Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złota Ela tęskni za morzem

Paweł Kowalski
Elżbieta Duńska-Krzesińska po przyjeździe z Melbourne była owacyjnie witana przez kibców na Dworcu Głównym PKP w Gdańsku
Elżbieta Duńska-Krzesińska po przyjeździe z Melbourne była owacyjnie witana przez kibców na Dworcu Głównym PKP w Gdańsku Zbigniew Kosycarz/KFP
Była lekkoatletka Spójni Gdańsk Elżbieta Duńska-Krzesińska należy do najbardziej zasłużonych dla Pomorza sportowców.

Zdobyła złoty medal w skoku w dal na igrzyskach olimpijskich 1956 r. w Melbourne (6,35 - wyrównany własny rekord świata) i srebrny, także w skoku w dal (6,27), na igrzyskach 1960 roku w Rzymie. Wcześniej zaliczyła również igrzyska 1952 r. w Helsinkach, ale tam bardzo młodej jeszcze wtedy zawodniczce w wywalczeniu medalu przeszkodził ponadpółmetrowy warkocz. Po jej dalekim skoku ów złotoblond warkocz zostawił na piasku ledwie widoczny ślad. Sędziowie długo zastanawiali się, co z tym fantem zrobić, jak ocenić skok. W końcu orzekli, że warkocz to włosy, a włosy to część ciała. W efekcie, nie od stóp, które wylądowały w piasku, a od śladu warkocza zmierzyli odległość skoku i medal przepadł.

Duńska-Krzesińska nie tylko skakała w dal. Była wszechstronną zawodniczką. Wprawdzie najwięcej, bo siedem razy, wywalczyła tytuł mistrzyni Polski w skoku w dal, ale dwukrotnie zdobyła złoty medal na krajowym czempionacie w pięcioboju i raz w biegu na 80 metrów przez płotki. 11 razy poprawiała rekordy Polski, w tym także raz w skoku wzwyż. Obok olimpijskich medali w dorobku ma krążki zdobyte na mistrzostwach Europy w Bernie i Belgradzie oraz na uniwersjadach w Turynie i Sofii. W reprezentacji Polski - sławnym wunderteamie Jana Mulaka - wystąpiła 21 razy.

Kibice ją uwielbiali, bo wspaniale promowała polską i wybrzeżową lekkoatletykę. Trzykrotnie - w latach 1954, 1956 i 1960 - wygrała plebiscyt "Dziennika Bałtyckiego" na 10 najlepszych sportowców woj. gdańskiego. Takiego zaś powitania, jakie jej zgotowano po powrocie z Melbourne, gdański dworzec kolejowy nie przeżył.

Po zakończeniu sportowej kariery, wraz z mężem - znanym tyczkarzem i trenerem Andrzejem Krzesińskim - zamieszkała (po wcześniejszych przenosinach z Wybrzeża do Warszawy) w USA, w stanie Oregon nad Pacyfikiem. Tam zajęła się wychowaniem córki i zarazem trenowaniem młodzieży. Wyszkoliła m.in. Judy King-Brown, którą doprowadziła do srebrnego medalu w biegu przez płotki na IO 1964 r w Los Angeles.

Od kilku dobrych lat państwo Krzesińscy znowu mieszkają w Warszawie, ale Złotej Eli nie przeszła tęsknota za gdańskim Wybrzeżem, za tym szerokim oddechem i horyzontem nad morzem - jak to nie tak dawno temu określiła.

Szukasz więcej sportowych emocji?


POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki