Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bez krzyża tracimy punkt odniesienia - mówi bp Arkadiusz Okroj, biskup pomocniczy archidiecezji pelplińskiej

Piotr Piotrowski
BP Arkadiusz Okroj, biskup pomocniczy archidiecezji pelplińskiej
BP Arkadiusz Okroj, biskup pomocniczy archidiecezji pelplińskiej Lucyna Puzdrowska
Ten Bóg, w którego wierzymy, jest z pogardzanymi, upokarzanymi, torturowanymi, zabijanymi ze względu na to, jaką reprezentują narodowość. On w tych ludziach jest opluwany, upokarzany, męczony, zabijany. On, zanim dostrzegły to kamery, był w Buczy i innych miejscach, gdzie zamanifestowało się bestialstwo - mówi bp Arkadiusz Okroj, biskup pomocniczy diecezji pelplińskiej.

Jaki jest krzyż Chrystusa dziś, 15 kwietnia 2022 roku, w Wielki Piątek?
By odpowiedzieć na to pytanie - trzeba uświadomić sobie, co jest tak naprawdę budulcem krzyża, z czego zbudowany jest krzyż? Krzyż zbudowany jest z absurdu, z bezsensu, który boli. Co zatem dzisiaj 15 kwietnia, w Wielki Piątek, jest bolesnym absurdem, bezsensem, który boli? Najpierw to, co zawsze, a więc rany zadane w przestrzeni naszych wzajemnych relacji. Rany zadane miłości do bliskich, wszelkie zdrady, krzywdy, zaniedbania. To również rany zadane miłości do siebie - wszelkie uzależnienia, marnowanie, zawężanie możliwości czynienia dobra. Krzyż to krzywdy zadawane ludziom nam zadanym - bezbronnym, tym, którzy zamiast miłością, karmieni są agresją. Krzyż to wszelkie przejawy niesprawiedliwości. Z pewnością, gdybyśmy chcieli wskazać na konkretne krzyże, a więc sytuacje, w których doświadczamy bezsensownego, niezrozumiałego bólu dzisiaj - pewnie wielu wskazałoby na nieszczęście wielomiesięcznej pandemii, która zostawiła nie tylko spustoszenie w naszych organizmach, ale też w sferze naszej psychiki. Lęk, bunt, poczucie bezradności oddaliły ludzi od siebie. Zatruły nieufnością, podejrzliwością. Wielu poszukuje ujścia dla odczuwanej frustracji. Niewątpliwie krzyżem bardzo bolesnym jest samotność. Przeżywamy już od dobrych kilku lat głęboki kryzys relacji. Ostatnie wydarzenia kryzys ten pogłębiły. Na to nakłada się ogarniający Europę już od wielu lat, a ostatnio coraz konsekwentniej wchodzący do Polski kryzys wiary - a więc wyboru samotności, życia bez Boga. Wielu wykorzystuje to generując emocje, które pogłębiają i tak głębokie podziały w naszym społeczeństwie. A łatwiej jest manipulować społeczeństwem podzielonym, składającym się z ludzi, którzy zrezygnowali z Boga, a więc z tak bardzo potrzebnego punktu odniesienia dla świata wartości.

Czas tegorocznego Wielkiego Postu był wyjątkowy. Niestety, z powodu wojny, która jest tuż za naszymi drzwiami - Polski, naszych domów, nas samych. Dlaczego Bóg, Dobry Ojciec, który nas kocha, pozwala, żebyśmy cierpieli?
Bóg przede wszystkim pragnie naszego szczęścia, to On jest źródłem prawdziwego pokoju. Stworzył nas na swoje podobieństwo. O podobieństwie tym decyduje wolność, wolna wola. Pragnie, byśmy Go kochali niczym nie przymuszeni. Byśmy czynili ziemię poddaną dobrowolnie i twórczo z Nim współpracując. Będąc wolni - możemy powiedzieć Bogu i wartościom, które reprezentuje „tak” - lub „nie”. Mówiąc mu „tak” - budujemy Jego Królestwo, świat, którego istotą jest szczęście. Mówiąc mu „nie” solidaryzujemy się z pełnym pychy ojcem kłamstwa, z tym, który zanim czas powstał - powiedział Bogu: Nie będę służył. Non serviam. Wówczas - budujemy absurdalny, bezsensowny, zakłamany świat, w którym zgasła wszelka miłość, a w ciemności tej - normą jest zadawanie na oślep ran. Budujemy świat, w którym dominuje cierpienie, wzajemne intrygi, zdrady. Świat, który rodzi wojny. Bóg, w którego wierzymy, nie przypatruje się beznamiętnie bolesnym konsekwencjom naszych niedojrzałości. Podejmuje dzieło zbawcze. Nie likwiduje krzyża - ale wchodzi w ten krzyż. I odtąd ten Bóg - solidaryzuje się z tymi, którzy cierpią. Ten Bóg, w którego wierzymy, jest z pogardzanymi, upokarzanymi, torturowanymi, zabijanymi ze względu na to, jaką reprezentują narodowość. On w tych ludziach jest opluwany, upokarzany, męczony, zabijany. On, zanim dostrzegły to kamery, był w Buczy i innych miejscach, gdzie zamanifestowało się bestialstwo. On wchodząc w te straszne krzyże - sprawia, że to nie są już krzyże bez sensu. Jego krew łączy się z niewinną krwią skrzywdzonych. Jeśli marzymy o szczęściu i pokoju - powinniśmy poważnie wznieść nasze oczy i spojrzeć na Miłość przybitą do krzyża. I uwierzyć, że krzyż przeżywany z Chrystusem - nie jest hańbą wiodącą ku nicości, ale jest bramą, która otwiera na pełnię życia. Jeśli tego nie uczynimy, nie uwierzymy w Miłość przybitą do krzyża - będziemy musieli się bezradnie konfrontować z krzyżem bez Chrystusa. Tymczasem wierzymy w Chrystusa ukrzyżowanego. „On bowiem jest naszym pokojem. On, który obie części [ludzkości] uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur - wrogość” (Ef 2, 14).

Mówi się, że cierpienie uszlachetnia. Jak pogodzić cierpienie i jego przyjmowanie z wszechobecnym hedonizmem, kultem zdrowia i konsumpcją? Jak powinien się zachować w tej konfrontacji chrześcijanin?
Cierpienie uszlachetnia tylko wtedy, gdy wierzymy, że ma ono sens. By zrozumieć sens cierpienia - trzeba mądrości, dojrzałości.
Dawno temu naukowcy zauważyli, jak małe ptaszki, wyruszając w drogę przez morze, chwytają w dziób niewielkie gałązki.
Dlaczego to czynią? - zastanawiano się. Przecież to utrudnia im lot. Przecież to dla nich poważne obciążenie. Zagadka się rozwiązała, kiedy spostrzeżono, iż te Boże stworzenia, znużone wielogodzinną podróżą, rzucają gałązkę na powierzchnię morza, siadają na niej, odpoczywają, a potem kontynuują swoją wędrówkę. A może nam w życiu bywa tak ciężko, ponieważ nieustannie zabiegamy, by było nam lekko? Uczmy się zatem od tych mądrych ptaków. Gdyby uznały, że nadrzędną wartością jest brak wysiłku, dogadzanie sobie, hedonizm, kult zdrowia, czy jakieś inne kulty - nie podjęłyby decyzji o tym, aby podjąć ekstremalny lot, w dodatku obciążając się ciężarem. Tymczasem w swojej mądrości idą za instynktem, który każe im wspierając się wzajemnie, stawiając sobie wymagania - osiągnąć konkretny cel. My wierzymy, że żyjemy w Kościele, który współtworzymy, by wzajemnie się wspierając, stawiając sobie wymagania - osiągnąć konkretny cel.
Cel ten osiągniemy poza doczesnością. Będzie nim pełnia życia. Zanurzenie się w tajemnicy Boga Trójcy Świętej Jedynego. Od Niego wyszliśmy - do Niego zmierzamy. I nie dyktuje tego nam jakiś instynkt czy tajemna wiedza - ale głęboka wiara w Jezusa Chrystusa, który pierwszy przemierzył tę drogę, podjął cierpienie, umarł i zmartwychwstał. Wpatrzeni w Niego podejmujemy i my tę drogę przez doczesność, gdzie doświadczamy trudnych doświadczeń, cierpień, doświadczymy śmierci - ale wierzymy, że zmartwychwstaniemy. Można powiedzieć, że traktujemy doczesność jako czas ćwiczenia się w zmartwychwstawaniu. Trzeba wiele razy powstawać z martwych uczynków. Trzeba stawiać sobie wymagania, odnosić wiele małych zwycięstw nad swoją słabością, przyjmować trudne doświadczenia, cierpienia w taki sposób, by nie tylko wewnętrznie nie osłabiały - ale stawały się budulcem dojrzałości. Aby zmartwychpowstać na wieczność, trzeba tysiące razy zmartwychpowstać w codzienności.

Wojna na Ukrainie otworzyła polskie serca. Kościół w Polsce otworzył swoje drzwi dla uchodźców, choć wiele osób tego nie dostrzega. Trwa także Synod o synodalności. Czy jesteśmy świadkami otwarcia szeroko drzwi polskiego Kościoła?
Kościół ze swej istoty jest rzeczywistością otwartą. Kościół zamknięty nie jest Kościołem. Byłby formą jakiejś sekty. Zamyka pycha - otwiera pokora. Pycha zamyka ludzi w przeświadczeniu, że są lepsi od innych. Że wszystko już wiedzą. Można takich ludzi rozpoznać po tym, że bardzo prędko dokonują osądów. Otwarcie - to pokora. To świadomość, że wszystkiego nie wiem. Że proces mojej formacji trwa. Że Bóg jest Tym, który wszystko wie i formuje mnie przez drugiego człowieka. Muszę zatem otwierać się na Boga. Muszę otwierać się na drugiego człowieka. I to właśnie jest istota dokonującego się w Kościele, również w Kościele w Polsce, procesu synodalnego. Uświadomiliśmy sobie doświadczając bolesnych kryzysów, że musimy nauczyć się być razem, słuchać wzajemnie, uczyć się sztuki dialogu, w którym słuchanie ma pierwszeństwo przed mówieniem; rozumienie przed ocenianiem; dzielenie się przed dyskutowaniem. Trzeba nauczyć się dialogu - w którym darzymy się wzajemnym szacunkiem. W którym jesteśmy wobec siebie uczciwi i gotowi do przebaczania uraz. Proces synodalny rozpoczyna się zatem od stworzenia tak rozumianej wspólnoty słuchania. Musimy nauczyć wzajemnie słuchać się w Kościele, rozumieć, nauczyć się sztuki dzielenia się swoimi doświadczeniami duchowymi. Powstała w ten sposób wspólnota słuchania - będzie zdolna do tego, by wspólnie słuchać Ducha Świętego, który również dziś mówi do swojego Kościoła. Wspólnie mamy szukać odpowiedzi na pytanie: co Duch Święty myśli o tym, co będzie lepsze dla Kościoła. Nie ja, nie my - ale Duch Święty. Ten rozpoczęty przez papieża Franciszka proces synodalny przyspieszył w Polsce z dnia na dzień po wybuchu wojny na Ukrainie. Dzień ten rozpoczął kolejny etap synodu - synod w praktyce, gdzie słowa zostały zastąpione przez konkretne działania. Polacy pokazali swoje serce. Każdy, kto miał takie pragnienie, ruszył z pomocą. Tu refleksem wykazała się Caritas Polska. Organizacja, która ma już długie tradycje i ogromne doświadczenie w pomaganiu. Stawiane na samym początku kryzysu Namioty Nadziei stworzyły przestrzeń wytchnienia, bezpieczny azyl dla uciekających przed wojną. Piękne jest to, że w pierwszym odruchu w proces pomocy włączyli się ludzie, którzy nie pytali się wzajemnie o poglądy. Zjednoczyło ich po prostu pragnienie czynienia dobra. Odkryliśmy polski skarb narodowy - ludzi młodych, którzy jako wolontariusze pojawili się tam, gdzie potrzebna była ich pomoc. Wszyscy, którzy dysponowali możliwościami i pragnieniem włączenia się w pomoc, przede wszystkim koncentrowali się na tym, by działać jak najefektywniej, a nie na szukaniu rozgłosu. I tak oczywiście też było i jest z działaniem Kościoła. Obecnie w wielu seminariach duchownych, budynkach zakonnych, parafialnych, ośrodkach Caritasu - przebywają uchodźcy. Wiele budynków kościelnych czeka na ich kolejne fale. Kościół pomaga finansowo, materialnie - przede wszystkim modlitewnie. Sytuacja, którą obecnie przeżywamy pokazała, że Polacy od wieków formowani przez Kościół, nawet ci, którzy przeżywają być może obecnie jakieś kryzysy związane z wiarą lub zaufaniem do Kościoła - to ludzie naprawdę otwarci. Uświadomiliśmy sobie, że Kościół w Polsce jest rzeczywistością otwartą. Drzwi Kościoła są otwarte, ważne jest, by podjąć właściwą decyzję i z tego skorzystać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki