MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Żałoba po śmierci pilotów na lotnisku w Babich Dołach

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Komisja bada przyczyny katastrofy Bryzy
Komisja bada przyczyny katastrofy Bryzy Tomasz Bołt
Pomorze pogrążyło się w smutku po wtorkowej katastrofie samolotu An-28 Bryza na lotnisku w Gdyni Babich Dołach.

Zginęła czteroosobowa załoga z Puckiej Eskadry Lotnictwa Marynarki Wojennej. Dowództwo MW, poruszone tragedią, nakazało opuścić do połowy masztów bandery na wszystkich okrętach wojennych. Prezydent Gdyni Wojciech Szczurek ogłosił trzydniową żałobę.

O godne uczczenie ofiar tragedii i powstrzymanie się od organizowania w najbliższych dniach hucznych wydarzeń kulturalnych zaapelowali także wojewoda pomorski Roman Zaborowski i marszałek województwa Jan Kozłowski.

Jednocześnie rozpoczęły się prace specjalnej komisji i prokuratorskie dochodzenie, które mają wyjaśnić okoliczności wtorkowej katastrofy. Wyjaśnień żądać będą także posłowie z sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Szef MON Bogdan Klich, który już we wtorek na wieść o tragedii przyleciał do Gdyni, wśród prawdopodobnych przyczyn runięcia Bryzy wymienił błąd pilota lub awarię maszyny. Raczej jest wykluczone, aby wypadek mogły spowodować warunki pogodowe.

Media tymczasem spekulują, że do tragedii przyczynić mogło się małe doświadczenie pilota, który w powietrzu przed katastrofą spędził 260 godzin. 27-letni kapitan wykonywał lądowanie samolotem, w którym pozorowano awarię i jeden z dwóch silników był specjalnie wyłączony. Jedna ze stacji telewizyjnych sugerowała, że taki manewr wykonywać powinni piloci, którzy spędzili w powietrzu ponad tysiąc godzin.

- To niedorzeczne, każdy, kto tak twierdzi, kompletnie nie zna się na specyfice lotnictwa wojskowego - komentuje ppłk Wiesław Grzegorzewski z Dowództwa Sił Powietrznych. - Po tysiąc godzin mają wylatane dopiero bardzo doświadczeni piloci z długoletnim stażem.
Zdaniem MON, manewr lądowania z wyłączonym jednym silnikiem jest na tego typu samolotach standardowym ćwiczeniem. W programie szkolenia lotniczego obowiązują też procedury, nakazujące pilotowi odpowiednie przygotowanie się do takiego lotu treningowego.

Aby mógł on przystąpić do podobnych manewrów, wcześniej obligatoryjnie zaliczyć musi inne, przygotowujące go do awaryjnego lądowania. - Zadaniem specjalnej komisji, badającej m.in. dokumentację przelotu, jest ustalenie, czy uprawnienia pilotów były odpowiednie - mówi ppłk Wiesław Grzegorzewski.
Zdaniem Dowództwa Sił Powietrznych, wszelkie spekulacje medialne na temat przyczyn tragedii do czasu zakończenia dochodzenia komisji i prokuratury nie mają większego sensu. Faktem jest jednak, że w zgodnej opinii ekspertów polscy piloci wojskowi ćwiczą zdecydowanie za mało, a w efekcie cięć budżetowych z roku na rok coraz mniej. Żołnierze, którzy zginęli w Gdyni, w 2008 r. spędzili w powietrzu średnio ponad 70 godzin, podczas gdy ich koledzy z innych krajów NATO, Francji czy Stanów Zjednoczonych ćwiczą nawet dwukrotnie więcej.

W obliczu tego błąd pilota jest najbardziej prawdopodobną przyczyną katastrofy, gdyż Bryzy uchodzą za mało awaryjne. Tymczasem nieoficjalnie ustaliliśmy, że technikom udało już się odnaleźć czarną skrzynkę samolotu, co ułatwi odtworzenie dokładnego przebiegu wypadku. Śledczy informacji tych nie chcą jednak potwierdzić.

- Wysłaliśmy do Gdyni trzech prokuratorów - usłyszeliśmy jedynie od ppłk. Zbigniewa Rzepy z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. - Mają oni za zadanie zgromadzić kompletny materiał dowodowy, rozpoczęli m.in. drobiazgowe przeszukanie terenu katastrofy. Na tym etapie śledztwa nie mogę niestety zdradzić żadnych szczegółów.

Kmdr por. Bartosz Zajda, szef Wydziału Prasowego Marynarki Wojennej RP, zapewnia, że rodziny ofiar otrzymały wszelką pomoc, w tym opiekę psychologiczną.
- Jesteśmy z nimi w stałym kontakcie - mówi Bartosz Zajda.
Tragedia rodzin pilotów poruszyła gdynian, od wtorkowego wieczoru przy bramie lotniska w Babich
Dołach mieszkańcy zapalają znicze.

- Przyszedłem spontanicznie, bo sam służyłem w wojsku, więc na wieść o śmierci pilotów zrobiło mi się bardzo przykro - mówi Krystian Szumiński, mieszkaniec Oksywia.
Wiadomo już, że pogrzeb dwóch pilotów odbędzie się w Gdyni. Żołnierze, choć pochodzili z głębi Polski, mieszkali z rodzinami nad morzem.

Piloci latają coraz mniej

Rozmowa z Wojciechem Łuczakiem, ekspertem od spraw lotnictwa

Pilot, który ćwiczył lądowanie, miał wylatane ponad 260 godzin. Pojawiają się opinie, że to za mało aby wykonywać taki manewr.
Trudno jest jednoznacznie to ocenić. Minimalne wymagania czasu oblotu są ściśle określone. Czy te wymagania zostały naruszone, wyjaśni komisja badająca przyczyny. Prawdą jest, że polscy piloci latają jednak coraz mniej, dużo mniej niż za czasów Układu Warszawskiego. W obecnych realiach 1000 wylatanych godzin to już bardzo dużo.

Z czego to wynika?
Nie jest tajemnicą, że w wyniku ograniczeń budżetowych wszędzie obcinane są pieniądze, także na szkolenia pilotów. Oczywiście taka sytuacja niekorzystnie wpływa na bezpieczeństwo. Pilot im więcej godzin spędzi za sterami, tym pewniej się za nimi czuje. W trakcie szkolenia właśnie uczy się prawidłowych reakcji w awaryjnych sytuacjach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Mateusz Morawiecki przed komisją śledczą

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki