Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aktorka Olga Bończyk: To, co dostaję od losu, to same bonusy

Tomasz Turczyn
www.olgabonczyk.art.pl
Czy bycie artystą to zawód, a może raczej stan ducha? Czy nawet doświadczeni aktorzy odczuwają tremę przed występami? Jak radzić sobie z popularnością? Z Olgą Bończyk, czyli doktor Edytą Kuszyńską z serialu "Na dobre i na złe", rozmawia Tomasz Turczyn

Co dla Pani znaczy być artystą?
O, ale fajne pytanie [kilka sekund namysłu - red.]. Powiem panu tak: bycie artystą to taki miły stan, w którym można podzielić się z publicznością swoim wyobrażeniem - wyobraźnią - na temat sztuki, którą się wykonuje. Bez względu, czy się tańczy, czy się śpiewa, czy się gra na instrumencie lub tworzy wycinanki ludowe, jest się artystą. Wtedy, gdy dzielimy się swoją wrażliwością i wyobraźnią w taki sposób, że odbiorca potrafi je odczytać, dobrze się z tym czuje, to wtedy twórca rośnie w siłę i potęgę. Jak już zaznaczyłam, jest to bardzo fajny stan. Można być artystą w każdej dziedzinie. Można robić piękne buty jako szewc, czy wykonywać piękne hafty. Jeśli to dociera do odbiorcy, wypada się tylko z tego cieszyć.

Czuje się Pani bardziej aktorką, czy piosenkarką?

I jednym, i drugim. To są dwa nurty, które uprawiam bardzo poważnie i zawodowo. Nie wyobrażam sobie, abym mogła z któregoś zrezygnować. Zwłaszcza, że te dwa światy się przenikają. Bo na scenie teatralnej często używam również śpiewu, pomagam sobie na niej piosenkami. Ogromnie się cieszę, że zostałam obdarzona jednym i drugim talentem.

Pamięta Pani swoją pierwszą rolę sceniczną?
Zagrałam w małym teatrze warszawskim. Nie mówię tu o tych rolach, które wykonywałam w szkole, gdzie się uczyłam i macałam grunt aktorski. Natomiast jako dorosła i odpowiedzialna za swoje czyny artystka zadebiutowałam w "Myszach, kotach i niedźwiedziach". Wówczas wystąpiłam, z nikomu wtedy nie znanym, Cezarym Żakiem. Pamiętam, że przed tym spektaklem bardzo się denerwowałam.

Czy nadal odczuwa Pani tremę przed występami?
Tak. Jestem taką osobą, że ten dreszczyk zawsze mi towarzyszy. Gdy zaczynam występ, to ta nerwowość ustępuje. Nazywam to oswajaniem terenu, oswajaniem się z publicznością. Tworzę swoją sceniczną rzeczywistość, w której decyduję o tym, co się wydarzy.

Jak się ma do tego granie w serialu?
To coś innego. Różnica polega na tym, że to, co zrobimy przed kamerą, można poprawić, powtórzyć, zagrać kilka dubli. Na scenie nie ma poprawek, czas leci. Widz musi zobaczyć najlepszą wersję. Na scenie jest zupełnie inny rodzaj emocji, spięcia. Nie da się tego porównać. Aczkolwiek nigdy bym nie powiedziała, że coś jest lepsze, coś jest gorsze. Jest po prostu inne.

A dubbing, jaką odgrywa rolę w Pani życiu zawodowym?
Był taki czas, że pracowałam w ten sposób bardzo dużo. Zrobiła się z tego długa lista. Dubbing niebywale rozwija. Aktor na scenie ma do dyspozycji wiele elementów - światło, kostium, scenografię, mimikę. W dubbingu posługujemy się tylko głosem. Stworzyć z niego wyrazistą postać i "dokleić" do postaci jest ogromnie trudną sztuką. I nie każdy aktor potrafi ją opanować. Z jednej strony jest to zabawa, bo pracujemy na materiale bajkowym. Natomiast warsztatowo jest to praca nie do przecenienia. Każdy aktor, by umieć panować nad głosem, powinien dubbingować.

Czy bycie osobą rozpoznawalną jest kłopotliwe?
Mi to nie przeszkadza. Zawsze znajduję czas dla sympatyków, lubię z nimi rozmawiać. Robię to niemal przez 12 miesięcy w roku, ale gdy mam trochę wolnego, to poświęcam te chwile w całości dla siebie. Najchętniej, mówiąc wprost, wbijam się w domu w dres, nie maluję się, zawijam włosy w koński ogonek i pozwalam sobie nic nie robić. Zjeść coś zrobionego naprędce, poczytać dobrą książkę, posłuchać muzyki, ale zupełnie tak niezobowiązująco. Jak mam wolny czas, to go nie organizuję i potem na koniec dnia czuję się taka szczęśliwa. Kiedyś było to dla mnie niedopuszczalne, ale teraz jestem szczęśliwa, że zmarnowałam dzień, że przelał mi się przez palce.

A urlop? Jak go Pani spędza?
Staram się go dość mądrze zaplanować. Niestety jest tylko latem, bo w ciągu roku bardzo rzadko mi się zdarza wykroić tak z tydzień i gdzieś wyjechać. W wakacje staram się zawsze wybrać do Włoch, które kocham absolutną miłością. Mogłabym tam mieszkać, ale jeśli mam możliwość pojechać gdzieś z przyjaciółmi, to też z tego korzystam i się z tego ogromnie cieszę.

Jak Pani ocenia telewizyjne programy z cyklu talent show? Praktycznie każda z wiodących na rynku stacji ma w swojej ramówce dla widza taką ofertę.
Udział w takim programie jest bardzo trudny. Bo ogląda go cała Polska. Mało tego, jest to coś, czego młodzi ludzie nie znają. To taki skok na głęboką wodę. Te programy, nie chcę tu powiedzieć o nich złego słowa, rządzą się swoimi prawami - regułami. To jest show telewizyjny.

Czyli...
Ma on przyciągnąć jak najwięcej publiczności przed ekrany. I telewizja, producenci takich programów poszukują wybitnych talentów, ale także karmią się tymi osobami, które talentami nie są. I trzeba umieć rozważyć przed stanięciem do takiego programu, czy udziałem w talent show nie strzelimy sobie w kolano. Bo taki program może, jak trampolina, kogoś wystrzelić, ale także może przekreślić dalszą drogę. Bo na przykład może ośmieszyć. Kolejna rzecz: nawet jeśli ten ktoś dotrze do finału i stanie na świeczniku, zostanie uhonorowany pierwszą, drugą, trzecią nagrodą i przez chwilę zacznie błyszczeć w świetle ramp, to często nie zdaje sobie sprawy z tego, że gdy się kończy dana edycja programu, to jemu nikt nie pomoże.

Jak rozumiem, z takich show są zyski i straty?
Dokładnie tak. Przy każdej okazji staram się młodym ludziom o tym mówić. Zawsze powinien być ktoś taki, kto zaakcentuje im, że udział w tego typu programach ma dwie strony. Tego, co mówię na łamach "Dziennika Bałtyckiego", nie przeczytają w internecie. Najgorzej to wszystko przeżyć ma własnej skórze.

Czuje się Pani spełnionym artystą?
Bardzo. Moje wszystkie marzenie się ziściły. To, co teraz dostaję od losu, to same bonusy. Każdy kolejny dodatkowy koncert, dodatkowa nagroda, projekt, to tak jakbym dostawała kolejne, skrzydło, którym mogę lecieć w górę.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Olga Bończyk jest absolwentką wydziału wokalno-aktorskiego Akademii Muzycznej we Wrocławiu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki