Jak smakuje Ci złoto zdobyte w Gdyni w barwach Lechii?
- Nie wiem dlaczego wszyscy mnie o to pytają (śmiech). Każde złoto i tytuł smakuje wyjątkowo. Miejsce rozgrywania tego finału nie miało większego znaczenia. Po to trenuję, by wyjść na boisko grać jak najlepiej i wygrywać. Chłopakom z Lechii jestem winien wielkie podziękowania za to jak mniej przyjęli w drużynie. Czułem, że grają też dla mnie, bo wiedziałem, że będę musiał zejść z boiska, nie dam rady zagrać całego meczu. Jestem im wszystkim bardzo wdzięczny.
Po pierwszej połowie nieznacznie przegrywaliście. Co powiedzieli wam trenerzy w przerwie?
- Myślę, że to nie jest do zacytowania, ale to co działo się w szatni było niesamowite. Na drugą połowę drużyna wyszła z przeświadczeniem jakby było 0:0 i gramy od początku, tym bardziej, że straty nie były duże. Nikt się nie oszczędzał, wielu chłopaków grało z kontuzjami, ale wiadomo, to był finał, nikt nie chciał odpuszczać.
Masz 35 lat, jak sądzisz, na ile starczy ci sił by grać jeszcze w rugby. Na ile sprawia ci to jeszcze radość?
- Mam dużo pomysłów na życie. Na razie nie myślę, a przynajmniej, nie deklaruję końca kariery bo gram połowę swojego życia w rugby. To jest po prostu silniejsze ode mnie. Rugby trzyma mnie przy sobie mocno. Klimat w drużynie, treningi, mecze to wszystko ciągle mnie cieszy.
Trener Arki Maciej Stachura pogratulował ci wygranej?
- Przybiliśmy sobie piątki.
Przed dwoma laty nie było ci po drodze ze szkoleniowcem "Buldogów", przeszedłeś wtedy do Lechii.
- To prawda, ale to co było, puszczam w niepamięć. Trzeba żyć tym co dzieje się, chociaż jasne jest, że zostawiłem tu w Gdyni kawał życia, zakładałem tę drużynę, budowałem ten stadion. Tego nie da się zapomnieć, dlatego staram się pamiętać tylko dobre rzeczy, a tych było bardzo dużo. Z resztą mieszkam w Gdyni i z większością chłopaków nadal mam znakomite relacje.
Kiedyś mówiłeś mi, że interesujesz się literaturą science-fiction, chętnie czytasz tego typu książki. czy coś się pod tym względem zmieniło?
- Nie. Cały czas chętnie czytam tę literaturę. Lubię to bardzo. Nie stronię też od gier komputerowych, ale na nie brakuje mi trochę czasu. Ostatnio przeczytałem jednak trylogię "Malowany człowiek" Petera Bretta.
Z rugby w Polsce nie można się utrzymać, przynajmniej większość zawodników, nie gra na zawodowych warunkach. Gdzie Ty pracujesz?
- Do zawodowstwa jeszcze w Polsce daleko. Ja pracuje w archiwum Urzędu Miejskiego w Gdyni. Jestem bardzo zadowolony z tej pracy.
Powiedz coś o swojej rodzinie.
- Mam żonę Monikę i 7-letniego syna Adama.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?