„Wieczór kawalerski” w Nowym Teatrze w Słupsku
Łóżko w eleganckim hotelowym pokoju. Z pieleszy wynurza się mocno „wczorajszy” – po szalonym, ostro zakrapianym wieczorze kawalerskim – pan młody. Na zdrowy rozum powinien być w tym łóżku sam. Narzeczona ma się tu pojawić, z białą suknią, matką, weselnymi gośćmi i całym tym właściwym ślubnym przygotowaniom zamieszaniem – dopiero niebawem. Pytanie zatem: jeśli naga stopa, która wystaje spod kołdry, nie jest jej stopą, to czyją? Kim jest kobieta, do której ta wcale zgrabna stopa należy? I co z tą kobietą zrobić w sytuacji, gdy budzi się przy niej w dniu ślubu? Gdy za chwilę – o zgrozo – do drzwi zastuka panna młoda!
Tak zaczyna się „Wieczór kawalerski”. To komedia omyłek autorstwa Brytyjczyka Robina Hawdona, który jest nie tylko dramaturgiem, ale przede wszystkim aktorem, a zatem z aktorskim wyczuciem buduje napięcie, zgrabnie kreśli postaci, stawia na słowo. Spektakl wyreżyserował dla Nowego Teatru Paweł Pitera, dając widzom na lato rozrywkę z klasą, zabawę w dobrym stylu.
Ukłon w stronę reżysera, że nie porwał się na pseudoambitne pomysły, by z przyzwoitej farsy zrobić na przykład kulawy arcydramat. Nie wydziwiał, nie wykoślawił, nie przerysował. Postawił na błyskotliwy dialog. Sytuacyjny dowcip. I na aktorów.
To zespół nieduży, ale zgrany, młodzieńcza pasja współgra tu z charyzmą doświadczonych aktorów. W „Wieczorze kawalerskim” trzymają tempo.
Budują napięcie. Bawią się tekstem. Z powodzeniem żonglują kwestiami. Zgrabnie puentują. Słychać każdą kropkę i przecinek. Słychać każde słowo. Co akurat nie jest dziś normą w teatrze, gdzie albo jest na scenie za głośno albo – przeciwnie – za cicho. Gdzie, bywa, nie słychać nie tylko kropek wieńczących kwestię, ale i całych kwestii.
Na scenie brylują:
- Igor Chmielnik i jego chwilami rozczulający w swej bezradności, ostro spanikowany pan młody,
- Wojciech Marcinkowski w roli jakże przekonującego w swym szaleństwie i szewskiej pasji drużby Toma,
- Monika Janik jako Rachel, słodki dyktator, pełna kontrastów panna młoda,
- jest jeszcze Judy – w tej roli Monika Bubniak – lekko w tle, choć w centrum wydarzeń, bo to od niej ruszyła lawina nieporozumień,
- zostaje w pamięci Krzysztof Kluzik jako histeryczny dyrektor hotelu,
- szczególnie efektowna, wielobarwna jest rola pokojówki Julie. Znakomita Magdalena Płaneta! Jej dialogi z drużbą, ale i pozostałymi uczestnikami tej hotelowej karuzeli, to zgrabny, ostry ping-pong, któremu towarzyszy muzyka co rusz trzaskających drzwi (pomysłowa, stylowa scenografia Barbary Guzik),
- gwiazdą – brawa na wejście! – jest tu Bożena Borek (w roli matki panny młodej). Typ aktorki, której już sama obecność budzi zainteresowanie, przyciąga uwagę. Sceniczna osobowość. Indywidualność słupskiej sceny.
„Wieczór kawalerski” – trafiona propozycja słupskiego teatru, nie tylko na lato. Kolejny, po „Szewcach” i „Stolp. Dzień Kobiet”, spektakl wystawiony w nowym, autonomicznym budynku Nowego Teatru. To scena, która – z powodzeniem – zaczyna już pisać własną historię.
„Wieczór kawalerski” w Nowym Teatrze w Słupsku. Po premierze...
Odwiedź nas na Facebooku!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
Polecane oferty
Dz PMM