Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Wszyscy powtarzali: sto milionów dolarów!" Poseł Borowczak wspomina Barbarę Piasecką-Johnson

rozm. Barbara Szczepuła
Barbara Piasecka Johnson zmarła 1 kwietnia 2012 r.
Barbara Piasecka Johnson zmarła 1 kwietnia 2012 r. Archiwum PP
Z posłem Jerzym Borowczakiem rozmawia Barbara Szczepuła

Kiedy poznał Pan Barbarę Piasecką-Johnson?
W 1989 roku, na plebanii u księdza prałata Jankowskiego. Piliśmy herbatę, a pani Johnson opowiadała o pomocy, jakiej udzielała Solidarności w stanie wojennym. O ile pamiętam, mówiła, że pieniądze przekazywała przez Zbigniewa Romaszewskiego.

Chciała już wtedy kupić stocznię?
Nie, wtedy jeszcze nie. Cieszyła się, że Polska jest teraz wolnym krajem, zastanawiała się, czy tu nie zamieszkać… Ksiądz prałat przedstawił mnie pani Johnson, powiedział, że to ja rozpocząłem strajk, więc opowiadałem jej, jak to było.

Czy to ksiądz Jankowski poznał ją z Lechem Wałęsą?
Pamiętam Boże Ciało w 1990 roku. Zebraliśmy się jak zwykle, by pójść w procesji z kościoła Świętej Brygidy do kościoła Mariackiego. Był Lechu Wałęsa, Aloś Szablewski i wiele innych osób, była też pani Johnson. I przed procesją rozmawialiśmy na plebanii, martwiliśmy się, co będzie dalej z tą naszą stocznią, która była w likwidacji. Mówiliśmy, że potrzebujemy inwestora i nagle Aloś wypalił: a może pani Barbara kupi stocznię? Lesio natychmiast podchwycił temat. - To może być dla pani dobry interes - przekonywał. - Marka znana na całym świecie! Kolebka Solidarności. Ona uśmiechnęła się i powiedziała, że propozycję rozważy.

Długo rozważała?
Niedługo. Spotkaliśmy się zaraz w najbliższy poniedziałek, już u dyrektora stoczni, chyba był to dyrektor Tołwiński. Wytypowaliśmy do rozmów Zbyszka Lisa z Solidarności i Henryka Kościelskiego z OPZZ.

A Lech Wałęsa był przy rozmowach?
Tylko się przywitał: Macie moje błogosławieństwo! Życzę, by wszystko się udało, jak będę potrzebny, proszę mnie zawiadamiać. I poszedł. Pani Barbara powiedziała, że przeprowadzać audyt będzie firma z Londynu. Wynajęła też firmę Doradca Jana Krzysztofa Bieleckiego. I oni przygotowywali jej materiały na temat stoczni.

A kto rzucił te sto milionów dolarów?
Nie pamiętam, kto, ale pewne jest, że to była suma wzięta z sufitu! Nie było jeszcze żadnej wyceny, nikt nie miał pojęcia, ile stocznia może być warta, bo nikt w PRL państwowych przedsiębiorstw prywatnej osobie nie sprzedawał.

Ale wszyscy się do tych stu milionów przywiązali.
Stale powtarzano: Sto milionów dolarów! Sto milionów dolarów! Tyle ma dać i koniec. Rządzący też panią Barbarę wpuścili w maliny. Przecież nie mogła stoczni kupić, gdyż nie było ustawy reprywatyzacyjnej.

Podobno Solidarność chciała gwarancji, że nowa właścicielka stoczni nikogo nie zwolni i pensje pracownicy będą dostawać w dolarach. Tak?
(śmiech) No, może nie aż tak, ale nadzieje zostały rozbudzone. Faktem jest, że stocznia potrzebowała natychmiastowej pomocy finansowej. Tymczasem pani Johnson musiała mieć czas na audyt. I to się nie podobało. Poganiano ją. Sama mi opowiadała, że powiedziano jej: niech pani daje kasę i dalej sobie liczy. Domagano się zaliczki w wysokości chyba 10 milionów dolarów. Wałęsa, nakręcony przez kolegów, naskoczył na nią: Do 20 grudnia musi pani zapłacić te 10 milionów! To ją zdenerwowało. Wspominała mi o tym jeszcze w zeszłym roku. Chciała przedłużyć termin o miesiąc, ale negocjatorzy stoczniowi się nie zgodzili.

Przychodziła też do Komisji Zakładowej Solidarności?
Tak, były spotkania z załogą, tłumaczyła ludziom, że muszą być cierpliwi, że jest zdecydowana kupić stocznię. Pamiętam, Halinka Wrzosek wołała: Królowo nasza! Pani Basiu kochana! Tylko dzięki tobie przetrwamy!

Została matką chrzestną pańskiego syna.

To było jeszcze przed całym zamieszaniem ze stocznią. Siedzieliśmy z żoną na plebanii u księdza Jankowskiego, a żona była już wtedy w ostatnim miesiącu ciąży. Chyba był to październik 1989 roku. Ksiądz pyta: Chrzestną masz? Nie? To może pani Barbara? No i zgodziła się. Chrzciny Marcina odbyły się w imieniny pani Barbary, 4 grudnia, w kościele Świętej Brygidy oczywiście.

Jakie prezenty dostał mały Marcin od chrzestnej?
Całą walizkę kosmetyków dla niemowląt firmy Johnson & Johnson naturalnie! I parę złotych.

Widywaliście się potem?
Przez lata tylko korespondowaliśmy. Widziałem się z nią trzy lata temu, na otwarciu przedszkola dla dzieci autystycznych w Gdańsku, które fundacja pani Barbary sfinansowała. Przysłała mi zaproszenie. Poszliśmy tam razem z Marcinem i długo z nią rozmawialiśmy, chciała wszystko wiedzieć o chrześniaku. Potem widziałem ją w Warszawie, gdy na Zamku Królewskim zorganizowała wystawę grafik, które przywiozła ze Stanów. Ostatnio zaprosiła nas do Sokółki, gdzie mieszkała. Piękny dom w wielkim parku. Już była chora, po naświetlaniach… Choć nadzieja na poprawę była. Nie chcieliśmy jej męczyć zbyt długo… Wspominała jeszcze, że gdyby Lech Wałęsa wytrzymał wtedy jeszcze miesiąc, dwa, z pewnością kupiłaby stocznię. Ja nie mogłem jej wtedy poprzeć, bo koledzy zaraz by krzyczeli: Ty, Borowczak, za chrzestną syna gardłujesz! W efekcie kolebkę Solidarności oddano Szlancie za darmo!

Lech Wałęsa: Miała do mnie pretensje o stocznię

Pani Barbara Piasecka-Johnson starała się pomóc Solidarności, pomóc stoczni, pomóc Polsce. Robiła to z powodów patriotycznych - wspomina Lech Wałęsa. - To była naprawdę niezwykła kobieta. Włożyła sporo pieniędzy w przygotowanie formalności potrzebnych do kupna zakładu, no, ale się nie udało… Miała do mnie pretensje, że za mało pomagałem, ale co ja mogłem wtedy zrobić? Nie miałem czasu, by się w to wszystko wgłębiać, by się tym zajmować, a nie byłem przecież fachowcem, nie znałem się na tym. Kto zresztą znał się na sprzedaży państwowego majątku osobie prywatnej? Chyba tylko czerwoni. A oni bruździli, bo komunie zależało na tym, żeby kolebka Solidarności padła. Spotkaliśmy się jeszcze potem na moich pięćdziesiątych urodzinach. Dostałem od niej w prezencie szkatułkę ze złota. Przekazałem ją do skarbca na Jasnej Górze.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki