Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Asseco Prokom zawiodło w Eurolidze

Paweł Durkiewicz
Dwa zwycięstwa i 8 porażek - oto dorobek koszykarzy Asseco Prokomu w fazie grupowej Euroligi. Mistrzowie Polski trzeci sezon z rzędu nie uzyskali awansu do Top16 i byli o krok od niechlubnego miana najgorszej drużyny europejskiej elity. Wszelkie nadzieje - po letnim losowaniu grup - spełzły na niczym. Dlaczego?

Można zaryzykować tezę, że swoją szansę na zawojowanie Euroligi Asseco Prokom zmarnował już w lecie. Pomyłką przy ograniczonym budżecie było przede wszystkim wręczenie sowitych kontraktów dwóm zawodnikom grającym na tej samej pozycji - Jerelowi Blassingame'owi i Łukaszowi Koszarkowi. Ten duet rzeczywiście robi różnicę, ale tylko w warunkach polskiej ekstraklasy. Przeciw rywalom z europejskiego topu taktyka z dwiema klasycznymi "jedynkami" nie miała prawa zadziałać.

Skoczek i Wookie

Przed rozpoczęciem sezonu władze klubu nie trafiły z żadnym transferem zagranicznym - z wyjątkiem solidnego Rasida Mahalbasicia. Frank Robinson zaimponował tylko kilkoma efektownymi wsadami. Debiutujący w profesjonalnej koszykówce Drew Viney po rozegraniu jednego meczu złapał tajemniczą kontuzję i wkrótce opuścił zespół. Nieporozumieniem szybko okazał się też Australijczyk Julian Khazzouh, w którego życiorysie najciekawszą informacją pozostaje rola włochatego stwora Wookie w "Gwiezdnych Wojnach". Trójmiejscy kibice zapewne nie zapamiętają na długo wyżej wymienionych nazwisk. Sprowadzony już w czasie rozgrywek Ryan Richards również prochu nie wymyśli.

Falstart wkalkulowany

W letnim okresie transferowym władze klubu nie trafiały z zakupami i kompletowały skład w ślimaczym tempie. W efekcie zespół rozpoczął przygotowania o rekordowo późnej porze. Wyraźnie odbiło się to na zgraniu zespołu w dwóch pierwszych euroligowych meczach, Zarówno w starciu z francuskim Chalon (74:81), jak i przeciwko hiszpańskiej Maladze (75:77), gdynianie przy minimalnie lepszej grze mogli wyrwać dwie wygrane. Zanotowali w nich jednak łącznie aż 41 strat (wynik słabego zrozumienia).

Alex Acker

Amerykański koszykarz rozczarował do tego stopnia, że poświęcić mu należy osobny akapit. Do ekipy dołączył w połowie października i jego transfer od razu okrzyknięto hitem. Były koszykarz klubów NBA, Olympiakosu czy Barcelony nie miał prawa zawieść oczekiwań. A jednak. Zamiast być ofensywnym liderem, Acker przechodził obok gry, a swoje punkty zdobywał na ogół wtedy, gdy wynik (a ściślej porażka Asseco) był przesądzony. Zresztą średnia 6,3 "oczka" na mecz to w przypadku strzelca kompromitacja.

Na PGE Turów

Koszykarze Asseco Prokomu odrobią w środę ligowe zaległości. Gdynianie zagrają na wyjeździe z PGE Turowem. W tym meczu wśród mistrzów Polski może zabraknąć Alexa Ackera, którego kontrakt najprawdopodobniej zostanie rozwiązany.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki