Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zespół Myslovitz nagrywał materiał na płytę "1.577" w studiu Custom34 w Gdańsku Osowej [ZDJĘCIA]

Marcin Mindykowski
Ostatnie szlify Myslovitz nadali nowej płycie w marcu w studiu Custom34  w Gdańsku Osowej. Od lewej: "Lala", Kowalonek, Myszor, Powaga i  J.Kuderski
Ostatnie szlify Myslovitz nadali nowej płycie w marcu w studiu Custom34 w Gdańsku Osowej. Od lewej: "Lala", Kowalonek, Myszor, Powaga i J.Kuderski Przemek Świderski
Zespół Myslovitz nagrał pierwszą płytę po odejściu Artura Rojka. Zapytaliśmy muzyków o to, jak wybierali następcę wokalisty, o fanów, którzy się od nich odwrócili, a także o to, czy nowym albumem chcą komuś coś udowodnić...

Odejście rozpozna-walnego, obdarzonego charakterystycznym głosem wokalisty to dla każdego zespołu duży problem. Wszystko wskazuje jednak to, że Myslovitz najgorsze ma za sobą i walczy o swoją nową tożsamość. Przekonuje o tym wydana pod koniec maja płyta "1.577" - pierwsza nagrana już bez Artura Rojka, za to z nowym wokalistą, Michałem Kowalonkiem.

Wokalista z Facebooka

O tym, że Artur Rojek rozstaje się z Myslovitz, świat dowiedział się w kwietniu 2012 roku z dyplomatycznego, podpisanego przez wszystkich członków starego składu oświadczenia. Już wtedy czwórka pozostających w zespole muzyków zadeklarowała, że zachowają nazwę, a ich nowym frontmanem zostanie Michał Kowalonek, muzyk znany z poznańskiej, grającej alternatywnego rocka grupy Snowman.

Rojek swoją decyzję zakomunikował kolegom już pod koniec 2011 roku (a od dłuższego czasu powtarzał im, że nie zamierza grać w zespole do końca życia). Zresztą symptomy ochłodzenia się stosunków w Myslovitz można było zauważyć dużo wcześniej, a sytuacji nie uzdrowiła ani zarządzona przez Rojka roczna przerwa od koncertowania (w 2008 roku), ani biograficzna książka "Życie to surfing", którą muzycy potraktowali jak zbiorową psychoterapię, ani ostatnia nagrana ze starym wokalistą, wydana w 2011 roku płyta "Nieważne jak wysoko jesteśmy...".

Poszukiwania nowego wokalisty udało się jednak utrzymać w tajemnicy. Muzycy nie zdecydowali się na casting - własnymi kanałami szukali doświadczonych już wokalistów, którzy pasowaliby do zespołu. - Szukaliśmy kogoś, kto miałby w sobie dużo ekspresji, emocji i wniósł do zespołu coś świeżego - mówi Wojtek "Lala" Kuderski, perkusista grupy. - Poza tym dla mnie osobiście było ważne, żeby to był ktoś, z kim będę się dobrze dogadywał, a nie 18-latek, przy którym czułbym się jak jego ojciec.

Kilkunastu wybrańców zaprosili na wspólne próby do Mysłowic. Jednym z nich był 34-letni Michał Kowalonek, który zaledwie miesiąc wcześniej skontaktował się z Przemkiem Mysz-rem - gitarzystą i klawiszowcem zespołu - na Facebooku, podpytując go o możliwość okazjonalnej współpracy przy pobocznych projektach. Dowiedział się, że być może za miesiąc Myszor będzie miał dla niego propozycję...

Na castingu nie wypadł podobno olśniewająco - słabo znał teksty (Kowalonek nie kryje, że nie był wcześniej wielkim fanem Myslovitz), mylił się. Uratował go fakt, że pierwsze wspólne przymiarki się... nie nagrały. Na kolejną próbę przygotował się już dużo solidniej, a kolegów ujął wykonaniem ich wczesnej, bardzo ważnej dla nich piosenki - "Good Day My Angel".

- Wybraliśmy Michała, bo naszym zdaniem psychologicznie najbardziej pasuje do naszego świra: do naszych piosenek, tekstów, przekazu - choć może nie do naszych melodii. Ale wiemy, że w tym, co razem stworzymy, będzie prawdziwy - uzasadnia ten wybór Myszor. - Michał przyszedł do nas ze swoimi neurozami. Przyjęliśmy go entuzjastycznie: "Super, stary, jesteś tak samo porąbany jak my!". Oczywiście, jest nieco inny, wychowany na odmiennej muzyce. On się uczy nas, my się uczymy jego. Na pewno mając go w składzie, lekko skręcimy, choć raczej nie o 180 stopni.

Muzycy przyznają też, że podczas poszukiwań pojawił się kandydat śpiewający niemal identycznie jak Artur Rojek - kiedy zamknęło się oczy, wydawał się wręcz nie do odróżnienia. - Tylko po co zastępować oryginał kopią? Zepsulibyśmy chłopakowi życie, już zawsze byłby kopią, i na dodatek gorszą - komentuje Myszor. - Poza tym tu nie chodzi o to, żeby brzmieć tak samo i oszukiwać ludzi, że jesteśmy tym samym zespołem, co 10 lat temu. Potrafimy obgryźć sobie ogon, przetrawić go i nagrywać ciągle te same piosenki, tylko inaczej. Ale po co?

Rok rozwodowy

Muzycy postawili na dotarcie się na koncertach - w 2012 roku intensywnie występowali w nowym składzie. Ale przyznają, że pierwsze miesiące wspólnej działalności nie były dla nich łatwe. - Musieliśmy zmienić menedżment, posypała nam się cała logistyka. Było tak, jakbyśmy zajmowali się sprawami rozwodowymi - porównuje Myszor. - Gdy rozchodzi się dwójka ludzi, przez co najmniej rok żadne z nich nie umie spokojnie spać, oboje są zdenerwowani, wybici ze swojego toru. Najprostsze decyzje stają się trudne. Uśmiech też.

Członkowie zespołu nie kryją, że w tym czasie nie pomogło im też niezdrowe zainteresowanie mediów i presja niektórych fanów, którzy zaocznie zawyrokowali, że "bez Rojka nie ma Myslovitz". - Zawsze byliśmy zespołem znanym, popularnym, choć nigdy nie bywaliśmy na okładkach pism czy portalach plotkarskich. A tu pierwszy raz znaleźliśmy się w sytuacji, w której wszyscy zaczęli rozmawiać o nas jak o majtkach Dody. Staliśmy obok, a inni toczyli rozmowy, o tym, czy mamy prawo nosić spodnie, brodę, mieszkać tu, gdzie mieszkamy - opowiada Myszor.

Niektórzy organizatorzy koncertów negocjowali zaś obniżenie stawek za zabukowane wcześniej koncerty grupy. - Dowiadując się o zmianie składu, czasem dziwnie reagowali, co nas stresowało - nie kryje Jacek Kuderski. - Ale my nadal jesteśmy zespołem Myslovitz. Jacek z Wojtkiem Powagą napisali "Długość dźwięku samotności", ja napisałem "Kraków" i "Chciałbym umrzeć z miłości". Nie ma powodu, by twierdzić, że bez Artura mniej znaczy-my - mówi Myszor. - To tak, jakby ktoś ci sugerował, że bez okularów to już się do niczego nie nadajesz.

Podzielili się też fani - ci szczególnie przywiązani do Rojka dawali odczuć, że nie akceptują zmiany i nowego wokalisty.
- Nie jesteśmy firmą handlową, która robi badania na temat tego, co powinniśmy zrobić, żeby nam przybyło, a nie ubyło fanów. Jesteśmy sobą - deklaruje Myszor. - Zawsze staraliśmy się pisać teksty o naszych, twoich głębokich emocjach - powiedziałbym: humanistyczne. I nagle nastał moment, w którym z powodów nieartystycznych część ludzi straciła do nas sympatię - tylko dlatego, że już nie jesteśmy z Arturem. I nie obchodzi ich, że to nie nasza wina. Część z nich pisała np., że nie wyobraża sobie, że będziemy teraz wykonywać na koncertach nasze piosenki - mimo że to my je napisaliśmy, że to nasze życie, nasze emocje. Po prostu nas nimi spoliczkowali. I to był moment, w którym przestałem się tymi głosami przejmować. A już zwłaszcza nie chcemy w to wkręcać Michała, który jest Bogu ducha winny, a najbardziej obrywa - a to za to, że nie śpiewa jak Rojek, a to za to, że śpiewa dokładnie jak on.

Sam Kowalonek mówi, że stara się ignorować presję i nie chce nikogo naśladować. - Stawiamy sobie proste cele: grać dobre piosenki i nagrywać fajne piosenki - deklaruje skromnie.

Za to kiedy nowy zespół zaczął się docierać na scenie, wstąpiła w nich nowa energia. - Przez ostatnie lata w Myslovitz nie było takiej zażyłości jak na początku czy w połowie naszej kariery - mówi Jacek Kuderski. - Staliśmy się, jak ja to brzydko nazywam, machiną do grania, do odgrywania piosenek. Zniknęła dawna chemia między nami, opadły emocje - jak w starym małżeństwie. Wraz z przyjściem Michała do zespołu, to wszystko się jednak odrodziło. Zaczęliśmy znowu regularnie spotykać się na próbach. Kiedy jedziemy busem na koncert, znów jest przyjemnie - dodaje. - W czasie kryzysu odnaleźliśmy wszystkie punkty wspólne i zaczęliśmy się na nich skupiać - doprecyzowuje Myszor.

Nie rozliczać się

Płyta "1.577" to w większości materiał, który powstał podczas poprzedniej sesji zespołu, jeszcze z Arturem Rojkiem. Zamieszczone tu piosenki miały ukazać się jako druga część albumu "Nieważne jak wysoko jesteśmy..." - a tytuł drugiego zbioru miał złożyć się wraz z tytułem pierwszej części w pełne zdanie. - Nie ma jednak sensu odgrzewać starych patentów i starej potrawy. Gotujemy nową - mówi Jacek Kuderski. Nowy tytuł - "1.577" - to więc liczba słów, jaka pada na płycie.
Piosenki zostały jednak przearanżowane - czy jak mówią sami muzycy, "umichałowione" - już po dołączeniu Kowalonka do zespołu. Nowe utwory są raczej pogodne, optymistyczne, a na pewno mniej depresyjne niż te z albumu "Nieważne jak wysoko jesteśmy...", o którym krytycy pisali, że dobrze sprawdza się jako rejestr ówczesnej sytuacji wewnątrz zespołu - neurotyczny, niepokojący, mroczny, pełen napięć, "brudny", trudny w odbiorze. - Często spotykam ludzi, którzy lubią poszczególne piosenki z tej płyty, ale nie są w stanie wysłuchać jej całej, bo jest nieprzyjemna, ponad ich siły. Ten album był naszą jedyną próbą naprawienia sytuacji w zespole. I ona nie wyszła - opowiada Myszor. - Nowa płyta jest znacznie przyjemniejsza w słuchaniu, prostsza, bardziej przyswajalna. Jest dużo bliższa nam i naszych przeżyć niż poprzednia. Choć też nie jest o słońcu, bo my nie umiemy tak pisać. Nadal jesteśmy przeczulonymi melancholikami, szukamy pęknięć i to na nich się skupiamy. Wszystkie nasze płyty powinny się nazywać "Ała, ała". Tyle że tym razem to taka neuroza przy herbacie.

Pytanie, czy trudny czas, jaki spadł na zespół, odbił się jakoś w tekstach. Myszor: - Co prawda za-wsze byliśmy traumatyczni w tekstach, ale nie chcieliśmy tą płytą robić sobie psychoterapii i rozliczeń. Bo przy pisaniu takich tekstów bardzo szybko można uderzyć w pranie brudów. A zrzucenie całej winy na Artura w ni- czym nam nie pomoże - ani w pisaniu nowych piosenek, ani w graniu koncertów. Zresztą my się ciągle trzemy, już wcześniej konflikty generowaliśmy wszyscy. I dlatego w tamtym roku nic nie udało nam się zrobić, bo czegokolwiek się chwyciliśmy, wylewała się z nas szarość i ciemność.

Kilka piosenek na płycie opowiada jednak o zmianie, nowym otwarciu, niepewnej przyszłości, ale też poszukiwaniu światła - jak choćby utwór "Trzy sny o tym samym", ze słowami "To jest właśnie czas, który zmienia mnie na nowo". - Dla nas to jeszcze w pewnym sensie piosenka rozliczeniowa - mówi jednak Myszor. - O tym, że jesteśmy na środku pustyni i nie wiemy, skąd się tu wzięliśmy i w którą stronę mamy iść. To, że będziemy mówić, że jest teraz wesoło, nie znaczy, że nie mamy w sobie bólu, jakiejś rany, blizny, która gdy ją mocniej potrzeć, pęknie. Od lat marzę o zrobieniu płyty o poszukiwania światła. Zawsze mam jednak wrażenie, że to w naszym wykonaniu banalne. Żeby napisać mądre rzeczy o tym, że jesteś albo chcesz być szczęśliwy, trzeba być bardzo mądrym człowiekiem lub świrem.

Muzycy twierdzą jednak, że nową płytą nie chcą robić rewolucji ani nic nikomu udowadniać. Większość kompozytorów pozostała w zespole, więc słynna mysłowicka melancholijna emocjonalność i wrażliwość jest zachowana. - Piszemy piosenki, a nie rozbudowane kompozycje, suity. Zawsze jest w nich melodia, którą można zanucić, która koduje się w głowie, do której można wrócić - mówi Jacek Kuderski. - Ta płyta ma udowodnić, że jesteśmy w dobrej formie, mamy fajnego wokalistę, potrafimy zrobić razem świetny album. Od tej płyty bardzo dużo zależy. To ważna część naszego życia. Oczywiście, jeśli ona nie załapie, to też się nic nie stanie. Po prostu nagramy następną. I będziemy to robić tak długo, aż trafimy - podsumowuje.

Wielu już dziś nazywa "1.577" etapem przejściowym między starym a nowym Myslovitz - materiałem tworzonym już od zera w nowej konfiguracji. - Rzeczywiście, kolejna płyta będzie pewnie bardziej zespołowa w sensie kompozytorsko-autorskim - przyznaje Kuderski. - Takim naszym całkowitym otwarciem w piątkę - dodaje jego brat. - Dla nas ta "1.577" jest korytarzem między miejscem, gdzie byliśmy pięć lat temu, a tym, gdzie będziemy za rok, za dwa. Skądś wychodzimy, dokądś zmierzamy - nie wiem, gdzie. Ale nie traktujemy tego jako czegoś nieważnego, co chcemy za sobą zostawić. Często bywam w domach, w których korytarz czy sień są najbardziej reprezentacyjne dla całego domu. Po prostu to, co teraz robimy, robimy najlepiej, jak potrafimy.
[email protected]
============06 (pp) Zdjęcie Podpis na apli black(35031375)============
Ostatnie szlify Myslovitz nadali nowej płycie w marcu w studiu Custom34 w Gdańsku Osowej. Od lewej: "Lala", Kowalonek, Myszor, Powaga i J.Kuderski
============01 (pp) Tytuł clar 48/47 L(35031370)============
Płyta jak korytarz
============02 Nadtytul magazyn 16(35031372)============
Myslovitz nagrali pierwszą płytę po odejściu Artura Rojka. O to, jak wybierali następcę wokalisty, o fanów, którzy się od nich odwrócili, a także o to, czy nowym albumem chcą komuś coś udowodnić, pytał muzyków Marcin Mindykowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki