MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Walczyli o pieniądze, a teraz sami zapłacą

Mateusz Węsierski
Dr Paweł Haraziński przegrał spór z dyrektorem szpitala
Dr Paweł Haraziński przegrał spór z dyrektorem szpitala Mateusz Węsierski
Siedemnastu lekarzy z miasteckiego pionu Szpitala Powiatu Bytowskiego przegrało sądową batalię z dyrektorem tego szpitala. Medycy domagali się w sumie prawie pół miliona złotych za nadgodziny i kilkunastu tysięcy dni zaległych, płatnych urlopów.

Nie dostaną nic, a ponadto 16 z nich ma jeszcze zapłacić szpitalowi po 1800 zł. Siedemnasty zapłaci 900 zł, bo miał mniejsze roszczenia. Tak orzekł Sąd Pracy w Człuchowie. Będzie jednak druga instancja, bo lekarze zapowiedzieli odwołanie się od tego, jak twierdzą, krzywdzącego wyroku.

- Nie uwzględnili trzech postanowień Sądu Najwyższego, które nie były przychylne takim roszczeniom, a to właśnie je sąd wziął pod uwagę - cieszy się Zbigniew Binczyk, dyrektor szpitala.
Lekarze z Miastka powoływali się na prawo unijne. Od 1 stycznia 2008 roku w Polsce istnieje zakaz pracy dłuższej niż 48 godzin tygodniowo, o ile sami medycy nie wyrażą zgody na przekroczenie tego limitu. Miasteccy lekarze do dziś toczą w tej sprawie spór, a w pozwie chodziło o roszczenia za okres od 1 stycznia 2005 do 31 grudnia 2007 roku.

- Już wtedy obowiązywało nas prawo unijne, które jest nadrzędne nad polskim. My pracowaliśmy ponad te osiem godzin, a nie mieliśmy podpisanego porozumienia, więc teraz należą się nam płatne urlopy - mówi Paweł Haraziński, przewodniczący Związku Zawodowego Lekarzy w Miastku.

Jeśli wyrok sądu byłby zgodny z ich żądaniami, to rekordzista poszedłby na 29 miesięcy i 11 dni płatnego urlopu. Lekarz z najmniejszą liczbą godzin żądał 4 miesięcy i 13 dni. Ponadto medycy chcieli kwoty 463 tys. 415 zł i 66 gr, jako wyrównania wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych i tytułem dodatku za pracę w nocy.

- Lekarze sami ustalali grafik dyżurów i sami wpisywali godziny pracy. Wykonywali tę pracę dobrowolnie i otrzymywali wynagrodzenie zgodnie z regułami prawa polskiego, więc nie należała się im żadna rekompensata - tłumaczy dyrektor.

Potwierdziły to trzy wyroki Sądu Najwyższego - z 13 marca, 13 maja i 3 czerwca tego roku.
"Lekarzowi pełniącemu dyżury medyczne do 1 stycznia 2008 nie służy roszczenie o dodatkowe wynagrodzenie w razie nieudzielenia przez pracodawcę odpowiednich okresów nieprzerwanego odpoczynku" - tak mówi ostatnie postanowienie, z 3 czerwca 2008 roku.

Sąd w Człuchowie podkreślił, że nie wolno kumulować czasu pracy w ten sposób, że przez dwa lata pracuje się intensywnie, a przez kolejne dwa lata się nie pracuje i czerpie z tego korzyści.
- Sąd potwierdził, że godziny płatnych urlopów nie należą się, nie trzeba też płacić za rzekomo źle naliczone nadgodziny, a ponadto sam byłem zdziwiony, gdy sąd nakazał lekarzom wpłacenie zadośćuczynienia za poniesione przez nas w tym procesie koszty - mówi dyrektor, który jest z medykami skonfliktowany od wielu miesięcy.

Strona, która przegrała w tym sporze, nie jest specjalnie rozmowna.

- Jak tylko dostaniemy uzasadnienie wyroku, od razu odwołamy się do drugiej instancji - zapowiada doktor Paweł Haraziński. - Więcej nie będę komentował. Poczekamy, zobaczymy - dodaje.
Jeżeli lekarze wygraliby, to szpital czekałaby plajta. I nie chodzi tu tylko o pieniądze, bo one, nawet mimo 16 mln zł obecnego długu, by się znalazły. Szpital pogrążyłyby natomiast urlopy.

- Nie miałby po prostu kto pracować - mówi dyrektor Binczyk. - Już teraz bowiem brakuje nam kilkunastu lekarzy różnych specjalności. Szukamy, ale jest z tym bardzo duży problem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki