Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Władze Stoczni Gdańsk wręczają wypowiedzenia strażakom. Minister nie wyraża zgody

Tomasz Słomczyński
G.Mehring/Archiwum DB
Straż pożarna w Stoczni Gdańsk jest likwidowana i dzieje się to bez wymaganej przepisami zgody Ministerstwa Spraw Wewnętrznych - alarmują strażacy ze stoczni. Większość z nich otrzymała już wymówienia. Z 21-osobowej grupy, tzw. podziału bojowego (to ci, którzy jeżdżą do wypadków i pożarów), ma pozostać czterech strażaków. To oznacza, że stoczniowa straż pożarna utraci "zdolność bojową".

Zwolnienia są skutkiem działań restrukturyzacyjnych, które podejmuje zarząd. - Rozumiemy konieczność szukania oszczędności. Stocznia zwolniła w ostatnim czasie ok. 200 osób. Ale nie można oszczędzać kosztem bezpieczeństwa pracowników - protestuje przewodniczący NSZZ Solidarność Stoczni Gdańskiej Roman Gałęzewski.

Zakładowa Straż Pożarna w gdańskiej stoczni funkcjonuje na terenie zakładu od 1946 roku. Dziś, w obliczu likwidacji, strażacy udostępniają statystyki, które - ich zdaniem - mają świadczyć o konieczności utrzymania gotowości bojowej.

W ostatnich latach (2009- 2011) stoczniowa jednostka brała udział w gaszeniu 69 pożarów, z czego siedem razy na terenie miasta. Oprócz tego do katalogu czynności wykonywanych przez jednostkę należą m.in. odbiory, kontrole, asysty, szkolenia. Sami strażacy w sposób obrazowy odpowiadają na pytanie, czy są w stoczni potrzebni. - Proszę sobie wyobrazić, że na statku wybucha pożar. Majster podaje lokalizację. Czy nasz kolega, który nigdy nie był na statku, będzie wiedział, jak tam trafić, którędy ewakuować ludzi? Będzie musiał dopiero zapoznać się z planami statku - mówią strażacy. - A dla nas to jest chleb powszedni.

Stoczniowi strażacy dysponują trzema wozami, drabiną, agregatami oddymiającymi, prądotwórczymi, sprzętem do cięcia i podnoszenia, pompą, sprzętem nurkowym.

Mogą prowadzić akcje pod wodą i na wysokości i świadczą takie usługi na rzecz swojej spółki.
- Ostatnio słyszymy polecenia, żeby sprawny sprzęt oddawać na złom. Nikt jednak na piśmie nam tego nie potwierdzi, wszystko odbywa się "na gębę" - opowiadają strażacy.

Zarząd stoczni jest zdania, że utrzymywanie zakładowej straży pożarnej nie jest konieczne. W piśmie wysłanym do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych zarząd wnosi o wyrażenie zgody na likwidację jednostki. Taka zgoda, w myśl obowiązujących przepisów, jest konieczna.

W uzasadnieniu pisma zarządu czytamy, że na skutek zmniejszenia obszaru stoczni, zmniejszenia liczby pracowników, zmiany charakteru produkcji, konieczne jest "wdrożenie szeregu procesów restrukturyzacyjnych", "systematyczne ograniczanie poziomu zatrudnienia". Zdaniem zarządu stoczni, w ostatnich latach nie odnotowano w stoczni żadnego poważnego pożaru. Dodać należy do tego kryzys i kłopoty finansowe. "W zaistniałym stanie rzeczy Stocznia Gdańsk SA nie ma możliwości ponoszenia obciążeń (ok. 2 mln zł rocznie) związanych z utrzymaniem Zakładowej Straży Pożarnej" - czytamy.

W zamian za to proponuje się ograniczenie działań strażaków (tych, którzy nie zostaną zwolnieni, zostanie kilka osób) do działań prewencyjnych, monitorujących, które mają być wykonywane w stałej łączności z jednostką Państwowej Straży Pożarnej.

Odpowiedź z ministerstwa była jednoznaczna - nie ma zgody na proponowane przekształcenie. Mimo to kolejni strażacy w stoczni otrzymują wypowiedzenia. Przepisy wskazują, że każda zmiana organizacji pracy zakładowej jednostki straży pożarnej musi zostać zaakceptowana przez komendanta wojewódzkiego. Tymczasem stocznia nie przekazała pomorskiemu komendantowi do akceptacji żadnego dokumentu. Sprawę komentuje st. kpt. Tomasz Czyż, rzecznik miejskiego komendanta PSP: - W przeszłości korzystaliśmy z pomocy zakładowej straży, dlatego z przykrością przyjmujemy informacje o zamiarze jej likwidacji.

Bez odpowiedzi pozostaje pytanie - co dalej? Czy stocznia może realizować likwidację (albo "przekształcenie") wbrew ministerstwu i bez porozumienia z komendantem wojewódzkim? Przepisy nie przewidują żadnych szczególnych sankcji.
- Do momentu, aż się coś nie wydarzy. Wówczas, kiedy wejdzie prokurator, okaże się, że ktoś wcześniej działał bezprawnie i ten ktoś będzie ponosił konsekwencje karne. Ale wtedy będzie już za późno - słyszymy nieoficjalnie w ministerstwie.
Tymczasem w ostatnich dniach strażacy wysłali skargę na działania zarządu do Państwowej Inspekcji Pracy.

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki