Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wokół ACTA: Popsocić w internecie można w prosty i legalny sposób

Łukasz Tamkun
sxc.hu
Przy okazji awantury o ACTA media odmieniały słowo "haker" przez wszystkie przypadki, zwykle łącząc je z Anonymousem, tajemniczą grupą z całego świata walczących z rządami i korporacjami. Tymczasem przedstawiciel Anonymousa w wywiadzie udzielonym CNN poprawił dziennikarkę, zaprzeczając, jakoby grupa miała być organizacją hakerską. Co więcej, zaznaczył, że spora część członków w ogóle nie ma żadnych umiejętności z zakresu programowania, a łączy ich jedynie idea. Jak to się w takim razie stało, że udało im się wyłączyć strony internetowe najważniejszych instytucji państwowych?

Większość ludzi wciąż nie zdaje sobie sprawy z tego, że już od dawna nie trzeba być hakerem, żeby przeprowadzać ataki w internecie. Jest to jeden z powodów, dla których działalność takich grup jak Anonymous jest dziś możliwa - wystarczy dobrze się zorganizować, znaleźć łączący nas cel i swobodnie atakować naszych przeciwników. A wszystko zaczęło się na słynnym 4Chanie, który dla wielu użytkowników sieci jest źródłem bardzo dziwnego humoru i jednym z bastionów nieskrępowanej wolności w sieci. Z portalem tym związana jest też jednak grupa hakerów. Oni to i firma Praetox Technologies stworzyli Low Orbit Ion Cannon, co można tłumaczyć jako działo jonowe na niskiej orbicie (jest to fikcyjna broń orbitująca wokół planety i bombardująca cele na jej powierzchni), za pomocą którego atakowano m.in. polskie strony rządowe.

Ta niezwykle prosta aplikacja, niewiele bardziej skomplikowana w obsłudze od Sapera, pozwala użytkownikowi na przeprowadzenie tzw. ataku DoS (Denial of Service, odmowa usługi). Bycie hakerem nigdy nie było takie proste - nasze działanie sprowadza się do wpisania adresu strony i naciśnięcia przycisku, rozpoczynającego atak. Oczywiście skuteczność działań prowadzonych ze zwykłego domowego komputera jest ograniczona.

Anonymous zawdzięczają skuteczność swoich działań dużej liczbie członków, co pozwala na przeprowadzenie znacznie bardziej skutecznego ataku DDoS (Distributed Denial of Service - rozpowszechniona odmowa usługi). W tej wersji użytkownicy LOIC udostępniają swój komputer w celu równoczesnego, skoordynowanego bombardowania celu za pomocą "działa jonowego", przed którym obrona jest stosunkowo trudna, a jego efekty znaczące - atakowany obiekt po prostu zalewany jest danymi. Takiemu właśnie działaniu uległy strony rządowe.

Oczywiście prawdziwi hakerzy również wzięli udział w atakach, udało im się doprowadzić np. do umieszczenia na stronie premiera złośliwego filmiku i ośmieszenia zabezpieczeń strony. Nie zmienia to faktu, że większość ataków, które są nazywane hakerskimi, naprawdę taka nie jest. Skuteczność akcji Anonymous była jednak duża, a ich sukces - spektakularny.

Co ciekawe, również wcale nieżyczący źle rządowi internauci pomogli grupie, wchodząc masowo na strony rządowe ze zwykłej ciekawości i chęci obejrzenia ataku. Wyśmiana ze wszystkich stron wypowiedź rzecznika rządu Pawła Grasia, który stwierdził, że przyczyną wyłączenia stron rządowych był nie atak hakerów, a ogromne zainteresowanie, wcale nie musi w związku z tym być błędna, choć wyjątkowo niefortunna.

Czytaj także:**We wtorek kolejny protest w sprawie ACTA w Gdańsku**

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki