Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamieszanie po proteście lekarzy. Pacjenci próbują zamienić receptę na tańszą

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Mimo że prowadzony przez lekarzy receptowy protest zakończył się 6 lipca, część pacjentów jest nadal przekonanych, że sto procent płatną receptę można "przepisać" na zniżkową, tyle że w innej przychodni.

Listę takich "awaryjnych" placówek umieścił pomorski NFZ na swojej internetowej stronie na czas protestu, po 6 lipca straciła ona swoją aktualność. Ze strony pomorskiego oddziału zniknęła ona kilka dni później, ale wielu pacjentów zdążyło zapamiętać nazwy tych placówek.

I tak pacjenci zaczęli podróżować, czasem nawet w bardzo odległe miejsca.
- Trafiła do nas pacjentka z Gdyni, która chciała, by lekarz przepisał jej receptę, na której zapisany był pełnopłatny antybiotyk, na receptę ze zniżką tak, by mogła go dostać w aptece taniej - relacjonuje dr Barbara Reiter-Pawłowska, zastępca dyrektora ds. lecznictwa w Nadmorskim Centrum Medycznym w Gdańsku.

- Była zdziwiona, gdy okazało się, że to niemożliwe, że nie przepisujemy recept w sposób mechaniczny. Mogliśmy jej zaoferować jedynie wizytę w naszym punkcie nocnej i świątecznej pomocy, poradę lekarską wraz z badaniem. To do lekarza należałaby decyzja, czy i jaki antybiotyk powinna ona przyjmować.

Tego samego dnia, z podobną prośbą zjawił się w siedzibie Nadmorskiego Centrum Medycznego na gdańskiej Zaspie przy ul. Majewskich starszy, schorowany mężczyzna. Miał również pełnopłatną receptę, tym razem jednak aż na trzy leki. I jego problem nie miał związku z receptowym protestem, z tym że leki, którymi leczył się od lat, przestały być refundowane w jego chorobach. Wielu pacjentom trudno zrozumieć, czym kierowali się urzędnicy Ministerstwa Zdrowia, podejmując decyzje, które ich tak skrzywdziły.

Kolejna pacjentka wręcz żądała przepisania recepty, podejrzewając, że lekarz psychiatra, u którego leczy się od lat, po prostu się pomylił. A że pojechał na urlop, postanowiła wybrać się do jednej z przychodni, która znalazła się na "awaryjnej" liście pomorskiego NFZ. Była zrozpaczona, gdy okazało się, że już zawsze będzie musiała płacić kilkadziesiąt złotych za każde opakowanie swojego lekarstwa.

- Docierały do nas takie sygnały z przychodni, widocznie część pacjentów nie doczytała lub opacznie zrozumiała nasze intencje - tłumaczy Mariusz Szymański, rzecznik prasowy pomorskiego NFZ. Szymański wyjaśnia też, że ustały podstawy do kwestionowania zasadności ordynowanych przez lekarzy recept z pełną odpłatnością pacjenta.

Jeżeli zdarzy się, że pacjent otrzyma receptę z czerwoną pieczątką o treści "refundacja do decyzji NFZ", powinien zgłosić się do kierownika placówki medycznej, w której wystawiono receptę.

Rozmowę z z Andrzejem Denisem, rzecznikiem prasowym Gdańskiej Okręgowej Izby Aptekarskiej, przeczytasz w czwartkowym, papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego"

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki