Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z kasy państwa wydawane są miliony, a młodzi dalej mieszkają u rodziców

Łukasz Kłos
materiały prasowe
Kto nie może kupić, niech wynajmie - zdaje się mówić Bronisław Komorowski i zapowiada wsparcie dla rządowego Funduszu Mieszkań na Wynajem. Zdaniem ubiegającego się o reelekcję prezydenta, wynajem może być świetną alternatywą dla tych, których nie stać na własne lokum.

Jakby w odpowiedzi na słowa prezydenta zarządzający funduszem Bank Gospodarstwa Krajowego ogłosił wczoraj przystąpienie do zakupu kolejnych nieruchomości. Oto 134 nowiutkie mieszkania mają być udostępnione w Gdańsku, w prestiżowej lokalizacji, bo we Wrzeszczu. To kolejne, po Poznaniu, miasto, w którym zainwestuje rządowy fundusz.
Tymczasem w tle politycznych obietnic i urzędniczych zapewnień trwa dysputa o tym, jak wspierać młodych obywateli w usamodzielnieniu.

Potrzeby mieszkaniowe młodych Polaków są duże. Według dostępnych badań aż 43 proc. obywateli w wieku 24-35 lat wciąż mieszka u swoich rodziców. Odsetek drastycznie rośnie, kiedy spojrzy się na grupę w wieku 18-35 lat. Tu wynosi aż 70 proc.
Jak wskazuje prof. Henryk Domański, socjolog z Polskiej Akademii Nauk, zjawisko to ma dwa oblicza: "wiejskie" i "miejskie". Na wsi wciąż żywy jest tradycyjny model rodziny wielopokoleniowej, co związane jest m.in. z dziedziczeniem gospodarstwa rolnego. - Domy są też większe niż mieszkania w mieście. Zamieszkiwanie z rodzicami na wsi bywa więc naturalnym wyborem - zauważa prof. Domański.

Inaczej sprawy się mają w mieście. Tu pomieszkiwanie u rodziców lub teściów związane jest z chęcią minimalizowania kosztów. We znaki dał się kryzys ostatnich lat. Poziom bezrobocia wśród młodych jest wciąż wyższy niż ogólny wskaźnik, a pierwsza pensja często nie przekracza najniższej krajowej - 1750 zł.

Badania wykonane przez Millward Brown na zlecenie Krajowego Rejestru Długów potwierdzają te obserwacje. W najmłodszej grupie (do 25 roku życia) pracuje 60 proc. badanych. Z wiekiem ten odsetek rośnie: wśród 26-30-latków to 80 proc., a wśród 31-35-latków 88 proc. Sam fakt posiadania pracy to jednak dopiero pierwszy krok na drodze do pełnego usamodzielnienia. Dla bankowych analityków, oceniających zdolność kredytową potencjalnych nabywców mieszkań, kluczowa jest też forma zatrudnienia. Tymczasem z badania wynika, że tylko 29 proc. młodych pracuje w ramach (uważanej za najbezpieczniejszą) umowy o pracę na czas nieokreślony. Kolejne 22 proc. co prawda może wykazać się umową o pracę, ale na czas określony. Samodzielnie nie jest się w stanie utrzymać co czwarty Polak w wieku 25-30 lat i aż 14 proc. trzydziestolatków.

Jednak zarobki to dopiero połowa sukcesu w przejściu "na swoje". Odkąd Komisja Nadzoru Finansowego wprowadziła obostrzenia przy rozpatrywaniu wniosków o kredyt hipoteczny, banki zaczęły wymagać od swoich klientów wkładu własnego. W tym roku jest to już 10 proc., a w kolejnych latach próg ten będzie jeszcze rósł. Docelowo w 2017 roku ma wynieść 20 proc.
Konieczne okazuje się więc posiadanie oszczędności. Tymczasem z ubiegłorocznych badań Fundacji Kronenberga wynika, że aż 56 proc. Polaków wydaje wszystko co zarabia! Jedynie 12 proc. regularnie oszczędza. Podobne wyniki uzyskali badacze z CBOS. Jak wynika z przeprowadzonego przez pracownię sondażu, 60 proc. rodzin nie ma ani jednej złotówki oszczędności.
Wspomniane badanie Millward Brown pokazuje znamienną tendencję: z wiekiem oszczędzamy coraz mniej. A każde kolejne dziecko w rodzinie obniża wysokość posiadanych oszczędności.

W tym kontekście nie dziwią wyliczenia, z których wynika, że w 2014 r. wśród beneficjentów programu Mieszkania dla Młodych (MdM) ledwie 3,5 proc. to młodzi rodzice wychowujący więcej niż jedno dziecko. Tymczasem to właśnie sytuacja mieszkaniowa jest jednym z głównych czynników, mających znaczenie przy podejmowaniu decyzji o posiadaniu potomstwa. Według badań prowadzonych pod kierunkiem prof. Ireny Kotowskiej ze Szkoły Głównej Handlowej wynika, że "wątek mieszkaniowy" pojawia się bardzo często przy decyzji o urodzeniu pierwszego dziecka. Przy czym zasadnicze znaczenie ma właśnie posiadanie mieszkania na własność.

- Warunki mieszkaniowe mogą ograniczać plany prokreacyjne rodzin - przyznaje prof. Kotowska.

Tymczasem to właśnie program MdM miał być szansą dla młodych rodzin. Teoretycznie sprzyjać temu miała wysokość wsparcia rosnąca wraz z liczbą dzieci w rodzinie. Na 15-procentową dopłatę mogą liczyć pary wychowujące co najmniej jedno dziecko. Narodziny bądź przysposobienie trzeciego dziecka podwyższać ma poziom dopłat do 20 proc. Jednak pierwszy rok funkcjonowania MdM przyniósł falę krytyki ze strony ekspertów rynku nieruchomości, ale też samych użytkowników.

Programowi zarzucano m.in., że poprzez relatywnie niski poziom limitów kwalifikujących do dopłat wspiera zabudowę peryferii miast (gdzie grunty, a przez to nieruchomości, są tańsze), z drugiej zaś, że poprzez objęcie MdM wyłącznie mieszkań z pierwszej ręki ogranicza wybór i dyskryminuje mniejsze ośrodki, gdzie realizuje się niewiele nowych inwestycji. Zarzucano też brak osłon przed zachłannością banków. Obecne przepisy pozwalają różnicować oferty kredytów w zależności od tego, czy są zaciągane na w pełni komercyjnych warunkach, czy z pomocą dopłat. Te ostatnie są zwykle droższe, w efekcie czego ulga dla portfela młodego nabywcy jest mniejsza. Mniejsze niż pierwotnie zakładano okazało się także zainteresowanie odbiorców. W 2014 roku na dopłaty do zakupu nowych mieszkań i domów przeznaczono w budżecie 600 mln zł, a wydano mniej niż 400 mln zł.

Rząd przystąpił do korekty programu. Na początku marca Rada Ministrów przyjęła projekt zmian, wśród których znalazło się między innymi podwyższenie ulgi dla osób posiadających dzieci (nawet do 30 proc.) czy podniesienie limitu metrażu mieszkania dla rodzin wielodzietnych (z obecnych 50 m kw. do 65 m kw.). Propozycja musi teraz zyskać akceptację parlamentu.

Tymczasem od roku realizowany jest alternatywny program zaspokajania potrzeb mieszkaniowych - Fundusz Mieszkań na Wynajem. Założenie jest proste: państwo, poprzez specjalny fundusz inwestycyjny powołany przez Bank Gospodarstwa Krajowego, chce kupować od deweloperów gotowe bloki mieszkalne, a następnie wynajmować je obywatelom. Dotąd z kasy państwa wyłożono na ten cel 100 mln zł. W planach jest wydanie jeszcze w tym roku kolejnych kilkaset milionów złotych. Jak dotąd oddziaływanie programu jest jednak mocno ograniczone. Wykupiono bowiem tylko jeden budynek - przy ul. Saperskiej w Poznaniu (124 lokale). Wczoraj ogłoszono zaś dojście do porozumienia z drugą firmą - PB Górski z Gdańska, tyle że tu 134 mieszkania będą udostępnione dopiero w 2016 r. Władze funduszu inwestycyjnego nie tracą jednak optymizmu.

- To nowatorskie na polskim rynku przedsięwzięcie najmu instytucjonalnego, mające na celu zwiększenie udziału w rynku mieszkań na wynajem oraz poprawienie mobilności Polaków - podkreśla Ryszard Słowiński, prezes BGK Nieruchomości S.A., spółki zarządzającej funduszem.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki