Piłkarze Lechii już przed meczem z Wisłą wiedzieli, że ich szanse na grę w europejskich pucharach są bardzo małe. Ruch Chorzów i Wisła Kraków otrzymały licencję UEFA, więc biało-zieloni musieli wygrać dwa mecze pozostałe do końca sezonu i jednocześnie liczyć na to, że Ruch nie zdobędzie już nawet jednego punktu.
Wprawdzie biało-zieloni cały czas otwarcie deklarowali, że chcą zająć trzecie miejsce w T-Mobile Ekstraklasy i w ten sposób trafić do kwalifikacji Ligi Europy, a nie liczyć na brak licencji. Skoro jednak stało się tak, że Ruch może grać w europejskich pucharach, to biało-zielonym nie pozostało nic innego jak podjąć walkę o trzecie miejsce. Do tego jednak potrzebne było zwycięstwo nad Wisłą, z którą nie wygrali w Gdańsku od czasu powrotu do krajowej elity.
W zdobyciu trzech punktów miał pomóc Zaur Sadajew, który wrócił do gry po pauzie za żółte kartki. Tymczasem pierwsza połowa meczu była bardzo słaba. Lechia w niczym nie przypominała tego zespołu, który tak koncertowo grał z Lechem. A przecież Wisła w tym roku spisuje się bardzo słabo, a do Gdańska przyjechała mocno osłabiona. Nasi zawodnicy dłużej utrzymywali się przy piłce, częściej strzelali, ale bardzo niedokładnie. Za dużo było chaosu w konstruowaniu akcji ofensywnych. Wisła bardziej skupiała się na obronie dostępu do własnej bramki, ale jak stworzyła sobie okazję, to zamieniła ją na gola. Semir Stilić w łatwy sposób ograł w polu karnym Pawła Dawidowicza i pewnym strzałem posłał piłkę do siatki.
Lechiści dążyli do zmiany wyniku, ale nie sprawiali większych problemów Michałowi Miśkiewiczowi. Tymczasem Ruch przegrywał po pierwszej połowie w Poznaniu z Lechem 0:2, więc ogranie Wisły przedłużało szansę na Ligę Europy.
W drugiej połowie gdańszczanie znowu ruszyli do zdecydowanych ataków i szybko Miśkiewicza próbował zaskoczyć Sadajew. W 66 minucie szczęście uśmiechnęło się wreszcie do Lechii. Fabian Burdenski sfaulował w polu karnym Czeczena, a jedenastkę na bramkę zamienił Stojan Vranjes. Trener Ricardo Moinz zdjął z boiska Dawidowicza wstawiając Przemysława Frankowskiego decydując się na bardziej ofensywny wariant gry.
W roli głównej nie wystąpili jednak piłkarze, a sędzia. Najpierw podyktował mocno wątpliwy rzut karny dla Wisły dopatrując się zagrania ręką Janickiego. Natomiast w doliczonym czasie gry sędzia przyznał jedenastkę biało-zielonym, po tym jak piłka trafiła w rękę Michała Czekaja po strzale Janickiego. Vranjes uratował punkt pewnie wykorzystując rzut karny, ale Lechia straciła szansę na europejskie puchary.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?