Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złamali ustawę kominową. Prawo nie przewiduje kary dla starosty bytowskiego

Mateusz Węsierski
Starosta Jacek Żmuda-Trzebiatowski unika jednoznacznej odpowiedzi na nasze pytania
Starosta Jacek Żmuda-Trzebiatowski unika jednoznacznej odpowiedzi na nasze pytania M.Pacyno
Zarząd Powiatu Bytowskiego złamał prawo. Potwierdziła to Najwyższa Izba Kontroli, potwierdza też renomowana kancelaria z Gdańska, ale starosta bytowski idzie w zaparte. Nie czuje się winny całego zamieszania. Wie też, że nie dotkną go żadne konsekwencje. Za złamanie ustawy kominowej ustalającej wysokość wynagrodzeń w spółkach nie przewidziano bowiem kar dla przedstawicieli samorządu terytorialnego.

Sprawa miała swój początek w maju tego roku. Wówczas wyszło na jaw, że zarząd powiatu zatwierdził uchwałę o podwyżce wynagrodzeń dla Rady Nadzorczej Szpitala Powiatu Bytowskiego (w 100 proc. należy on do starostwa) od 1 stycznia 2011 roku. Dociekliwi przedstawiciele spółki zauważyli jednak, że 1 stycznia 2011 roku wszedł też w życie art. 29b ustawy kominowej nakazujący zachowanie wynagrodzeń dla rad nadzorczych na takim samym poziomie jak w 2010 roku. W przypadku Bytowa chodziło o kilkaset złotych od osoby. Nie to jednak było najważniejsze. W ustawie kominowej napisano, że jej nieprzestrzeganie oznacza automatyczne rozwiązanie rady nadzorczej. Dla szpitala byłaby to klęska oznaczająca nieważność wyboru nowego zarządu i jego późniejszych decyzji, w tym kontraktów z NFZ.

Po naszej publikacji sprawą zainteresował się najpierw urząd wojewódzki uznając ostatecznie, że nie ma prawa kontroli organów spółki samorządowej. W międzyczasie starosta bytowski Jacek Żmuda-Trzebiatowski zapewniał, że ustawy kominowej nie złamano. Wówczas sprawę przejęła Najwyższa Izba Kontroli, która orzekła, że wynagrodzenie dla rady nadzorczej jednak było zawyżone, co jest niezgodne z ustawą kominową.

- W 2011 r. wynagrodzenia miesięczne wypłacane wszystkim członkom rady nadzorczej szpitala zostały zawyżone, bowiem ich wysokość nie została ustalona na poziomie wynagrodzeń z 2010 r., do czego zobowiązywał wprowadzony 1 stycznia 2011 r. przepis art. 29b ustawy - informuje Alicja Joanna Szczepaniak, dyrektor gdańskiej delegatury Najwyższej Izby Kontroli.
Dopiero po interwencji NIK wynikającej z naszej publikacji rada nadzorcza szpitala podzieliła racje kontrolerów. Starosta poinformował NIK, że jej członkowie dobrowolnie oddali nienależnie pobrane wynagrodzenia. Poważniejszych konsekwencji w postaci automatycznego rozwiązania rady nadzorczej nie będzie z powodu… luki w prawie. Zdaniem mecenasa Romana Nowosielskiego bytowską spółkę szpitalną uratowało jedno. Decyzję o wypłaceniu radzie nadzorczej pensji wyższych niż przewidziano w ustawie podjęli lokalni politycy zasiadający w zarządzie powiatu, w sprawach szpitala występujący jako zgromadzenie wspólników.

- Na wstępie podkreślić należy, że interpretacja art. 14 ust. 1 tzw. ustawy kominowej (mówi o automatycznym rozwiązaniu rady nadzorczej - dop. red.) niewątpliwie może sprawiać problemy, tym bardziej na tle przedstawionego stanu faktycznego.

Jednakże podkreślić należy, że art. 14 ust. 1 ustawy kominowej kładzie nacisk na to, aby to działanie organów nadzorczych, a nie organów innego rodzaju (np. zarząd) było zgodne z prawem. Skutek w postaci rozwiązania organu nadzorczego, ustanowiony przez ten przepis, jest następstwem nieprzestrzegania przepisów ustawy konkretnie przez ten organ - informuje mecenas Roman Nowosielski z Gdańska. - W przedstawionej sprawie, błędna i niezgodna z przepisami prawa wysokość wynagrodzenia członków Rady Nadzorczej Szpitala Powiatu Bytowskiego Sp. z o.o. została ustalona uchwałą nadzwyczajnego zgromadzenia wspólników szpitala nr 9/2009, czyli to działanie tego organu, a nie rady nadzorczej było niezgodne z prawem. Wadliwość działania rady nadzorczej polegała tutaj na braku weryfikacji uchwały tego organu, jednak w mojej ocenie przyjęcie, że spełnia ono przesłanki z art. 14 ust. 1 skutkujące rozwiązaniem rady nadzorczej z mocy prawa byłoby zbyt daleko idące.
Zgromadzeniu wspólników, czyli Zarządowi Powiatu Bytowskiego, za złamanie ustawy kominowej nic nie grozi, bo w polskim prawie nie przewidziano za to konsekwencji. Starosta bytowski pytany o to, czy poczuwa się do winy z powodu złamania ustawy kominowej, prosi o przesłanie pytań na piśmie i w taki też sposób odpowiada. Rozmawiać nie chce, a w piśmie unika jednoznacznej odpowiedzi skupiając się na zadowoleniu z tego, że rada nadzorcza jednak nie zostanie automatycznie rozwiązana. Jego zdaniem "najcięższe zarzuty zostały obalone".

- Bardzo mnie to cieszy i potwierdza prawdziwość moich wypowiedzi sprzed kilku miesięcy - pisze starosta Jacek Żmuda-Trzebiatowski.

Przypomnijmy, że w maju starosta zapewniał, że "stosując przelicznik z 2010 r. nie przekroczono maksymalnej wartości wynagrodzenia. Uchwała zgromadzenia wspólników nie zawiera błędu prawnego". NIK potwierdziła co innego, mecenas Nowosielski także, ale starosta dalej idzie w zaparte. Zapytaliśmy dlaczego nawet opinia renomowanej kancelarii go nie przekonuje. Poprosił o przesłanie pytań na piśmie, co uczyniliśmy. Na odpowiedź czekamy.

To nie wina rady nadzorczej

Rozmowa z Krzysztofem Czerkasem, prezesem bytowskiego szpitala

Najwyższa Izba Kontroli i renomowana kancelaria uznały, że doszło do złamania ustawy kominowej, a kilka miesięcy wcześniej z całą stanowczością pisał Pan do starosty, że taki fakt nie miał miejsca. Popełnił Pan błąd?
Nie znam treści opinii mecenasa Nowosielskiego i nie mogę się do niej ustosunkować. Sprawa, o której mówimy toczy się już od wielu miesięcy. Od pierwszego dnia uważałem, że nie było żadnego złamania ustawy kominowej przez radę nadzorczą i nie ma podstaw do uznania rady za nieistniejącą z mocy prawa, co sugerowano. Cały czas prezentowałem taką postawę już jako prezes zarządu spółki, chociaż właściwie jako prezes zarządu nie miałem wiele do powiedzenia, bo działo się to na wyższym poziomie. Całą sprawę wywołał ktoś, kto miał szaloną wizję destabilizacji spółki i jak wirus komputerowy próbował zarazić "sieć komputerów" w naszych głowach.

Ale była przecież kontrola NIK i jej konkretne ustalenia...
Nie znam ustaleń NIK, bo nikt mi ich nie przedstawił, a więc znowu trudno mi do nich ustosunkować się. Złamanie ustawy kominowej, jeżeli hipotetycznie miałoby miejsce, to nie przez radę nadzorczą, gdy byłem jej szefem. Dlatego broniłem rady nadzorczej, bo wokół niej odbywał się "taniec czarownic", a faktycznie to ona była ofiarą, a nie powodem całego problemu.

Możesz wiedzieć więcej!Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki