Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Związkowy dwugłos w sprawie projektu zmian w prawie oświatowym

Agnieszka Kamińska
Agnieszka Kamińska
13 stycznia 2022 r. przyjęto w Sejmie tzw. lex Czarnek, projekt zmian w prawie oświatowym
13 stycznia 2022 r. przyjęto w Sejmie tzw. lex Czarnek, projekt zmian w prawie oświatowym fot. Adam Jankoski/Polskapress
Dyskutujemy z Wojciechem Książkiem z NSZZ „Solidarność” i Krzysztofem Baszczyńskim ze Związku Nauczycielstwa Polskiego o tzw. lex Czarnek, projekcie zmian w prawie oświatowym.

To nie jest ani szkoła PiS, ani PO, tylko szkoła państwowa, to dobro całej Rzeczpospolitej - mówi Wojciech Książek, przewodniczący Międzyregionalnej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” z siedzibą w Gdańsku.

Znowelizowane prawo oświatowego, którego autorem jest minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek, zostało przyjęte przez Sejm i teraz zajmują się nim senatorowie. Opozycja i część nauczycieli twierdzi, że tzw. lex Czarnek jest szkodliwe dla oświaty. Dużo kontrowersji budzi choćby zapis wzmacniający rolę kuratorów, którzy są reprezentantami ministra. Czy ta regulacja nie oznacza jednak upolitycznienia szkoły?

Chociaż jako „Solidarność” nie zgadzamy się z szeregiem projektów i wypowiedzi ministra Przemysława Czarnka, to w naszej ocenie ta nowelizacja może pomóc zachować niepolityczność szkół, większą autonomię nauczycieli, ale też dyrektorów. Już kiedyś premier Jerzy Buzek mówił, że oświatowy stół oparty jest na czterech nogach - są nimi ministerstwo i kuratoria, organy prowadzące, nauczyciele, a także uczniowie i rodzice. Staje się chybotliwym, gdy równowaga praw, ale i obowiązków któregoś z filarów zostanie wyniesiona lub obniżona. Od jakiegoś czasu, szczególnie od wprowadzenia wyborów bezpośrednich włodarzy gmin i ustanowienia wysokich progów na skuteczne referendum, obserwujemy wzmacnianie pozycji organów prowadzących. Dyrektorzy stali się bardziej pasem transmisyjnym organu prowadzącego niż przedstawicielami rad pedagogicznych. To stawia w trudnej sytuacji nauczycieli, którzy właściwie nie mają się do kogo odwołać. Czasem dochodzi do tego, że w codziennej pracy nie podejmują działań, które mogłyby rodzić niezadowolenie organu prowadzącego. Oczywiście nie mówię, że tak jest wszędzie, ale wiemy, że takie sytuacje mają miejsce, głównie w mniejszych gminach. Nowe przepisy mają wprowadzić równowagę między tymi filarami, na których opiera się system oświaty. Przywrócenie zasady równowagi poprawi też niezależność dyrektorów. Dziś bywa, że najlepsi pedagodzy nie kandydują na dyrektora. Samorządy mogą uważać, że zabiera się im władzę w szkołach. Ale przecież państwo, które przekazuje subwencje oświatowe, chce mieć przynajmniej możliwość oglądu, na co są wydawane. Tych subwencji nie wypracowują tylko mieszkańcy danej gminy.

Niektórzy mówią, że lex Czarnek wyeliminuje organizacje pozarządowe, które mogłyby przekazać dzieciom wartościowe treści na zajęciach pozalekcyjnych.
Dobra, państwowa szkoła, to nie straż pożarna. Szkoły co roku przygotowują plan działań kształcąco-profilaktyczno-wychowawczych. Ten plan akceptuje rada pedagogiczna i rada rodziców przed rozpoczęciem roku szkolnego. Są w nim zaplanowane zajęcia prowadzone przez różne organizacje i instytucje, np. drużyny harcerskie, służby mundurowe. Jeśli zaś w czasie roku szkolnego pojawi się bieżąca potrzeba, żeby zaprosić eksperta czy jakąś organizację, to - według nowych przepisów - będzie można to zrobić po otrzymaniu zgody kuratora i rodziców. Proces uzyskania tych zgód ma trwać około 2 miesięcy. Nie dłużej, co nie znaczy, że nie można szybciej.

Pojawiają się głosy, że ten proces jednak potrwa zbyt długo.

Szkoła jest strukturą długiego trwania, nie może mieć charakteru efekciarskiego, ma działać według klarownego programu. Nie jest straganem, na którym wystawia się nowinki: dziś sobie zaprosimy taką organizację, jutro taką. Konieczny jest tu przemyślany dobór organizacji, które do szkoły można zaprosić. Wiemy o tym, że te organizacje są różne. Słyszeliśmy o próbach ideologizacji dzieci w przedszkolach lub przekazywania uczniom pewnych treści o zabarwieniu seksualnym, o czym rodzice dowiadywali się po czasie. Dlatego ważne jest wprowadzenie mądrych zabezpieczeń prawnych. I znowu, patrząc z perspektywy nauczyciela, dyrektora, jest to pomoc, nie przeszkoda. Dyrektorzy będą mogli powiedzieć: „Organie prowadzący, urzędniku, nie ma zgody na tę czy inną organizację w szkole”. Lepiej dmuchać na zimne, gdy mamy obowiązek w sposób szczególny chronić dzieci oddawane do szkół przez rodziców. Tak naprawdę zajęcia, także pozalekcyjne, powinien prowadzić przede wszystkim dobrze opłacany nauczyciel, bo jest przygotowany pedagogicznie, podpisuje zobowiązania prawno-etyczne wynikające z ustawy Karta Nauczyciela.

Jedno z kuratoriów opracowało listę organizacji, które nie powinny prowadzić zajęć w szkołach. Znalazł się na niej m.in. Związek Nauczycielstwa Polskiego. Czy to jest organizacja budząca jakieś wątpliwości?

Oceniam to negatywnie, nie wiem, dlaczego jest na tej liście. Możemy mieć jako „Solidarność” inne zdanie od ZNP, ale to legalnie działająca organizacja związkowa. Mamy bronić pracowników, chronić podmiotowości nauczycieli, nie zajmować się indoktrynacją dzieci i młodzieży.

Opozycja uważa, że skoro rządzi Zjednoczona Prawica, to w szkołach rozszaleje się pisowska indoktrynacja dzieci, a zajęcia poprowadzą organizacje związane z PiS czy Solidarną Polską.

Jest takie ryzyko?

To nie jest ani szkoła PiS, ani PO, tylko szkoła państwowa, to dobro całej Rzeczpospolitej. To jest struktura tzw. długiego trwania, nie można o niej myśleć tylko w rytmie kadencji parlamentarnych. Politycy odchodzą, koalicje się zmieniają, a szkoła musi trwać. To nasz okręt flagowy, nasza narodowa odpowiedzialność. Nie może być tak, że mimo iż w podstawie programowej jest hasło o żołnierzach niezłomnych, to nauczyciel boi się zorganizować apel, bo ktoś krzywi się w organie prowadzącym. Nie może być tak, że jakaś szkoła chce wysłać kartki do Wojska Polskiego, a ktoś się na to nie zgadza. Nauczyciel nie może obawiać się grymasów urzędnika. To są sprawy delikatne, ale występują. To dlatego pojawia się problem stresu, wypalenia zawodowego szeregu nauczycieli. Dyrektorów też. Oczywiście, dochodzi tu też sprawa płac, a ostatnio także trudu edukacji hybrydowej, on-line.

Czy politycy powinni być zapraszani do szkół?

Zaproszenia polityków, radnych do szkół to może być element edukacji obywatelskiej, szczególnie w szkołach ponadpodstawowych. Ale to należy zaplanować w owym rocznym planie, a zaproszenia powinny być wysłane do biur parlamentarnych wielu stronnictw politycznych. Żeby młodzież mogła poznać rozmaite punkty widzenia, co jest istotą demokracji. Niestety, z praktyki wiemy, że z tym pluralizmem bywa różnie. Zbyt często decydują tu poglądy i nieformalne naciski na szkoły niektórych decydentów.

Skoro nowe przepisy są korzystne, to dlaczego część środowiska nauczycielskiego jednak je krytykuje?

To wynika ze złego poziomu dialogu w Polsce, w którym albo musisz być „za”, albo „przeciw”. I trwa to powielanie propagandowych kalek. Niestety, minister Przemysław Czarnek, przez radykalizm niektórych ocen, czasem daje powody ku kontratakom. Tym przepisom przydałoby się więcej spokoju, bo w zbyt gwałtownym sporze ginie prawda. Jako związek zawodowy mamy przede wszystkim analizować sytuację pod kątem pozycji pracowników. Stąd też apel o stawianie sobie uczciwie pytań, czy obecna sytuacja nauczycieli w szkole, w przedszkolu, nie wymaga jakichkolwiek zmian? W naszej ocenie wymaga. Oczywiście trzeba też apelować do MEiN o szybkie wdrożenie podwyżek dla nauczycieli, o pomoc dla szkół w organizacji pracy w kolejnej fali epidemii. Rodzi ona zagrożenia, zmęczenie. A trzeba pomagać szkołom, bo w nich staje się nasza przyszłość.

Szkoła przyszłości to będzie szkoła podszyta strachem i z kneblem na ustach - mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.

Jaką szkołę widzi pan w nowym prawie oświatowym, przygotowanym pod kierunkiem ministra edukacji?

To wizja szkoły bardzo ubogiej w treści merytoryczne i wychowawcze, pozbawiona różnorodności. Obawiam się, że dzieci będą miały w niej ograniczony dostęp m.in. do organizacji, które mogłyby im przekazać wartościową wiedzę. Wielu uczniów nie będzie miało możliwości porozmawiania z ciekawymi ludźmi.

Dlaczego? Organizacje przecież będą mogły działać w szkołach, tyle że będą musiały otrzymać zgodę kuratora i rodziców.

Szkoła jest dynamiczną instytucją, wydarzenia dzieją się z godziny na godzinę. Tymczasem, żeby zaprosić do szkoły specjalistę, który powie, jak dzieci mogłyby rozładować stres wywołany jakimś nagłym wydarzeniem, będę musiał wystąpić do kuratora o zgodę. A on będzie miał 30 dni na wydanie swojej decyzji, co jest kuriozalne. Następnie zgodę będą też musieli wydać rodzice. Proces uzyskiwania zgód jest tu bardzo wydłużony. To, według mnie, może być szkodliwe dla dzieci, bo może ograniczyć dostęp do specjalisty w momencie, gdy będą tego potrzebować. Co więcej, ta procedura nie będzie obowiązywać, gdy specjalistę czy organizację, która miałaby przeprowadzić zajęcia w szkole, wskaże kurator. Może on poinformować dyrektora, że np. za godzinę w szkole zajęcia przeprowadzi Ordo Iuris.

Minister Czarnek tłumaczył, że nowe przepisy zwiększą kontrolę nad zajęciami dodatkowymi prowadzonymi przez organizacje zewnętrzne. Rodzice szczegółowo dowiedzą się, jaka będzie ich tematyka. Bywało, jak wyjaśniał minister, że mieli na ten temat wiedzę bardzo pobieżną. Minister stwierdził też, że chce uszczelnić system w taki sposób, „żeby do szkół nie trafiały demoralizujące treści”. Może minister ma rację?

Mówienie, że rodzice będą mieli podmiotowość w tej procedurze jest nadużyciem. Zgodnie z tymi przepisami, najpierw kurator będzie wydawał zgodę, a potem rodzice. Rola rodziców jest tu więc drugorzędna. Teraz jest tak, że to rada rodziców wraz z dyrektorem ustala, jaka organizacja może wejść do szkoły. Nie zgadzam się też z tym stwierdzeniem o demoralizacji. Bo to by znaczyło, że teraz szkoła demoralizuje uczniów, a nowe przepisy mają temu zapobiec. Kto konkretnie i gdzie demoralizuje? Co to właściwie znaczy? Jeśli do takich sytuacji dochodzi, to chciałbym je dokładnie poznać. Ten przepis oznacza, że minister i kuratorzy nie mają zaufania do nauczycieli i dyrektorów co do tego, że zapraszają wartościowe osoby i organizacje. Poza tym pamiętajmy, że zajęcia pozalekcyjne są dodatkowe. Jeśli jako rodzic stwierdziłbym, że jakieś zajęcia są niewłaściwe, to przecież nie będę wysyłał na nie dziecka. Małopolska kurator już przygotowała listę około stu organizacji, które - według niej - nie powinny prowadzić zajęć w szkole. Niektóre z tych organizacji cieszą się autorytetem i od dawna pomagają szkołom. A teraz wygląda na to, że już nie będą mogły tego robić lub ich działanie będzie ograniczone.

Na tej liście jest m.in. Centrum Żydowskie w Oświęcimiu, Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę, Fundacja Rodzić po Ludzku, a także ZNP.

Tak. To daje nam wiele do myślenia. Jesteśmy legalną organizacją, zarejestrowaną w sądzie, działamy na podstawie przepisów o związkach zawodowych. W wielu szkołach w całej Polsce prowadzimy swoje przedstawicielstwa, ale nie organizujemy zajęć dla dzieci. Nie rozumiemy, dlaczego jesteśmy na indeksie u pani kurator. Może za chwilę dowiemy się, że nie będziemy mogli już mieć swoich siedzib w szkołach w całym kraju? Poza tym, jeśli już znaleźliśmy się na tej liście, to może to wywołać konflikty z dyrektorami szkół. Ale lex Czarnek dotyczy nie tylko organizacji pozarządowych. Niepokoi nas jeszcze inny przepis. Według niego, dyrektor będzie mógł przekazywać szczegółowe informacje o stanie zdrowia nauczycieli do ZUS.

Po co przekazywać te dane do ZUS?

Jest to dla mnie niezrozumiałe. Ten przepis brzmi tak: „ZUS będzie badał i analizował przyczyny nieobecności nauczyciela z powodu choroby i urlopu macierzyńskiego”. Przecież jeśli lekarz wypisze zwolnienie chorobowe nauczycielowi, to właśnie dlatego nie ma go w pracy. O ten przepis chciałem zapytać ministra Czarnka w Sejmie, ale nie dostałem takiej możliwości. Wystąpiliśmy do ZUS w tej sprawie i zwróciliśmy na nią uwagę Agaty Dudy, podczas poniedziałkowego spotkania. O spotkanie poprosiliśmy również prezydenta. Ten przepis uderza w nauczycieli, bo zmienia ustawę o informacji oświatowej. Raz w kwartale minister będzie zawiadamiał ZUS o chorych nauczycielach i tych na urlopach macierzyńskich, ujawniając ich dane wrażliwe. ZUS nawet nie wydał na ten temat opinii, nie był o to poproszony. Główny Inspektor Danych Osobowych przekazał mi, że takie informacje nie mogą być przekazywane do ZUS, bo są to dane wrażliwe. Nie chcę na razie wydawać wyroków, bo ciągle mówimy o projekcie ustawy, ale ten przepis brzmi bardzo niepokojąco.

Wasze wątpliwości budzi też przepis dotyczący odwoływania dyrektorów. Dlaczego?

Jeśli dyrektor nie wykona zaleceń kuratora, a one nie są nigdzie precyzyjnie określone i mogą być przejawem widzimisię wizytatora kuratoryjnego, to jest to podstawa do odwołaniu dyrektora bez wypowiedzenia.

Minister tłumaczył, że dyrektor zawsze może się odwołać do sądu.

Być może chodzi tu o powództwo cywilne. Nowelizacja prawa oświatowego nie przewiduje drogi odwoławczej. Przypominam, że lex Czarnek jest elementem pakietu, do którego należą też regulacje przygotowane przez Michała Wójcika, byłego wiceministra sprawiedliwości. Zgodnie z nimi dyrektor, który zaniedba swoje obowiązki, będzie mógł iść nawet na 5 lat do więzienia. Już samo istnienie takiej sankcji wywołuje strach wśród dyrektorów. Szkoła przyszłości to będzie szkoła podszyta strachem i z kneblem na ustach.

Solidarność twierdzi, że nowe przepisy odpolitycznią szkoły. Organizacja uważa, że dziś zbyt dużą rolę w szkołach odgrywają organy prowadzące, które narzucają pewne działania. Dzięki lex Czarnek państwo, za pośrednictwem kuratorów, będzie skuteczniej nadzorować placówki oświatowe. Czy to źle?

Pewne jest jedno: jeśli lex Czarnek wejdzie w życie, to rola dyrektorów i rodziców będzie ograniczona. A przedstawicielstwa rodziców będą wręcz niepotrzebne. W ten system nie włączałbym organów prowadzących. One dziś nie mają wpływu na zajęcia pozalekcyjne. Wobec tego, niby jak je upolityczniają? Dziś prawo oświatowe rozgranicza, co jest kompetencją kuratora a co organu prowadzącego. Nowe przepisy burzą porządek systemowy, który kształtował się przez lata. Mam też inne obawy. Minister Czarnek w odrębnych przepisach zapowiada utworzenie nowego przedmiotu - historia i teraźniejszość. Ten przedmiot, według mnie, będzie miał określone zabarwienie, a jego przekaz będzie tendencyjny. Wraz z powstaniem HiT, zlikwidowana zostanie wiedza o społeczeństwie. Nie rozumiem, w czym ten WOS przeszkadzał. Przecież uczył, jak funkcjonować w społeczeństwie obywatelskim.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki