Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrócił optymizm u Sylwii Gruchały, wrócił medal

Waldemar Gabis
Gdy wcześniej zdobywałam medale i pytano mnie, co czułam, to odpowiadałam, że radość. Dziś powiem, że ten cały trudny czas po Pekinie miał swój sens. Te trudności i problemy działały na zasadzie "co nas nie zabije, to nas wzmocni". Po raz pierwszy od wielu miesięcy czułam niesamowitą siłę. Na nowo pojawił się wielki optymizm, który ode mnie wcześniej gdzieś odszedł - mówiła kilka dni temu w wywiadzie dla "Dziennika Bałtyckiego" Sylwia Gruchała, najlepsza polska florecistka w historii.

Dla zawodniczki Sietom AZS AWFiS Gdańsk trzy minione lata nie były najlepsze pod względem sportowym. Ostatni medal mistrzostw świata zdobyła w 2007 roku (złoty w drużynie), mistrzostw Europy w 2006 (brąz drużynowo), igrzysk olimpijskich w 2004 (brąz indywidualnie). Jeszcze przed olimpijskim startem dwa lata temu w Pekinie przekształciła się w celebrytkę, dla której równie ważne, co szermierka, stały się pozasportowe przedsięwzięcia. Stąd występ w teledysku zespołu Feel, udział w rozbieranej sesji zdjęciowej dla magazynu "CKM" czy wreszcie telewizyjnym programie "Taniec z gwiazdami". To wszystko miało niewątpliwie wpływ na nieco słabsze występy na planszy, choć sama zawodniczka temu zaprzecza.
- To były zajęcia, które nie absorbowały wiele czasu, a na "Taniec z gwiazdami" zgodziłam się po występie w Pekinie, kiedy miałam przerwę w treningach i startach - tłumaczy.
Wpływ na spadek formy miała też zapewne zmiana na stanowisku trenera reprezentacji Polski. Tadeusza Pagińskiego zastąpił jego dotychczasowy asystent Longin Szmit. Zanim Szmit doszedł do porozumienia z Gruchałą minęło sporo czasu. Oboje mieli nieco inne spojrzenie na treningi, przygotowania i zaangażowanie w nie.
Nieźle było już w poprzednim roku, kiedy panna Sylwia kilkakrotnie stawała na podium turniejów Pucharu Świata. Nie potrafiła jednak dobrze walczyć na najważniejszych zawodach, czyli mistrzostwach świata i Europy. To frustrowało. W końcu nastąpił przełom.
Gruchała w tym roku od początku dobrze biła się w cyklu Pucharu Świata. Co prawda nie była tak skuteczna, jak w sezonie 2005/06, kiedy wygrała całą klasyfikację, ale z dziewięciu startów tylko dwukrotnie nie udało jej się awansować do czołowej ósemki (w obu przypadkach odpadała już w 1/32 finału, zajmując 34. miejsce). Najwyżej - na drugim miejscu - zakończyła zawody w Salzburgu. Trzecia była w Nowym Jorku, Hawanie i Marsylii, piąta w Belgradzie, siódma w Sankt Petersburgu i Gdańsku. To wszystko napawało optymizmem przed odbywającymi się w listopadzie mistrzostwami świata w Paryżu.
W stolicy Francji Gruchała, Anna Rybicka, Karolina Chlewińska, Katarzyna Kryczało odprawiły kolejno Węgierki, mistrzynie olimpijskie Rosjanki, Koreanki. Dopiero w finale nie dały rady Włoszkom. Ale srebrny medal stał się faktem! Kilka dni wcześniej Gruchała indywidualnie jednym punktem przegrała awans do półfinału.
Start w Paryżu był najlepszym dla panny Sylwii od lat w mistrzowskiej imprezie. W końcu razem z koleżankami stanęła na podium, osiągnęła też najlepszy - od czasów igrzysk olimpijskich w Atenach (2004), gdzie wywalczyła brąz - wynik indywidualny, jakim było siódme miejsce.
- Nie muszę już nic udowadniać - mówi Gruchała, dla której kolejnym celem będą za niespełna półtora roku igrzyska olimpijskie w Londynie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki