek redukcji etatów w firmach. Obawiamy się, że to konsekwencja wprowadzonych od 1 stycznia podwyżek płacy minimalnej do 1600 zł brutto (dotychczas było 1500 zł).

Dla pracodawców koszty utrzymania pracowników wzrosły do ponad 2 tys. zł. W dobie kryzysu, spadających obrotów w firmach, utrzymanie pracownika jest po prostu niemożliwe. Stąd m.in. redukcje etatów.

- Mamy także zarejestrowanych pracowników sektora budowlanego (m.in. wielu operatorów sprzętu ciężkiego), którym skończyły się w miesiącach zimowych umowy o pracę - mówi Szymborska. - To dość charakterystyczne dla tej branży. Zimą budowy zamierają, ale spodziewamy się, że podobnie jak w latach ubiegłych ci pracownicy wrócą wiosną do pracy. Najważniejsze, że większość nowych bezrobotnych to osoby z prawem do zasiłku.

Co ciekawe, przekroczenie bariery 30 proc. stopy bezrobocia nie będzie miało praktycznie wpływu na zwiększenie pomocy dla regionu ze strony państwa. W powiecie nowodworskim od dawna obowiązują 12-miesięczne zasiłki dla osób bez pracy, z uwagi na dwukrotne przekroczenie średniego, krajowego poziomu bezrobocia (obecnie wynosi ok. 13 proc.). W innych regionach kraju bezrobotni pobierają zasiłek przez 6 miesięcy.

- Planujemy szkolenia indywidualne, programy aktywizacyjne dla osób młodych oraz program specjalny, wspierający powrót na rynek pracy osób samotnie wychowujących dzieci. Nasze projekty powinny zyskać finansowanie - zaznacza Ewelina Szymborska.
Efekty rozpędzającego się kryzysu odczuły również inne rejony województwa. Problemy dotknęły zarówno obszary przemysłowo-rolnicze, jak i nastawione na turystykę. W powiecie bytowskim dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy Janusz Wiczkowski mówi wprost:

- Do tej pory nie przeżyliśmy takiego oblężenia bezrobotnych. Przez pierwsze tygodnie stycznia zarejestrowało się ponad 840 osób. To rekord i zarazem niepokojący symptom - jak bowiem zaznacza Wiczkowski, gdyby ten poziom bezrobocia miał się utrzymać, do końca miesiąca zarejestrowano by około 400 bezrobotnych więcej niż w tym samym okresie w zeszłym roku.

Skalę problemu podkreśla również sytuacja w powiecie kwidzyńskim, w którym potężna fala bezrobocia to skutek m.in. przeprowadzonych ostatnio redukcji zatrudnienia.
- Do tej pory zarejestrowaliśmy ponad 900 osób, przewidujemy, że do końca miesiąca będzie ich jeszcze więcej - mówi Jerzy Bartnicki, dyrektor kwidzyńskiego PUP.
Jak dodaje, całkowita liczba zarejestrowanych w urzędzie bezrobotnych w końcu stycznia może oscylować w granicach 7 tysięcy.
Recesja nie oszczędziła - jak się okazuje - nawet metropolii, do tej pory opierającej się problemom na rynku pracy. Według informacji płynących z Powiatowego Urzędu Pracy w Gdańsku, w grudniu ub. roku zarejestrowały się 1824 bezrobotne osoby.

Tylko do 21 stycznia bieżącego roku takich osób zapisało się 1708. Do końca miesiąca ta liczba może drastycznie wzrosnąć. Jak bowiem informuje Wioletta Jamróz z Powiatowego Urzędu Pracy w Gdańsku, dziennie średnio rejestruje się aż 190 osób. Równie niekorzystne statystyki płyną z Powiatowego Urzędu Pracy w Gdyni, gdzie - jak informuje Agnieszka Kraszewska z działu informatyki i statystyki tutejszego PUP - w okresie od 1.01.2013 r. do 22.01.2013 r. zarejestrowano aż 1085 osób.

Według danych udostępnionych przez gdyński urząd, w porównaniu do poprzedniego miesiąca ta liczba już wzrosła. W grudniu ubiegłego roku jako bezrobotne zarejestrowało się bowiem "jedyne" 1021 osób.
W zeszłym roku przeciętna osoba, zapisana w gdańskim PUP, pracy szukała średnio przez 156 dni. Ekonomiści podkreślają jednak, że w tym roku na ewentualne zatrudnienie trzeba będzie poczekać dłużej.

- Mam 27 lat, skończyłem dwa kierunki studiów, a od ponad pół roku nie ma dla mnie zatrudnienia - żali się Adam Waśniewski z Gdańska.
Wszystko jednak wskazuje na to, że choć wielu bezrobotnych wykazuje zaangażowanie i dobre chęci, jedynym sposobem na kryzys jest... cierpliwość.

Najtrudniejsze dni kryzysu przed nami

O problemie bezrobocia z prof. Januszem Żurkiem z Wydziału Ekonomicznego UG rozmawiał Szymon Zięba
Wraz z początkiem 2013 roku fala bezrobocia dotknęła również rejon Pomorza. Najgorsze już za nami?
Niekoniecznie, przypuszczam, że najtrudniejsza będzie końcówka zimy, może marzec, początek kwietnia - wtedy bezrobocie, według mnie, może osiągnąć najwyższy poziom.

Jakiego wzrostu możemy się spodziewać?
W kulminacyjnym punkcie sądzę, że skala bezrobocia może osiągnąć pułap 14 proc., może 14,5 proc. Zaznaczam jednak, że rynek jest nieprzewidywalny, wpływ na niego mają różne czynniki.

Rząd postanowił wyłożyć na walkę z bezrobociem aż 4,6 mld zł. To około 1,2 mld więcej niż w zeszłym roku. Dodatkowe fundusze pomogą?
To olbrzymia suma, jednak musi zostać właściwie wykorzystana. Szkolenia bezrobotnych muszą być przemyślane i powiązane z rynkiem pracy. W innym wypadku rynek i tak nie wchłonie tych ludzi, a przeznaczone na ich przystosowanie pieniądze zostaną zmarnowane.

Rozmawiał Szymon Zięba

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki