Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrócił z Iraku, do Afganistanu nie doleciał

Piotr Ciesielski
Porucznik Robert Wagner zginął w katastrofie śmigłowca Mi-24D pod Inowrocławiem
Porucznik Robert Wagner zginął w katastrofie śmigłowca Mi-24D pod Inowrocławiem Archiwum rodzinne/Nasza-klasa.pl
Fantastyczny kolega i znakomity pilot. Tak mi smutno - major Krzysztof Flis z Jednostki Wojskowej 1300, 49 Pułku Śmigłowców Bojowych w Pruszczu Gdańskim wygląda na przygnębionego. - Wszystkim nam będzie go bardzo brakowało...

Tragiczna wieść o śmierci porucznika Roberta Wagnera nadeszła w piątek ok. godz. 22.45. Pół godziny wcześniej (według ustaleń Komisji Badania Wypadków Lotniczych, dokładnie o godz. 22.11) śmigłowiec Mi-24D z 49 PŚB w Pruszczu Gdańskim spadł na ziemię z wysokości ok. 200 metrów.

Leciał nad poligonem "Toruń" na trasie z Torunia do Inowrocławia w województwie kujawsko-pomorskim. Dla nikogo w Pruszczu nie było tajemnicą, że załoga odbywała lot ćwiczebny przed misją w Afganistanie. Co tam się stało? - pytanie padło natychmiast. Szkolenie obejmowało bowiem "jedynie" strzelanie w warunkach nocnych z i bez noktowizora - rutynową procedurę dla pilotów mających za sobą misje w Iraku. Ok. godz. 23 było już pewne - więcej nie zobaczymy Roberta...

Porucznik Robert Wagner był drugim pilotem feralnego Mi-24D. Miał 32 lata. Absolwent Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie. Od ukończenia Szkoły Orląt, nieprzerwanie służył w 49 Pułku Śmigłowców Bojowych w Pruszczu. Dwukrotnie uczestniczył w misji w Iraku - na czwartej i ósmej zmianie Polskiego Kontyngentu Wojskowego. Łącznie spędził tam 13 miesięcy. Zostawił żonę i dwuletniego synka - Mateuszka.

W 49 Pułku Śmigłowców Bojowych w Pruszczu Gdańskim jeszcze piątkowej nocy ogłoszono nieoficjalną żałobę - przekazując sobie wiadomość z ust do ust, z sms-a na sms. W sobotę od rana Pruszcz Gdański nie mówił już o niczym innym. - Robert był świetnie wyszkolonym lotnikiem - wspomina major Flis. - Pełnił funkcję pilota-operatora, do którego należało dublowanie zadań dowódcy śmigłowca i obsługa znajdującego się na wyposażeniu uzbrojenia .
- To był doskonały pilot. Mój żołnierz. Latałem z nim w Iraku. Czuję wielki żal - mówi dowódca Wojsk Lądowych gen. brygady Waldemar Skrzypczak. Dwaj pozostali członkowie załogi śmigłowca - pierwszy pilot i technik pokładowy - zostali lekko ranni. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
- Obaj są przytomni, jest z nimi dobry kontakt - informuje Sławomir Józefowicz, dyżurny chirurg izby przyjęć Specjalistycznego Szpitala Miejskiego w Toruniu, gdzie najpierw trafili ranni żołnierze. - Jak na wypadek lotniczy mieli bardzo dużo szczęścia.

W sobotę lekarze zdecydowali o przeniesieniu żołnierzy do lepiej wyposażonego szpitala NATO w Bydgoszczy. Czy dowiemy się, co się stało? Minister obrony narodowej Bogdan Klich zapewnił, że zamierza upublicznić raport w sprawie tragedii. Komisja już nad nim pracuje.
- Rozbity śmigłowiec jest bardzo zniszczony - podaje płk rezerwy Ryszard Michałowski z Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. - Wirnik rozbity, śmigiełko ogonowe w strzępach. Został tylko kadłub, ale trudno się zorientować, gdzie są kabiny.

Kabina drugiego pilota znajduje się na spodzie maszyny. Dlatego najprawdopodobniej por. Wagner nie miał szans na przeżycie, gdy śmigłowiec runął na ziemię. Jak dodaje płk Michałowski, komisja w pierwszej kolejności będzie chciała dotrzeć do rejestratora, czyli tzw. czarnej skrzynki, żeby uzyskać dane nt. sprawności maszyny i parametrów pilotażowych.

- Nie można na podstawie oględzin mówić o przyczynach. Na pewno komisja zajmie się poprawnością pilotowania śmigłowca przez załogę i będzie badała wszystkie hipotezy związane ze sprawnością maszyny. Sprawdzi również, jaki wpływ miała pogoda, aczkolwiek feralnej nocy aura była dobra, widzialność sięgała 10 km, a podstawa chmur 700 m - twierdzi płk Michałowski.
Według niego doszło do przymusowego lądowania, ale załoga nie meldowała o niesprawności śmigłowca.

Maszyna do wspierania wojsk lądowych

Mi-24 D jest śmigłowcem transportowo-bojowym produkcji radzieckiej. Zaprojektowano go w latach 50. ubiegłego stulecia. Produkowany jest od lat 60. Powstały wersje od A do W. Do Polski, pierwsze maszyny dotarły w latach 70. Śmigłowiec jest konstrukcją przeznaczoną do wspierania wojsk lądowych m.in. przez niszczenie stanowisk ogniowych i czołgów, przeprowadzania desantów, ratowania i ewakuowania zagrożonych żołnierzy, transportowania rannych, a także przemieszczania ładunków wewnątrz maszyny lub podwieszanych na zewnątrz. Śmigłowiec osiąga maksymalną prędkość 335 km na godz., może latać na odległość 495 km, a ze zbiornikami dodatkowymi - 1000 km.

Katastrofy śmigłowców w Polsce

27 lutego 2009 r. - z wysokości 200 m. spada na ziemię śmigłowiec bojowy Mi-24 D z 49 Pułku Śmigłowców Bojowych w Pruszczu Gdańskim, wykonujący lot szkoleniowy na trasie Inowrocław-Toruń przed misją w Afganistanie. Ginie porucznik Robert Wagner.

17 lutego 2009 r. - w Jarostowie rozbija się lecący na pomoc do wypadku na autostradzie A4 śmigłowiec Mi-2 Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Giną pilot i ratownik. Lekarz trafia do szpitala.

Październik 2008 r. - pod Lubartowem rozbija się wojskowy śmigłowiec Mi-2 ze szkoły lotniczej w Dęblinie. Maszyna spada z wysokości ok. 100 metrów. W wypadku ciężko ranny zostaje jeden z pilotów. Komisja badająca okoliczności zdarzenia ustala, iż przyczyną katastrofy było niesprawne łożysko w lewym silniku maszyny.

Maj 2008 r. - śmigłowiec MI-2 należący do Pol-Miedź Trans ulega uszkodzeniu przy próbie awaryjnego lądowania. Wypadek ma miejsce w trakcie wykonywania prac na składowisku odpadów w Żelaznym Moście. Pilot odnosi lekkie obrażenia.

Grudzień 2007 r.- śmigłowiec Mi-2 Lotniczego Pogotowia Ratunkowego spada z niedużej wysokości w pobliżu lotniska w Suwałkach podczas podchodzenia do lądowania. Pilot trafia do szpitala z urazami głowy i nóg. Przed wypadkiem zgłasza problemy z nawigacją.

Sierpień 2005 r. - koło Trzebieży spada śmigłowiec do jeziora Piaski. Pilot wyskakuje z maszyny i o własnych siłach dociera do brzegu. Maszyna, przystosowana do gaszenia lasów, rozbija się podczas nabierania wody.

Grudzień 2004 r. - śmigłowiec Sokół rozbija się pod Karbalą w Iraku. W katastrofie ginie 3 polskich żołnierzy.

Grudzień 2003 r. - śmigłowiec Mi-8 z Pułku Specjalnego, na którego pokładzie znajduje się premier Leszek Miller, spada po awarii obu silników w pobliżu Piaseczna pod Warszawą. Premier trafia na sześć tygodni do szpitala. W wypadku ranni zostają również szefowa jego gabinetu politycznego, Aleksandra Jakubowska, dwoje pracowników Centrum Informacyjnego Rządu, lekarz, pięciu oficerów Biura Ochrony Rządu, trzech pilotów i stewardessa.

Więcej w poniedziałkowym, papierowym wydaniu "Polski Dziennika Bałtyckiego"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki