Stawka meczu jest wysoka. Zarówno w Gdańsku, jak i w Białymstoku, oczekiwania przed tym sezonem były wyższe. Te zespoły miały walczyć o czołowe miejsca w ekstraklasie i awans do europejskich pucharów. Teraz takie cele pozostają jedynie w marzeniach, a w obu miastach patrzą raczej nerwowo w dół tabeli. Drużyna, która w niedzielę przegra w Gdańsku, nie będzie miała spokojnej zimy. Remis może ucieszyć tylko piłkarzy z Białegostoku. Lechia wreszcie musi wygrać i to pomimo tego, w jakiej jest formie i że nie strzela goli. Zresztą trener Rafał Ulatowski i sami piłkarze zdają sobie sprawę z wagi tego meczu.
Biało-zieloni od początku sezonu mieli problemy ze strzelaniem bramek. I te problemy pozostały. W 16 meczach gdańszczanie tylko osiem razy trafili do siatki rywali, a w tym jest jeszcze samobójczy gol Piotra Stawarczyka w meczu z Ruchem. Dobrze funkcjonowała za to defensywa, która jednak też zaczęła szwankować. W efekcie Lechia w 13 meczach straciła osiem goli, a w ostatnich trzech aż sześć. Trener Ulatowski ma zatem nad czym myśleć, ponieważ teraz musi poprawić nie tylko ofensywę zespołu, ale i defensywę. Na szczęście Jagiellonia też jest w kryzysie i w tym trzeba upatrywać szansy biało-zielonych na sięgnięcie po trzy punkty. Nadzieją jest też słaba postawa zespołu z Białegostoku w meczach wyjazdowych. Bilans podopiecznych trenera Czesława Michniewicza to dwa remisy i pięć porażek. To jednak może okazać się mylące, bowiem Bełchatów czy Polonia też nie zachwycały na obcych boiskach, a z gdańskiej PGE Areny wywiozły cztery punkty. Gdańszczanie za to u siebie nie zwykli przegrywać, ale też i sporadycznie wygrywają. Bilans to dwa zwycięstwa, pięć remisów i porażka w ostatnim spotkaniu z Polonią Warszawa. Czas na trzecie zwycięstwo biało-zielonych przed własną publicznością, bo frekwencja na trybunach mocno spada z meczu na mecz.
Niedzielną konfrontację Lechii z Jagiellonią sędziować będzie Robert Małek z Zabrza. Arbiter, do którego działacze gdańskiego klubu oraz Tomasz Kafarski, były szkoleniowiec, mieli spore pretensje. Najbardziej przereklamowany sędzia polskiej ekstraklasy skrzywdził Lechię w poprzednim sezonie. Gdańszczanie przegrali z Koroną Kielce 0:1, a Małek uznał gola z pozycji spalonej i nie podyktował dla gdańszczan rzutu karnego za faul na Abdou Razacku Traore. W Lechii najwięcej pretensji mieli do tego arbitra po przegranym meczu ze Śląskiem we Wrocławiu 0:1. Gdańszczanie wyliczyli arbitrowi cztery błędy, w tym uznanie gola dla rywali, które wypaczyły wynik tego spotkania.
- Złożymy wniosek, aby Robert Małek nie był uwzględniany przy obsadach arbitrów na nasze mecze. To nie pierwsze pomyłki tego arbitra, które krzywdzą nasz zespół - mówił wtedy Maciej Turnowiecki, prezes Lechii.
To nic nie dało, bo arbiter Małek będzie prowadził niedzielny mecz na PGE Arenie.
- Zgodnie z zapowiedzią złożyliśmy taki wniosek. To jednak nie my ustalamy obsady sędziowskie - powiedział Michał Lewandowski, rzecznik prasowy gdańskiego klubu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?