18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiara nie czyni cudów

Jarek Janiszewski, felietonista
Mówi się, że wiara czyni cuda. Niestety, ta tajemnicza mądrość nie sprawdza się w przypadku polskich piłkarzy. Tu nie pomogą nawet najbardziej wyszukane zaklęcia Harry'ego Pottera.

Kapłanów piłki mamy ogromną ilość, szczególnie wśród dziennikarzy, którzy od lat zatruwają umysły, snując wizje o potędze naszych kopaczy - przecież trzech grało w finale Ligi Mistrzów.

Jakiś czas temu pisałem o spotkaniu ze złotoustym komentatorem, Dariuszem Szpakowskim. Przypomnę, że natknąłem się na niego w ekspresie przed mistrzostwami świata w Korei. Zapytałem wtedy, czemu, wbrew zdrowemu rozsądkowi, opowiada o wyjściu z grupy i możliwości pokonania znacznie wyżej notowanych przeciwników. Odpowiedział, że jako komentator ma obowiązek pokrzepiania narodu, nawet gdy sam w to nie wierzy. Obłuda w czystej formie.

Od tamtej pory minęło sporo czasu, a złotousty dalej bije w ten sam bęben. Przelicza punkty pozostałe do zdobycia w pogoni za mistrzostwami świata w Brazylii i jak zwykle widzi światełko w tunelu. Pewnie ma dodatek za podtrzymywanie na duchu rozżalonych kibiców. To oni są największymi ofiarami naszych kopaczy. Potrafią jechać całą noc, by pod koniec meczu zaintonować nieoficjalny hymn polskich kibiców, zaczynający się od słów: - Nic się nie stało! Później, gdy wracają do swoich miasteczek, topią żale w odprężających płynach. Nawet nie chce im się śpiewać.

Ponoć wiara czyni cuda. Najwierniejsi kibice niczym szamani zasiadają na stadionach wymalowani w narodowe barwy. Gdy robią tak dorośli, wszystko jest w porządku, ale gdy tata przyjdzie na mecz z wymalowanym dzieckiem, nawet nie przypuszcza, jakie to może wywołać zmiany w młodej osobowości.

Wyobraźmy sobie synka, który był z ojcem na kilku meczach naszych orłów. Za każdym razem kibicował wymalowany i za każdym razem nasi przegrywali. W takich okolicznościach dziecko dojdzie do prostego wniosku, że gdy się wymaluje, mecz zakończy się klęską. Barwy narodowe zaczną mu się kojarzyć z czymś, co ma zawsze marny koniec. A przecież tata chciał tak dobrze.

Podniecałem się sportem, gdy miałem kilkanaście lat, w okresie kiedy polska piłka odnosiła największe sukcesy. Pamiętam, że udało mi się namówić ojca, by przed mistrzostwami świata w 1974 roku kupił kolorowy telewizor.

Byłem najszczęśliwszy na świecie, gdy pojawił się pierwszy kolor na ekranie telewizora Siemens, zakupionego w legendarnym Peweksie. Czasami trochę tęsknię za podnieceniem, które towarzyszyło każdej transmisji. Z wypiekami na twarzy czekało się na piłkarski spektakl. Ale to już było - jak śpiewała Maryla Rodowicz.

Dziś niezwykle spokojnie podchodzę do wyczynów naszej reprezentacji. Kiedyś nie opuściłbym żadnego meczu, a obecnie mam duży dystans. Wiem, że w rankingu światowym zajmujemy dalekie miejsce i to pokazuje rzeczywisty poziom polskiego kopania. Nie pomogą wróżby pana Szpakowskiego ani nawet darcie paszczy redaktora Zimocha.

Prawda jest prosta jak włos Mongoła - wiara nie czyni cudów.

Jarek Janiszewski na antenie Radia Gdańsk co wtorek o godz. 23 prowadzi autorski program "Czego".

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki