- Wskoczyliśmy znowu do najlepszej czwórki. Powiem szczerze - w mojej ocenie nie mamy już szans na drugie miejsce i grę w finale. Tracimy po prostu zbyt dużo punktów. Musimy też pamiętać o tym, że gonią nas ekipy z Lubina i Radomia, które grają obecnie bardzo dobrze - zauważył trener Andrea Anastasi.
I trudno się z tym nie zgodzić. Do drugiej Asseco Resovii gdańszczanie tracą osiem punktów. Rywalom do rozegrania zostały jeszcze dwa mecze, a naszym siatkarzom - trzy. Jak łatwo zatem policzyć, musiałby wydarzyć się siatkarski cud, by gdańszczanie zagrali o złoto. Rzeszowianie musieliby przegrać za trzy punkty m.in. z... MKS-em Będzin i Lotosem Treflem. A pamiętajmy, że przed podopiecznymi trenera Anastasiego jest jeszcze PGE Skra Bełchatów. Matematycznie - szanse gdańska ekipa na finał ma, realnie natomiast - nie ma żadnych.
Ale zwycięstwo za trzy punkty nad BBTS-em Bielsko-Biała ma ogromne znaczenie. Gdańszczanie wrócili bowiem do walki o medal brązowy. I w tym momencie muszą skupić się na tym, by czwartej lokaty nie stracić.
- To był dla nas bardzo ważny mecz. Jesteśmy już na finiszu sezonu zasadniczego, który jest bardzo dziwny. Najważniejsze jest to, że wygraliśmy - dodał Anastasi.
W przyszłą środę gdańszczanie zmierzą się w Ergo Arenie z Indykpolem AZS-em Olsztyn. Początek spotkania o godz. 20.30.
Follow https://twitter.com/baltyckisportOpracował: ŁŻ
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?