Wykopaliska prowadził dr Piotr Chachlikowski z Poznania. Do dziś nie przedstawił nawet opracowania, które zgodnie z umową powinno być gotowe już w 2003 roku. Władze Bytowa zapłaciły za wykopaliska ponad 70 tysięcy złotych. I nic.
Dopiero po nagłośnieniu sprawy w 2006 roku Chachlikowski przekazał część zabytków, m.in. monety i bursztynowy różaniec. Stało się to po zapowiedziach skierowania sprawy do prokuratury. Ustalono wtedy kolejny "ostateczny" termin rozliczenia się z badań na 31 marca 2007 roku.
- Na tym różańcu nam najbardziej zależało, ale sprawa się nie zakończyła. Czekamy na przekazanie dokumentacji z zakończenia badań, ale pan Chachlikowski od tego czasu zawsze zbywa nas pismami, że z różnych powodów nie jest w stanie dotrzymać nałożonego terminu - mówi Leszek Neubauer, architekt miejski z Bytowa.
Jest czerwiec 2008 roku i władze miasta mają już podobno dość czekania.
- Trzeba będzie się zastanowić nad złożeniem zawiadomienia do prokuratury - mówi Ryszard Sylka, burmistrz Bytowa. - Może to znowu zmobilizuje niesumiennego archeologa? - zastanawia się po chwili.
O tej sprawie nie przy- padkiem zrobiło się znowu głośno właśnie teraz.
Stowarzyszenie Pomorskie Dziedzictwo z Bytowa chce tworzyć szlak "Kurhany znane i oczekiwane" Przekonuje do tego pomysłu władze wszystkich gmin powiatu bytowskiego. W przedsięwzięciu mają pomagać archeolodzy, ale zaufanie do nich zostało mocno nadszarpnięte.
- W naszym projekcie badania archeologiczne będą prowadzone przez najlepszych specjalistów z Torunia i nadzorowane przez urzędy gmin - zapewnia Jacek Żmuda- Trzebiatowski ze stowarzyszenia. - Jestem pewien, że unikniemy takich problemów jak Bytów. Choć to nie nasza sprawa, to wciąż spotykamy się z pytaniami o te nieszczęsne wykopaliska - dodaje.
Czas mija, a wokół sprawy narastają kolejne plotki. Najnowsza głosi, że skarby z bytowskich wykopalisk zostały sprzedane i nigdy nie wrócą do miasta. Czy to prawda? Najlepiej wie sam archeolog, ale z dr. Piotrem Chachlikowskim, który podobne kłopoty miał z powodu wykopalisk w Mikorowie (gm. Czarna Dąbrówka), prowadzonych w tym samym czasie, a z których też rozliczył się dopiero po kilkudziesięciu monitach, nie udało nam się tym razem skontaktować.
Tak jak nie-dostępny jest dla władz miejskich, tak też niedostępny jest dla mediów. Po raz ostatni udało się nam z nim porozmawiać podczas wielkiej burzy wokół zabytków z wykopalisk na placu Garncarskim, w lipcu 2006 roku.
- Na niedotrzymanie terminu złożyło się wiele czynników - wyjaśniał wtedy archeolog. - Ja też byłem zależny od innych naukowców. Zlecałem ekspertyzy architektoniczne, a także numizmatyczne znalezionych monet czy antropologiczne szczątków ludzkich. Poza tym to cała masa materiałów do opracowania. Tego nie da się zrobić w miesiąc czy dwa.
- Zobowiązałem się, że do końca ubiegłego roku wszystko będzie gotowe. Na przeszkodzie stanęły mi jednak kłopoty zdrowotne. Nie mogę oddać materiałów i zabytków przed zakończeniem opracowania, bo są mi potrzebne.
Archeolog zapewniał, że wszystkie zabytki są w depozycie na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, gdzie pracuje [badania prowadził jednak nie jako pracownik naukowy a prywatna firma - dop. red.]. Jakie teraz ma wytłumaczenie na ponadpięcioletnie już opóźnienie, nie wiadomo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?