Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamknięcie w domach może okazać się lekcją i szansą na uporządkowanie wielu spraw - mówi ks. Krzysztof Niedałtowski

Barbara Szczepuła
Fot. Grzegorz Mehring / Polskapresse
Rozmowa z ks. Krzysztofem Niedałtowskim, gdańskim duszpasterzem środowisk twórczych

Dlaczego właśnie duński malarz Vilhelm Hammershøi stał się jednym z bohaterów rekolekcji wielkopostnych w kościele Świętego Jana? „Rekolekcji ze sztuką”, jak je ksiądz nazwał.

Żyjący na przełomie XIX i XX wieku Hammershøi malował pustkę, uważają krytycy. Pozornie jest to mało atrakcyjne, wygląda na jakiś brak, niedoskonałość… Ja dostrzegłem w tych obrazach rys metafizyczny. Zafascynowały mnie tak, że wybrałem się do Kopenhagi, by je obejrzeć w oryginale. Miałem szczęście - trafiłem akurat na wielką wystawę monograficzną. To było niezwykłe spotkanie, spotkanie z ciszą. Z ciszą, która nie jest pustką, ale Obecnością…

Dla mnie raczej jest to świat bez Boga. „Boże mój czemuś mnie opuścił” - chciałoby się powtórzyć za psalmistą, patrząc na te puste pokoje.

To jest prowokacja. Odwrócenie sytuacji. Często mamy o Bogu wyobrażenia bajkowe, mityczne, trochę naiwne, które zasłaniają nam prawdziwy obraz Stwórcy. Nagromadziły się przez wieki, nałożyły na pierwotny obraz biblijny. To wszystko jest być może dobre i piękne, nie trzeba tego odrzucać, ale czasem warto się przez te wyobrażenia przedrzeć. Po to, by dojść do przekonania, że o Bogu warto raczej milczeć niż mówić. Jest taki nurt w teologii zwany teologią apofatyczną, czyli negatywną. Negatywną w tym znaczeniu, że nasz język, nasze pojęcia są zbyt ograniczone, by zamknąć w nich nieskończonego Boga. Że nawet wielkie traktaty teologiczne są tylko nieudolną próbą opisywania tej rzeczywistości. Trzeba więc czasem zakwestionować te uproszczone sformułowania, którymi się dotąd posługiwaliśmy i pomilczeć na temat Boga. Wtedy Bóg może przemówić do nas ciszą. Na tym właśnie polega medytacja, na tym polega mistyka, te nurty niedogmatyczne, które zachęcają do indywidualnego spotkania z Bogiem. Są nieraz piętnowane przez oficjalne organy…

… przez hierarchię kościelną?

Wszelkie hierarchie. Także w islamie, jak i w buddyzmie nurty mistyczne zazwyczaj bywały podejrzane. Podejrzane o herezję, o zbyt daleko idącą samodzielność. Tymczasem są to próby dojścia do Boga bez dogmatów. Dogmaty, oczywiście, są konieczne, są formułą, która porządkuje - ale nie może zamknąć Boga w całości! Wizja Hammershøia wydaje mi się ilustracją tego nurtu myślenia o Bogu.

Puste wnętrza, które malował, korespondują z naszą obecną sytuacją zamknięcia w domach na czas epidemii? Może teraz uda się nam zrozumieć, że w samotności i ciszy łatwiej spotkać Boga?

To nasze zamknięcie w domach przy całej uciążliwości i trudzie z nim związanym, może okazać się wielką lekcją i szansą na uporządkowanie wielu spraw. Począwszy od tego, by poustawiać książki na półkach, powyrzucać z szaf niepotrzebne ubrania, ale przede wszystkim, by wejść w tę ciszę, o której rozmawiamy. Sam robię porządki, do których od dawna nie mogłem się zmobilizować. I zaczynając od porządków wokół siebie, które angażują nasze ręce, warto też zrobić porządek w głowie. Także porządek w naszym myśleniu o Bogu.

W obliczu epidemii sprawy, które wydawały się nam ważne, tracą swoje znaczenie. Tak jak usuwamy z szafy niepotrzebne kurtki, tak - bywa - przewartościowujemy nasze priorytety.

To jest paradoksalny profit, który możemy wynieść z tego smutnego czasu. Wymaga kreatywności i wysiłku duchowego. Pewnie ten wysiłek jest łatwiejszy, gdy nie mamy wyjścia.

Mamy więcej czasu także na modlitwę. Ktoś zauważył, że nastąpił renesans Kościoła domowego, rodziny siedzą razem przed komputerem i uczestniczą wirtualnie we mszy świętej i rekolekcjach. Razem się modlą.

Rzeczywiście, zwyczaj wspólnej modlitwy zniknął z naszych domów. Jeszcze nasze babcie gromadziły rodzinę pod świętym obrazem na odmawianie różańca czy na „majowe”. Przypominam sobie, że Andrzej Stasiuk pisał o tym, jak razem z dziadkiem odmawiali różaniec. W naszych czasach stało się to niemodne, a dziś wspólna modlitwa rzeczywiście wraca do katolickich domów.

Nie przy świętym obrazie jednak, a przy laptopie.

Signum temporis… W tym roku święconka wielkanocna będzie błogosławiona przez ojca rodziny albo przez matkę - i ta modlitwa właśnie, którą odmówią przed posiłkiem, jest istotą rzeczy. Nie woda święcona, której zresztą nie będzie. Zaś msza święta „z komputera” jest oczywiście pewną protezą, zastępczym działaniem w czasach pandemii. Mam nadzieję, że już wkrótce wrócimy do żywych spotkań. Dostaję zdjęcia od rodzin słuchających mszy z kościoła Świętego Jana. Ojcowie, matki i dzieci stoją, a nawet klęczą przed monitorem komputera. Mam nawet filmik z czternastomiesięcznym dzieciakiem pochłoniętym oglądaniem mszy. Gdy podnosiłem hostię, maluch wyciągał rączkę w jej kierunku. Msza wirtualna uświadamia ludziom, czym jest msza realna. Moje ministrantki tęsknią do służby przy ołtarzu i „usługują” do mszy w swoich domach. To świadczy, że zaczynają odczuwać jej brak.

Wracając do malarstwa: chciałam zapytać o Edwarda Hoppera, innego malarza milczenia i samotności. Metafizyka ciszy - piszą o jego obrazach historycy sztuki. Jak się księdzu podobają jego obrazy?

Bardzo lubię i cenię Hoppera. Jego obrazy są w warstwie formalnej trochę plakatowe, bardzo amerykańskie. Ale jest w nich zatrzymanie, skupienie, rodzaj pustki, która aż krzyczy. Lubię te jego płótna. Są jak otwarte okna, przez które widzimy poszczególne sceny, tę w nocnym barze na przykład, samotną kobietę w hotelu, w kawiarni… Czy samotnego mężczyznę przy dystrybutorze na stacji benzynowej na pustej autostradzie. Niby nic, a ciarki przechodzą po plecach. Jeszcze jeden malarz amerykański jest mi bliski: Andrew Wyeth. Szczyt jego popularności to lata czterdzieste i pięćdziesiąte. W jego pracach jest także patrzenie za horyzont. Ludzie, których maluje, stoją często tyłem do oglądającego obraz. Patrzą gdzieś daleko. Są to pejzaże mistyczne. Nie upiększają, ale pokazują, coś, co jest nie tylko fragmentem krajobrazu.

Najbardziej znany jego obraz to „Świat Christiny” - jedno z najważniejszych dzieł malarstwa amerykańskiego XX wieku.

Chciałbym wspomnieć jeszcze malarza z innej epoki: Caspara Davida Friedricha. Gdy się wchodzi do Alte Nationalgalerie w Berlinie, do sali, w której zgromadzono piętnaście obrazów Friedricha, odnosi się wrażenie, że to piętnaście okien otwartych na nieskończoność. Jest w tych obrazach jakaś szczególna głębia. Człowiek stoi oszołomiony, zapatrzony. Podsumowując: sztuka może nam w tym kryzysowym czasie ułatwić wyostrzenie wzroku w sensie dosłownym i metafizycznym.

Zapytam także o obrazy wielkich mistrzów ilustrujące Biblię, które też zachwycają, a myślę na przykład o „Ukrzyżowaniu” Matthiasa Grünewalda z Colmaru, „Zdjęciu z krzyża” Rogiera van der Weydena z Prado, „Martwym Chrystusie” Andrea Mantegni z mediolańskiej Galerii Brera czy „Zmartwychwstaniu” Piero de la Francesca.

To zupełnie inny rodzaj malarstwa, inny rodzaj rozmowy artysty z widzem, bardzo silnie teatralny. „Zdjęcie z krzyża” van der Weydena z madryckiego Prado to absolutne arcydzieło, które ma w sobie niebywałą ilość emocji i napięcia. Metafizyczny ołtarz, który emanuje światłem. Ale tylko wówczas, gdy ogląda się oryginał, w reprodukcjach tego nie widać. Daje impuls, by poczuć się uczestnikiem tego dramatu, wziąć w ręce bezwładne ciało mężczyzny, który już nie żyje. Boga-Człowieka. Taka teatralna metoda przeżywania scen biblijnych jest doskonałym sposobem utożsamienia się z bohaterami. Stosuję ją nieraz podczas spotkań z młodzieżą przygotowującą się do bierzmowania. Zadaję im do zagrania sceny biblijne, by poczuli się którymś z bohaterów dramatu. Znakomicie wyszła nam niedawno historia o synu marnotrawnym. Głęboko ją przeżywali. Coś, co było niemożliwe w zwykłej lekturze, wychodziło jakoś tak naturalnie, gdy trzeba było to zagrać. Pamiętam też, że gdy przygotowaliśmy z Teatrem Ekspresji Wojciecha Misiuro „Pasję”, Krzysztof Baliński, który miał grać Chrystusa, spędził ze mną wiele godzin na rozmowie o tym, jak ma to zrobić. Jak się utożsamić z Bogiem-Człowiekiem?

Chciałabym też poprosić o interpretację obrazu na ekranie telewizora: pusty plac Świętego Piotra, a na nim modlący się samotnie papież Franciszek.

To bardzo przejmująca scena. Nie ma w niej śladu teatralnego gestu aktora. Myślę, że papież Franciszek zachował się tak z najgłębszej potrzeby serca. Nieobecność tłumu, który zawsze plac wypełnia, i wielki, niemy krzyk starego człowieka, który sam zmaga się ze swoimi słabościami. Staje tam, trochę jak Mojżesz, w obliczu Najwyższego i pyta Go w imieniu dotkniętej nieszczęściem ludzkości: Gdzie jesteś?

No właśnie: gdzie jesteś Boże? Zawsze tak ludzie pytają, gdy spadnie na nich wielkie nieszczęście. Czy ksiądz nie zadaje sobie takiego pytania, stojąc samotnie przy ołtarzu w kościele Świętego Jana?

Odprawianie mszy w pustym kościele to trudne doświadczenie, choć sprawuję ją normalnie, jakbyście wszyscy tam byli. Wiem, że jesteście przed komputerami…

I jest nas bardzo dużo.

Ta wspólnota liturgiczna powiększyła się kilkaset razy, mówią mi panowie od techniki. To budujące.

Także święta wielkanocne będą w tym roku zupełnie inne. Triduum Paschalne też przed komputerem.

Wszystkim życzę pokoju ducha. Nie świętego spokoju, ale takiego wewnętrznego pokoju, który wynika z łączności z Bogiem, a z drugiej strony z łączności międzyludzkiej, z solidarności z tymi, którzy pomocy potrzebują. Jeśli tak się dzieje mimo izolacji, to ten wewnętrzny pokój może okazać się fundamentem, na którym będzie można budować nową jakość - później, gdy pandemia minie.

Najnowsze informacje z regionu o zagrożeniu koronawirusem!

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki